Piotr Dokurno - Sulęcin:
W trzecią niedzielę miesiąca przemierzam ulice mojego miasta, niosąc Pana Jezusa tym wszystkim, którzy z powodu choroby nie mogą Go przyjąć w świątyni. Wielu ludzi czyni gest szacunku wobec Jezusa Eucharystycznego, wielu również przechodzi obojętnie - ale pewnie Jezus miał zawsze przyjaciół, wrogów i obojętnych wobec Jego osoby ludzi.
Uważam za bardzo ważne, że osoby chore, żyjące na co dzień wiarą, mogą przyjąć Pana Jezusa częściej niż raz w miesiącu z rąk kapłana. Dla osób, które odwiedzam, jest to bardzo ważny czas. Nierzadko cała rodzina gromadzi się z osobą chorą i uczestniczy w spotkaniu z Jezusem w ich domu. Osoby, które odwiedzam, dzielnie znoszą swoje cierpienie.
Każda taka niedziela jest również dla mnie bardzo ważnym czasem oraz umocnieniem duchowym. Osoby cierpiące ofiarowują swój ból w wielu intencjach Kościoła i świata, modlą się również za mnie, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Również wołam za nimi w swoich modlitwach. Wierzę, że ich cierpienie ma ukryty, głęboki sens, który jest częścią Bożego planu wobec Kościoła i każdego z nas.
Janusz Życzkowski - Zielona Góra:
Reklama
Od kilku lat w naszej diecezji powołani dekretem biskupa ordynariusza pełnią posługę nadzwyczajni szafarze Komunii św. Poszerzają oni krąg osób, które towarzyszą ludziom chorym, starszym czy niepełnosprawnym. Są to osoby świeckie - mężczyźni odpowiednio przygotowani, których podstawowym zadaniem jest udzielanie Komunii św. wspomnianym osobom w domach prywatnych i szpitalach.
Będąc w pełni sił, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z łaski, jaką jest możliwość uczestnictwa we Mszy św. i przyjmowania Ciała Pańskiego. Moment choroby, zwłaszcza długotrwałej, czy stan terminalny uzmysławia potrzebę umocnienia tym Sakramentem. Brak spotkania z Jezusem Eucharystycznym w niedzielę dla kogoś, kto regularnie uczestniczył we Mszy św. i w życiu parafii, jest szczególnie dotkliwy. Kapłani z racji zwiększonych w tym dniu obowiązków nie są w stanie odwiedzać chorych z Komunią św. Czynią to, oczywiście, w wyznaczone dni, ale problem pozostaje.
Tutaj jest właśnie miejsce dla nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Osoba chora może wyrazić wobec przychodzącego kapłana życzenie, aby mogła przyjmować Komunię św. w niedzielę z rąk szafarza. Nie wyklucza to, oczywiście, dotychczasowych wizyt kapłana.
Wiosną zeszłego roku ksiądz proboszcz zlecił mi, za zgodą chorej p. Kazimiery, zanoszenie jej Komunii św. w każdą niedzielę. Po Mszy św., klęcząc u stopni ołtarza, przejmowałem z rąk kapłana bursę z Hostią i wraz z czekającym na mnie jej mężem udawałem się do ich domu. Chora oczekiwała na przyjęcie Ciała Pańskiego po wysłuchanej Mszy św. w radiu. Bywało, że pozostawałem na dłuższą rozmowę. Nie sposób przecenić możliwości ubogacenia się spotkaniem z osobą cierpiącą. Osoby, które im posługują, wiedzą o tym najlepiej. P. Kazia odeszła do Pana w same święta Bożego Narodzenia.
Osobiście myślę, że dała świadectwo wiary, świadomie korzystając z tego niezrównanego Daru, przyjmując Go z moich rąk. Dla mnie zaś jest to radość i zadziwienie, że Pan Jezus powierza się rękom zwykłego człowieka, czyniąc go swoim narzędziem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ryszard Klimczuk - Bobowicko:
Od 5 lat pełnię posługę nadzwyczajnego szafarza Komunii św. w parafii w Bobowicku. Oprócz mnie posługę tę pełnią panowie Andrzej i Piotr. Posługujemy w czasie niedzielnych i świątecznych Mszy św., pomagając w rozdawaniu Ciała Pańskiego. Coraz częściej także, dzięki naszej pomocy, uczestnicy uroczystych Mszy św. mogą przyjmować Komunię św. pod dwoma postaciami. Nadto każdy z nas ma przydzieloną przez księdza proboszcza grupę osób starszych bądź chorych, do których systematycznie udajemy się w każdą trzecią niedzielę miesiąca zaraz po zakończeniu Mszy św. porannej o godz. 9.00, zanosząc Chrystusa w Komunii św. Od pewnego czasu dwóch nadzwyczajnych szafarzy zanosi chorym Pana Jezusa w każdą niedzielę.
Stale mam w pamięci słowa zachęty i pouczenia skierowane do nas przez bp. Adama Dyczkowskiego zawarte w upoważnieniu do pełnienia naszej posługi: „Niech ta nadzwyczajna święta posługa bliskości Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie będzie źródłem pogłębienia własnej więzi z Chrystusem oraz przyczynia się do ożywienia życia Bożego w parafii i uświęcenia tych, wobec których będzie pełniona”. Ta nadzwyczajna posługa jest dla mnie nie tylko zaszczytem, ale przede wszystkim wyzwaniem i przynagleniem do nieustannego pogłębiania własnej więzi z Odwiecznie Miłującym.
Z perspektywy kilkuletniego posługiwania coraz bardziej uświadamiam sobie istotę i znaczenie Eucharystii w życiu człowieka starszego wiekiem, często schorowanego, niepełnosprawnego, nierzadko zagubionego egzystencjalnie. Mogąc osobiście zanieść Pana Jezusa do domu, doświadczam nie tylko dużo radości, wdzięczności i akceptacji ze strony schorowanej siostry czy brata oczekujących tego niezwykłego spotkania, w którym karmią się żywym Bogiem. Każdorazowo stanowi to i dla mnie ogromne przeżycie płynące z wiary w Jego obecność.
Ten rodzaj spotkania z Bogiem w Eucharystii pozwala mi odkrywać jej zadziwiające działanie. Osoby, które systematycznie karmią się Eucharystią, inaczej przeżywają swój ból, swoją starość, chorobę, własne ułomności i ograniczenia, lęki i obawy. Patrzą na swoje słabości jakby z innej perspektywy, z Bożej perspektywy. Oglądają wszystko to, co trudne, oczami wiary, potrafią twórczo akceptować swoje cierpienie, mają większą świadomość jego tajemnicy, ale i sensu. Można powiedzieć, że ich cierpienie się nie marnuje. Często dzielą swój krzyż z krzyżem Chrystusa, jakby łatwiej znoszą cierpienie, ofiarowują je za najbliższych z rodziny. Z podziwem patrzę na zmęczone, cierpiące, a jednocześnie uśmiechające się niekiedy przez łzy twarze sióstr i braci oczekujących i stęsknionych „chleba, który trwa na wieki” i daje pokój. Dowiaduję się, iż tylko dzięki Eucharystii w ich życiu jest mniej bólu i cierpienia duchowego, mniej lęków i obaw, mniej depresji i zwątpień.
Z perspektywy kilkuletniego posługiwania obserwuję również wyraźną zmianę w wewnętrznym nastawieniu ludzi. Nie ma już skrywanych obaw czy niepokoju wobec osoby posługującej - szafarza świeckiego. Liczy się natomiast jakość kontaktu z osobą posługującą, wynikająca nie tyle z naturalnych uwarunkowań osobowościowych, ile raczej z podjętej prze nią świadomie systematycznej pracy nad własnym rozwojem osobowym i duchowym ku większej dojrzałości w wierze.
Władysław Sadecki - Zielona Góra:
Od czasu, gdy zostałem powołany do służby nadzwyczajnego szafarza Eucharystii, czuję, jak wielki spotkał mnie zaszczyt i odpowiedzialność. Zaszczyt, bo w niczym nie zasłużyłem sobie na tę godność, a odpowiedzialność, gdyż mam przynosić Pana Jezusa innym ludziom.
Eucharystia to przemiana czegoś powszedniego w sacrum, w rzecz świętą. Aby dobrze wykonywać powierzone mi zadanie, najpierw muszę przemieniać się i nawracać, muszę na każdej Eucharystii prosić o przemianę mojego „ja”, mojego egoizmu w miłość i w dobro, by moje myśli, słowa i czyny mogły być darem dla drugiej osoby.
Niebawem rozpocznę posługę zanoszenia Chrystusa chorym do ich domów. Z tego powodu jest w moim sercu radość, ale również i trochę niepokoju. Niepokój wynika z tego, że jestem tylko grzesznym człowiekiem, a będę sprawował czynności święte i nadprzyrodzone. Nie wiem też, jak będę przyjęty przez chorych i ich rodziny. Chciałbym się z nimi zaprzyjaźnić, ale w taki sposób, że najważniejszy nie będę ja, ale Pan Jezus, którego ja będę tylko przynosił. To On daje siły, zdrowie i radość w sercu. Bo tylko Chrystus, którym karmić się będzie osoba chora, może przemienić jej serce tak, aby mogła oddać i ofiarować swoje słabości i cierpienia Jezusowi w nadziei na lepsze jutro.