Reklama

Polska

Kościół w ostatnich latach PRL

[ TEMATY ]

Kościół

PRL

ARCHIWUM OJCÓW PAULINÓW

Ks. Jerzy Popiełuszko na Szczycie Jasnogórskim w czasie I Pielgrzymki Ludzi Pracy - 1983 r.

Ks. Jerzy Popiełuszko na Szczycie Jasnogórskim w czasie I Pielgrzymki Ludzi Pracy - 1983 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Około 80% Polaków utożsamiających się z dawną opozycją wobec komunizmu i tych, co pozytywnie odnosi się do wyników przemian ustrojowych, bardzo wysoko ocenia działania Kościoła katolickiego w ostatnich latach PRL. Jednak dla osób, które w latach 80. były już dorosłe, historia tego czasu pozostaje do dziś przedmiotem sporów – wynika z badania przeprowadzonego przez CBOS.

W ramach badań CBOS podjął próbę odpowiedzi na pytanie, jak doświadczenie wielkiej przemiany ustrojowej rozumieją sami jej uczestnicy: pokolenia Polaków, które od początku przeżywały ją jako ludzie dorośli. Respondentami były osoby, które w roku 1981, a więc w okresie pierwszej „Solidarności”, miały co najmniej 18 lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Badania odpowiadali na pytania przede wszystkim o lata 80., konflikt między władzą a „Solidarnością”, ale ich zakres czasowy sięgał początków formowania się powojennej państwowości, aż po początki III RP i rząd Jana Olszewskiego. Zależnie od odpowiedzi respondenci zostali podzieleni na pięć kategorii (tzw. narracji), które odpowiadają ich stosunkowi do tamtych wydarzeń.

Respondenci posługujący się „narracją postopozycyjną afirmatywną” pozytywnie oceniają wyniki przemian ustrojowych i wiążą wyraźne sympatie z dawną antykomunistyczną opozycją przeciwko władzom PRL i PZPR.

Reklama

Odnośnie do działań legalnej „Solidarności” lat 1980–81, solidarnościowego podziemia oraz strony solidarnościowej przy Okrągłym Stole, a także rządu Tadeusza Mazowieckiego, około 80% badanych z tej grupy pozytywnie ocenia zarówno intencje, jak i skutki ich działań, czasem przyznając, że pomimo dobrych intencji nie wszystko im się udało. Bardzo dobra, choć nieznacznie niższa (78%) jest też ocena wystawiana przez nich działaniom Kościoła katolickiego w latach 80. Wyraźnie lepiej niż w innych narracjach są tu oceniane inicjatywy i działania polityków wyrosłych z obozu „Solidarności”, które zdecydowały o kierunkach polskiej transformacji po roku 1989: komitety obywatelskie, Adam Michnik i „Gazeta Wyborcza”, plan Balcerowicza oraz Unia Demokratyczna i Unia Wolności.

W ramach „narracji postopozycyjnej negatywistycznej” pozytywnie postrzegane są podmioty związane z opozycją wobec komunizmu, a negatywnie te, które utożsamić należy z władzami PRL i PZPR. Pozytywne oceny strony opozycyjnej nie są tu jednak tak jednoznaczne, jak w narracji afirmatywnej, respondenci bowiem często zaznaczają, że ich bohaterowie mimo dobrych intencji nie odnieśli sukcesu.

Cechą charakterystyczną jest tu najbardziej jednoznacznie pozytywna ocena (spośród wszystkich wziętych tu pod uwagę podmiotów) roli Kościoła w toku polskich przemian (84% ocen w pełni pozytywnych). Jest to też jedyny podmiot oceniany tak wysoko. Następnym jest podziemie lat 80., które jednak otrzymuje już znacznie mniej ocen pozytywnych (72%). Ponad połowę ocen jednoznacznie pozytywnych otrzymują jeszcze szczególnie dziś istotni dla polskiej postsolidarnościowej prawicy: „żołnierze wyklęci” oraz rząd Jana Olszewskiego. Jednak im bliżej współczesności, tym mniej ocen w pełni pozytywnych (dobre intencje i dobre skutki), a coraz więcej opinii, że mimo dobrych intencji ocenianych podmiotów, ich wysiłki nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.

Cechą tej narracji jest także wskazanie przeciwnika w dawnym własnym obozie. Bez cienia wątpliwości jest nim środowisko dzisiejszej „Gazety Wyborczej”, którego symbolicznym liderem jest Adam Michnik. Złe intencje ich działaniom przypisuje 64% badanych.

Reklama

Badani reprezentujący „narrację całkowicie afirmatywną” zdają się stać ponad podziałami. Niemal wszystkie podmioty są przez nich oceniane pozytywnie, a jeśli respondenci nie we wszystkich przypadkach są gotowi dobrze ocenić zarówno intencje, jak i skutki działań, to przynajmniej przekonani są o ich dobrych zamiarach.

Narracja ta łączy wysokie oceny odległej historii PRL (pierwszych władz powojennych i ekipy Edwarda Gierka) z życzliwymi ocenami aktorów przemian końca lat 80., włączając w to obie strony zasiadające przy Okrągłym Stole, działaczy solidarnościowego podziemia i pierwszej „Solidarności”, WRON i Kościół katolicki. Podmiotami, do których respondenci z tej grupy żywią najmniej sympatii są ROPCiO, KPN i KOR: dobre intencje przypisuje poniżej 40% badanych.

W „narracji postkomunistycznej negatywistycznej” pozytywnie oceniane są podmioty utożsamiane z PRL i PZPR, a negatywnie związane z opozycją wobec komunizmu. Najlepiej oceniane są tu władze PRL okresu odbudowy po wojnie (71%) i ekipa Gierka (68%).

Następnym najwyżej cenionym podmiotem jest Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, a więc władze stanu wojennego, ale jest to już tylko 39% ocen w pełni pozytywnych. Dalszych 24% respondentów docenia dobre intencje generałów, jest jednak zdania, że ich dobrych zamiarów nie udało się zrealizować. Niskie oceny uzyskują w pierwszym rzędzie politycy, którzy wyrośli z tradycji solidarnościowej, aktywni po 1989 r. – odnosi się to głównie do członków Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Charakterystyczne jest tu przypisywanie złych intencji nie tylko solidarnościowym politykom, ale również całemu ruchowi „Solidarności”.

Reklama

Zakwalifikowani do „narracji solidarnościowej zawiedzionej” to ludzie, którzy - jak większość społeczeństwa tamtego czasu – wiązali swe nadzieje z „Solidarnością”. Stąd przewaga pozytywnych opinii o „S” i nieufność wobec PZPR. Są to jednak osoby, dla których na ogół „Solidarność” dawno przestała być punktem odniesienia, które dawno przestały myśleć schematami wyznaczanymi przez jej liderów. Pod względem intencji wyżej oceniają oni „Solidarność” niż PZPR. Jednak złym intencjom komunistycznej władzy przypisują często dobre skutki, a dobrym zamiarom „Solidarności” i opozycji – rezultaty nienajlepsze.

Respondenci z tej grupy nisko oceniają tak podmioty kojarzone z PRL, jak i Polskę po roku 1989. Względnie najlepiej widzą „Solidarność” lat 1980–81, solidarnościowe podziemie, stronę solidarnościową przy Okrągłym Stole i rząd Mazowieckiego. „W odniesieniu do dwóch ostatnich podmiotów, które wyznaczyły poniekąd kształt naszej współczesności, bezwzględną przewagę uzyskują oceny korzystne pod względem moralnym, jednak pesymistyczne: po 42% wskazań uzyskują odpowiedzi mówiące, że z dobrych intencji wynikły negatywne skutki. Przypuszczać należy, że w tej grupie odnajdujemy osoby, które choć nigdy nie angażowały się w życie społeczno-polityczne w latach osiemdziesiątych, to wiązały swe nadzieje z „Solidarnością”. Oceny solidarnościowych polityków zdają się wskazywać jednak, iż po roku 1989 nadzieje te zostały poważnie zawiedzione” – pisze w raporcie Adam Mielczarek z CBOS.

W podsumowaniu raportu Mielczarek podkreśla, że dla osób, które w latach 80. były już dorosłe, historia tego czasu pozostaje do dziś przedmiotem sporów. Korzenie tych podziałów odnajdujemy w wielkim konflikcie społecznym lat 80., który trwale podzielił Polaków na zwolenników PRL-owskiej władzy i zwolenników „Solidarności”. „Dziś podział ten uległ dalszej ewolucji. Z jednej strony nieco się zatarł, gdyż pewna część respondentów obecnie lepiej rozumie i docenia działania dawnych przeciwników. Z drugiej zaś, powstały nowe płaszczyzny sporu dotyczące skutków zrealizowanych przemian. Po obu stronach dawnego konfliktu pojawiły się nowe obozy zadowolonych i niezadowolonych” – dodaje Mielczarek.

Badanie zrealizowano w ramach projektu „Świadomość wielkiej zmiany: społeczna percepcja roli »Solidarności« w upadku komunizmu w Polsce” pod kierunkiem dr Adama Mielczarka w dniach 24 maja – 10 czerwca br. na 982-osobowej próbie losowej Polaków mających 49 lat i więcej.

2012-12-13 14:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kościół, który się dzieje

Kościół nigdy się nie starzeje, gdy kocha miłością Jezusa Chrystusa. Miłość szuka jednak sposobu, aby ujawnić swą moc i piękno. Przez ponad dwa tysiące lat miłujący Chrystus odnawia swój Kościół. Kościół ciągle się reformujący. Dopóki kocha, ma szansę znowu stać się młodym

Mówiąc więc o znakach czasu, należałoby najpierw zdefiniować samo pojęcie „znaki czasu”, a także wyjaśnić – co to jest „teologia znaków czasu”. Otóż znaki czasu są to zjawiska, które z racji swego upowszechnienia i częstotliwości charakteryzują epokę, określony czas i za pośrednictwem których zostają wyrażone właściwe dla danej epoki aspiracje oraz potrzeby ludzkie. Teologia czasów oznacza zaś refleksję teologiczno-pastoralną nad tymi zjawiskami. Kościół Chrystusowy ma obowiązek je badać i wyjaśniać w świetle Ewangelii. Jego posługę, ze względu na zmienną rzeczywistość, powinien charakteryzować dynamizm. „Ecclesia semper reformanda”. Kościół ciągle się reformuje – nie tyle ze względu na siebie samego, ile na służbę w świecie. Zmieniający się świat i ludzie w nim żyjący kreują ciągle nowe wyzwania. Zadaniem Kościoła jest więc reagowanie na znaki czasu. „Ecclesia semper reformanda”. Co było znakiem czasu dla Benedykta XVI i Franciszka? Benedykt XVI wskazywał na problemy z dotychczasowym językiem przekazu wiary, który, jego zdaniem, utracił zdolność przemawiania do ludzi. Papież diagnozując sytuację Kościoła, stwierdził: „Ten, który przyszedł, jest wciąż Przychodzącym”. Zdaniem Benedykta XVI, „Przychodzący” bywa przedstawiany za pomocą prawdziwych, ale zarazem przestarzałych formuł, które w kontekście naszego życia już nie przemawiają i zdarza się, że nie są już dla nas zrozumiałe. Trzeba zatem spróbować wypowiadać tę rzeczywistość na nowy sposób. Papież dodaje, że może się to udać tylko wtedy, gdy ludzie będą żyli Przychodzącym. Kilka miesięcy później papież Franciszek potwierdził diagnozę swojego poprzednika, mówiąc: „W życiu Kościoła istnieją struktury nieaktualne, które trzeba odnowić. Trzeba, aby Kościół był rozumiany przez to, co mówi i robi”. Po czym dodał: „Kościół musi się zawsze reformować. On jest dynamiczny i odpowiada za sprawy związane z życiem”. Kolejny znak czasu dla obydwu Papieży stanowi nadaktywność duszpasterska, której towarzyszy zanik modlitwy. Benedykt XVI powiedział: „Z wnętrza egzystencji przychodzący Chrystus jest możliwy do przetłumaczenia w taki sposób, aby mógł być obecny w horyzoncie zsekularyzowanego świata”. W tej zachęcie do nowego działania na rzecz ewangelizacji Benedykt XVI przestrzega przed popadaniem w aktywność. Jakby gdzie indziej upatrywał mocy oddziaływania niż tylko w ilości podejmowanych inicjatyw duszpasterskich. Jest tak wiele do zrobienia, że można by było nieustannie działać. Jednak jest to błędne myślenie. Nie popadać w aktywizm oznacza zachować „consideratio”, perspektywę, ogląd, dogłębne spojrzenie, czas wewnętrznego bycia z Bogiem, aby z Nim i poprzez Niego sprawy rozważać, dostrzegać je i radzić sobie z nimi. Wskazując na zadania Kościoła, Benedykt XVI mówi: „Nie jesteśmy żadnym zakładem produkcyjnym, żadnym przedsiębiorstwem nakierunkowanym na zysk. Jesteśmy Kościołem. To oznacza wspólnotę ludzi, którzy wierzą”. Naszym zadaniem nie jest wyprodukowanie jakiegoś produktu ani osiągnięcie sukcesu w obrocie towarami. Naszą misją jest życie wiarą, głoszenie jej, a zarazem utrzymanie wewnętrznej łączności z Chrystusem. W tej samej tonacji mówi papież Franciszek: „Duszpasterstwo ma skupić się na tym, co istotne – czyli na Jezusie Chrystusie. Przebywanie z Jezusem – adorowanie Jezusa. W ten sposób w naszych sercach rodzi się miłość i czułość. Jeśli tego nie robimy, to jak my, biedni grzesznicy, możemy rozpalać serca innych?”. Czytanie znaków czasu przez papieży i pokazywanie, co jest istotne dla Kościoła, może nam pomóc w praktyce duszpasterskiej. Podejmując refleksję na temat znaków czasu, warto zastanowić się jeszcze nad następującymi trzema kwestiami. Po pierwsze – w zakończonym niedawno Roku Wiary doświadczyliśmy próby wiary, jaką jest zmasowany atak na Kościół i księży. Po drugie – jesteśmy świadkami spektakularnego objawienia się grzechu w Kościele – „mysterium iniquitatis”. Po trzecie – zaskakuje nas styl działania i widzenie Kościoła papieża Franciszka. U jednych rodzi się opór przed nowym, u innych budzi się lęk. Część go nie rozumie, inni widzą w nim nowe Boże tchnienie, szansę dla Kościoła. Gubimy się w tym nowym. I to jest również dla nas znak czasu. Powstaje też obawa, aby przez naszą niewierność natchnieniom Ducha Świętego nie opóźniać dzieła Bożego w Kościele. „Ecclesia semper reformanda”. Aby móc się w tym wszystkim odnaleźć, spójrzmy na to, co mówi i robi papież Franciszek. Można zauważyć, że Papież nie tyle zajmuje się teoretyczną refleksją nad Kościołem, ile raczej stara się przez swoją posługę urzeczywistniać Kościół. Dzięki jego aktywności Kościół „wydarza się”, a my możemy mieć poczucie bycia Kościołem. W nauczaniu papieża Franciszka pojawiają się trzy obrazy Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Abp Wojda: duszpasterze męczennicy są zaczynem cywilizacji miłości

- Duszpasterze męczennicy są zaczynem cywilizacji miłości, do której nas wszystkich wzywa Chrystus. To wezwanie jest szczególnie ważne w przeżywanym Roku Świętym, w szczególnym czasie łaski, jaki jest nam dany, abyśmy się pojednali, wybaczyli sobie wzajemne urazy i weszli na drogę świętości - mówił abp Tadeusz Wojda, który przewodniczył Mszy św. w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w ramach dzisiejszych ogólnopolskich obchodów Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

CZYTAJ DALEJ

Sztangista Grzegorz Kleszcz: Jan Paweł II przyniósł mi uwolnienie

2025-04-30 08:12

[ TEMATY ]

świadectwo

"Któż jak Bóg" YT

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Fanom sportu Grzegorz Kleszcz kojarzy się przede wszystkim jako wybitny sztangista, mistrz Polski, brązowy medalista Mistrzostw Europy (2001), trzykrotny olimpijczyk (2000, 2004, 2008). Ale jego życie to również historia wielu zranień z dzieciństwa, afery dopingowej i licznych kontuzji, a wreszcie depresji, zniewoleń i uzależnień, które przyszły po zakończeniu kariery sportowej.

Nadużywałem alkoholu, "leczyłem się" marihuaną. Uciekałem od tej rzeczywistości coraz bardziej, znalazłem się nad krawędzią przepaści. Wychodziłem w lesie na polanę i krzyczałem do nieba, że ja nie chcę pełzać. Ja chcę latać. Boże, co ja mam robić i jak?! - wyznaje sportowiec.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję