Reklama

W 20. rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

Świadek trudnych czasów

Niedziela toruńska 45/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. prał. Józefem Nowakowskim, proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu, rozmawia ks. Dariusz Żurański

Ks. Dariusz Żurański: - W dramacie uprowadzenia i śmierci sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki jest Ksiądz Prałat szczególnym świadkiem. Owego feralnego dnia, 19 października, późnym wieczorem właśnie do drzwi plebanii kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu zapukał Waldemar Chrostowski, któremu w cudowny sposób udało się uratować z rąk porywaczy. Jak Ksiądz Prałat wspomina tamte chwile?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ks. prał. Józef Nowakowski: - Tamtego dnia wieczorem siedzieliśmy w moim mieszkaniu wraz z ks. Romanem Zielińskim, obecnym proboszczem w Świeciu. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałem przez okno, bo wieczorem często tak robię. Przed drzwiami stał człowiek, obok drugi w białym fartuchu, a na ulicy przed bramą stała karetka pogotowia, a tam jeszcze dwie inne osoby. Nie było to dla mnie nic nowego. Zdarzało się, że przyjeżdżały pod plebanię karetki pogotowia, gdy chory prosił, by najpierw pojechać do księdza, a potem do szpitala. Zszedłem na dół. Człowiek, który przyszedł, poprosił o rozmowę z księdzem. Powiedziałem, że ja jestem księdzem, i pomyślałem, że widocznie nie dostrzegł mojego stroju duchownego. Wszedłem z nim do biura i rozpoczęliśmy rozmowę. Waldemar Chrostowski przedstawił przebieg wydarzeń, jakie rozegrały się podczas porwania ks. Jerzego Popiełuszki. Mówił, że wyjechali z Księdzem Jerzym z parafii Świętych Męczenników w Bydgoszczy. Chciano im tam zapewnić obstawę, ale Ksiądz Jerzy stwierdził, że jest to zbędne. Przed Górskiem jakiś samochód ich wyprzedził, zajechał drogę, aż wreszcie pokazano milicyjny lizak, aby się zatrzymali. Było to już za Górskiem, w miejscu, gdzie dzisiaj stoi krzyż. Chrostowski wysiadł pełen obaw, ale Ksiądz Jerzy mówił, że nic się nie stanie.
Wtedy kazano Chrostowskiemu przejść na kontrolę alkoholową, gdzie został skrępowany i przyłożono mu pistolet do głowy. Następnie dwóch z porywaczy podeszło do Księdza Jerzego. Chrostowski słyszał słowa Księdza: „Panowie, co wy robicie”, a potem odgłosy bicia. Mówił też, że słyszał, jak ks. Popiełuszkę wrzucano do bagażnika. Zapytałem wtedy zdziwiony: „Do bagażnika? Przecież to nie jest takie proste. Może zakołysali samochodem, a Księdza po prostu wyrzucili do lasu?”. Pan Chrostowski stwierdził, że rzeczywiście tak mogło być. Dalej opowiadał, jak się uwolnił, wyskakując z samochodu, który jechał ze średnią prędkością. Muszę przyznać, że początkowo za bardzo w to nie wierzyłem. Podchodziłem do tej wypowiedzi sceptycznie. Ale wszystkiego wysłuchałem, oglądałem też sznur, który był lekko pokrwawiony. Zauważyłem również, że pan Chrostowski jest cały poobcierany, kuleje, na jednej nodze nie ma buta. Zrozumiałem, że mówi prawdę, i byłem już pewny, że stało się coś bardzo złego. Później, gdy ustaliłem, że stało się to między Górskiem a Przysiekiem, powiedziałem mu, że zareagujemy natychmiast. Zapytałem go jeszcze, czy ma jakiś dokument. Odpowiedział na wszystkie moje pytania. Chciał wtedy zostać na plebanii. Mówił, że boi się iść na milicję. Powiedziałem mu, że ja też bym się bał, ale nasz ośrodek ma dość mocy, a nie możemy utrudniać śledztwa. Obiecałem, że zrobimy wszystko, co tylko będzie możliwe. Wtedy z korytarza zapukał sanitariusz i prosił, byśmy skończyli. Spotkanie z Chrostowskim rozpoczęliśmy o godz. 22.15. Trwało ono około 15-20 minut. Ostrzegłem też funkcjonariuszy pogotowia, by rzeczywiście odwieźli Chrostowskiego na pogotowie, aby nie powtórzyła się sytuacja z Grzegorzem Przemykiem.

- Co Ksiądz Prałat zrobił po wyjściu Chrostowskiego?

- Zadzwoniłem na milicję i przedstawiłem całą sprawę. Poprosiłem milicjanta, który odebrał telefon, aby wszystko notował, bo sprawa jest bardzo poważna. On wszystkiego wysłuchał, a później prosił, abym jeszcze raz mu to powtórzył. Opowiedziałem ponownie cały przebieg zdarzenia, ale byłem bardzo zdenerwowany. Następnie zapytałem, kiedy rozpoczną się poszukiwania. Mówił, że jutro zgłosi sprawę w komendzie przy ul. Bydgoskiej. Byłem tym tak poruszony, że poprosiłem o kontakt ze Służbą Bezpieczeństwa. Najpierw nie chciał spełnić tej prośby, ale potem mnie połączył i rozmawiałem z jakimś starszym panem, któremu przedstawiłem sprawę. Powiedziałem też, że jedziemy szukać Księdza Jerzego.

- Jak wyglądały poszukiwania i kolejne godziny po ich zakończeniu?

Reklama

- Wsiedliśmy do wartburga, którego miał mój kolega, i pojechaliśmy w trasę. Po raz pierwszy zauważyłem, że w rowach obok szosy leżały różne kurtki i worki foliowe. Stawaliśmy i zaglądaliśmy do nich, bo myśleliśmy, że oni mogli wyrzucić Księdza gdzieś po drodze. Zresztą wciąż w oczach miałem wizję śmierci Księdza Jerzego. Gdy dojechaliśmy na miejsce uprowadzenia, stał tam zielony samochód, miał otwarte okno, obok stał już radiowóz milicyjny. Dwóch wysokich milicjantów powiedziało, że zabezpieczają teren. Prosili nas, abyśmy nie wchodzili za głęboko do lasu, bo tam ktoś może siedzieć. Poszliśmy w kierunku Przysieka, aż do końca lasu, tam gdzie była jakaś stolarnia. Wołaliśmy Księdza Jerzego i oświetlaliśmy się latarką, aby mógł nas widzieć. Poszukiwania zakończyliśmy około północy. Położyłem się do łóżka, ale nie mogłem zasnąć. Za jakieś 20 minut zadzwonił telefon z milicji, że chcieliby mnie przesłuchać. Pytali, czy ja przyjdę do nich, czy oni mają przyjechać. Powiedziałem, aby oni przyjechali. Podczas tego przesłuchania zeznałem, że jestem przekonany, iż zrobiła to milicja. Zapytali, czy mają to zanotować. Powiedziałem, że nie muszą pisać, bo i tak wszystko się okaże. Na tym zakończyliśmy. Po tym przesłuchaniu oznajmiłem księżom, że sprawa jest bardzo trudna i musimy zachować spokój i być czujni. Powiedziałem też, że gdybym wieczorem został wezwany na przesłuchanie, to mają po mnie przyjść, ale nigdy w pojedynkę.

- Co przyniosły kolejne dni?

- Rano przyszedł prokurator. Dowiedziałem się, że znaleziono but Księdza Jerzego i koloratkę, o orzełku milicyjnym nic nie mówili. Wtedy zadzwoniłem do Warszawy, do bp. Kazimierza Romaniuka i przedstawiłem całą sprawę. Ksiądz Biskup powiedział, że będzie się modlić, aby wszystko dobrze się zakończyło. Wieczorem Jerzy Urban w telewizji powiedział o tym, co się stało. Wspominam też, że w niedzielę 21 października miano pozwolić zamieszkać panu Chrostowskiemu na plebanii. Poszedłem po niego na komendę przy ul. Grudziądzkiej. Powiedziano mi wtedy, że jest to niemożliwe ze względu na bezpieczeństwo. Ja jednak uparłem się i czekałem na pana Chrostowskiego, gdyż wcześniej obiecywano mi to. Usiadłem na ławce. Przyszedł tam syn Chrostowskiego i jeszcze jakiś inny człowiek. Po chwili powiedziałem: „Nie siedźmy tak bezczynnie, odmówmy Różaniec”. Zapytałem chłopaków, czy są wierzący. Powiedzieli, że tak, i odmówiliśmy Różaniec. Patrzono na nas, ale nie przerwano modlitwy. Potem prokurator oznajmił mi, że decyzja jest ostateczna ze względu na bezpieczeństwo. W zadumie wróciłem do domu.

- Niedaleko kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odbywał się również proces toruński morderców ks. Jerzego Popiełuszki. Co szczególnie Ksiądz Prałat pamięta z tamtego okresu?

Reklama

- W tamtym czasie miałem sporo nieprzyjemnych spotkań z milicją. Zarzucono mi m. in., że nie chcę poddać się kontroli. Wiele tych sytuacji wywoływał pewien funkcjonariusz, który był wobec mnie bardzo niegrzeczny. Ten sam człowiek był potem w ochronie w sądzie. Podczas procesu na plebanii mieszkali państwo Popiełuszkowie, mecenas Krzysztof Piesiewicz, mecenas Edward Wende, Waldemar Chrostowski i inni świadkowie, którzy byli wzywani. Udostępniłem im moje mieszkanie. Sam też składałem zeznania przed sądem. W tym czasie podjęto szczególne środki ostrożności. Latał helikopter, zamknięto ruch na ul. Panny Marii i ul. Piekary. W niedzielę, kiedy ruch był otwarty, pokazano to w telewizji, mówiąc, że to nieprawda, iż podczas procesu zamknięto te ulice. Cieszyłem się, że mogłem pomagać w czasie procesu, udzielając mieszkania i żywiąc tych, którzy się u nas zatrzymywali, a był to przecież czas, kiedy wszystko było „na kartki”. Dowiedziałem się od mec. Piesiewicza, że wszystkie rozmowy prowadzone na plebanii w trakcie procesu były podsłuchiwane. Często drukowano wiadomości wcześniej, aniżeli zostały wypowiedziane. Raz nawet napisano, że zeznawał jakiś świadek, który tak naprawdę w tym dniu wcale nie zeznawał.

- Wiem, że Ksiądz Prałat był na pogrzebie Księdza Jerzego...

- Na pogrzeb jechaliśmy moim samochodem. Milicjanci zatrzymywali nas pewnie z 7 razy. Najdłużej kontrola trwała w Lipnie, prawie spóźniliśmy się do Warszawy na uroczystości pogrzebowe.
Były to trudne czasy i zawsze wspominam je z bólem...

- W imieniu Czytelników „Głosu z Torunia” Bóg zapłać za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Księga Psalmów to druga najważniejsza książka świata

2025-05-25 12:10

[ TEMATY ]

Księga Psalmów

druga

najważniejsza książka świata

Karol Porwich/Niedziela

Po Ewangelii Księga Psalmów to druga najważniejsza książka świata. Każdego dnia podczas Mszy św. czytany czy śpiewany jest psalm w ćwierć milionach samych katolickich parafii i kościołów świata, nie licząc jeszcze setki tysięcy miejsc, gdzie gromadzą się prawosławni, protestanci czy Żydzi – podkreślił ks. Wojciech Węgrzyniak, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie w rozmowie z Vatican News.

„Liturgia Godzin, która składa się głównie z psalmów jest obowiązkiem każdego z pół miliona księży na całym świecie. Ksiądz może nie odprawić Mszy codziennie, ale codziennie psalmy musi odmówić” – zaznaczył ks. Węgrzyniak.
CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: cieszymy się, że mamy bł. ks. Stanisława Streicha

2025-05-24 19:58

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Diecezja bydgoska

bł. ks. Stanisław Streich

Archidiecezja Poznańska

bł. ks. Stanisław Streich

bł. ks. Stanisław Streich

„Cieszymy się, że mamy bł. ks. Stanisława Streicha” - powiedział bp Krzysztof Włodarczyk, który uczestniczył w uroczystościach beatyfikacyjnych w Poznaniu.

Biskup bydgoski podkreślił, że jest to niezwykłe wydarzenie nie tylko dla diecezji bydgoskiej, ale całego Kościoła w Polsce. - W Bydgoszczy możemy doświadczyć jego śladów. W naszym mieście się urodził, w parafii farnej przyjął sakrament chrztu, a w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa przeżył Mszę św. prymicyjną - powiedział.
CZYTAJ DALEJ

Nabożeństwo Drogi Światła

2025-05-25 22:07

Julia Nowińska

Nabożenstwo drogi światła

Nabożenstwo drogi światła

Wydarzenie to stanowi piękną, paschalną formę modlitwy, inspirowaną strukturą Drogi Krzyżowej, lecz skupiającą się nie na męce Chrystusa, ale na Jego zwycięstwie nad śmiercią i spotkaniach ze Zmartwychwstałym Panem.

Przez czternaście stacji uczestnicy wyruszyli w procesji, rozważając tajemnice Zmartwychwstania – od pustego grobu, przez ukazywanie się uczniom, aż po Zesłanie Ducha Świętego. Każda stacja była okazją do głębokiej refleksji i wspólnej modlitwy, w atmosferze radości i duchowego uniesienia, charakterystycznej dla okresu wielkanocnego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję