Reklama

Obrona Lwowa (1) listopad 1918 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pod koniec I wojny światowej, gdy monarchia Habsburgów chyliła się ku upadkowi, i we wszystkich krajach koronnych panował nieopisany chaos i zamęt, większość polskich ziem pozostawała jeszcze pod okupacją zaborców. Kraków stał się ośrodkiem myśli i czynów niepodległościowych. Stąd wyruszyli legioniści, aby w całej wschodniej Galicji i we wszystkich zakątkach Polski tworzyć potajemnie polskie zbrojne oddziały i organizacje wojskowe. Wówczas, gdy zaledwie powstawały zręby państwowości polskiej Lwów, pozbawiony zorganizowanej obrony padł łupem zamachu, który został przygotowany przez centralny rząd wiedeński i wyższe władze wojskowe, oraz reprezentantów narodowości ukraińskiej. Austria pozbawiona wszelkiej godności i poddająca się bez najmniejszej próby oporu biegowi wypadków, w ten właśnie sposób mściła się na galicyjskich Polakach za nielojalność wobec niej. Dziwny to był czas - czas strasznej wojny i nieustających zmagań wielu narodów, a zarazem czas piękny, z widniejącą na horyzoncie wolnością.

Od dłuższego czasu we Lwowie krążyły pogłoski o przygotowywanym przez ukraińską armię zamachu na miasto. Ukraińcy, którzy byli lojalni względem władz wiedeńskich liczyli na pomoc z ich strony. Wśród mieszkańców panował nastrój przygnębienia, zatruwający radość z odzyskiwanej niepodległości. Trudno jednak było wierzyć w te niepokojące wiadomości - dwa narody żyjące od wieków w najbliższych stosunkach miałyby teraz przelewać bratnią krew?

Wszystko było niejasne i dalekie. Ostatni dzień października 1913 r. zbliżał się ku końcowi, szary i mglisty nie zachęcał nikogo do wyjścia z domu. Wcześniej niż zwykle zapalono lampy uliczne, które i tak niewiele dawały światła otoczone gęstą lepką mgłą. Przez puste ulice rzadko ktoś przechodził, śpiesząc jak było to tylko możliwe do ciepłego mieszkania. Co chwilę przemykał tramwaj hałasując głośnym sygnałem. Od strony Głównego Dworca jechały tramwaje zapełnione młodymi ludźmi, zmierzającymi w kierunku centrum miasta. W pobliżu niektórych domów akademickich panowało ożywienie; to młodzież z całej Polski przybyła do Lwowa na pierwszy Zjazd Akademicki, wszystkie ugrupowania i organizacje młodzieżowe wysłały swoich reprezentantów. Domy akademickie pełne były przybyszów, werwa i humor towarzyszyły młodym ludziom, choć i tu, jak zły duch krążyły niepokojące pogłoski. Najczęściej pokpiwano sobie z nich. Wnet ucichły gwary, młodzież rozeszła się na odpoczynek przed mającym odbyć się następnego dnia Zjazdem. Szybko zapadała noc, opustoszały ulice, nieprzenikniona mgła przesłoniła miasto pogrążone we śnie. W mrokach nocy bieliły się górujące ponad miastem wierzchołki wież lwowskich kościołów. Zegary niezmiennie wybijały godziny - mijał czas. Noc, zdawać by się mogło, jak każda inna późno-jesienna noc. Tej nocy nie wszyscy jednak spali, z godziny na godzinę ważyły się losy miasta, zapadały decyzje tak brzemienne w skutkach. Na wieży ratuszowej wybiła północ. Cicho stąpając pod murami domów przesuwały się jakieś cienie, w słabym świetle lamp podobne do zjaw nocnych. Ściszone głosy, padające hasła czy zawołania wypowiadane w kilku językach stwarzały niesamowitą scenerię. Wokół gmachu ratusza wszczynał się jakiś ruch, początkowo nieznaczny i ostrożny. Wkrótce w niektórych budynkach zapłonęły światła, trzaskały bramy, cisza nocna została brutalnie przerwana. "Tajemnicze" postacie przystąpiły do akcji - zamach na Lwów został dokonany.

Stare lwy spod ratusza z kamiennym spokojem patrzyły na bieg historii, którego sensu nie pojmowały. Ranek 1 listopada - Dzień Wszystkich Świętych. Ludzi udających się na cmentarze oszołomił widok ukraińskich flag rozwieszonych na głównych gmachach. Plakaty z odezwami do mieszkańców i pancerne samochody na ulicach uświadomiły wszystkim sytuację. Kilkunastotysięczna armia ukraińska, wspomagana przez siły austriackie, bez trudu opanowała nieprzygotowane do obrony miasto.

Istnienie kilku grup wojskowych we Lwowie nie mających wspólnego dowództwa, znikoma ilość załogi, nie dawały żadnych szans obrony. Polacy nie pogodzili się ze stanem, jaki zaistniał. Ukraiński zamach sprowokował bratobójcze walki. Powstała samorzutnie obrona miasta. Pierwsze walki miały charakter powstańczy i trudno było je skoordynować, bił się każdy, kto zgłosił się do szeregów. Pierwszy odcinek obrony pod dowództwem legendarnego kapitana Zdzisława Tatara-Trześniowskiego, dowódcy formującego się batalionu lwowskiego Wojsk Polskich, odpiera atak nieprzyjaciela, następnie z szaleńczą brawurą uderza na koszary policji, zdobywa potrzebną broń i amunicję. Sukces tej pierwszej akcji zapoczątkuje w rezultacie powstanie następnych odcinków obrony.

cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poważna awaria systemu numeru alarmowego 999. Chodzi o pogotowie ratunkowe

2025-08-27 13:40

Adobe Stock

Poważna awaria numeru alarmowego 999. Problem dotyczy systemu informatycznego pogotowia ratunkowego. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że chodzi awarię serwera baz danych Systemu Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego. Zapewniono, że pacjenci mają dostęp do pomocy.

W środę chwilę przed godziną 10:00 awarii uległy systemy baz danych Systemu Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego - informuje na stronie internetowej Krajowe Centrum Monitorwania Ratownictwa Medycznego.
CZYTAJ DALEJ

Proboszcz z Gazy: zostajemy na miejscu. Chcemy nadal służyć wszystkim

2025-08-27 14:31

[ TEMATY ]

strefa gazy

Parafia Świętej Rodziny

proboszcz z Gazy

służyć wszystkim

zostajemy

Vatican Media

Ojciec Romanelli zapowiada, że on i inni księżą oraz siostry zakonne pozostaną w Gazie mimo działań wojennych

Ojciec Romanelli zapowiada, że on i inni księżą oraz siostry zakonne pozostaną w Gazie mimo działań wojennych

Proboszcz i inni zakonnicy z parafii Świętej Rodziny w Strefie decydują się nadal „służyć potrzebującym, starszym, chorym” w Gazie, pomimo działań wojennych. Wojna trwa, bombardowania nie ustają, ludzie potrzebują wszystkiego, ale – jak mówi zakonnik Mediom Watykańskim – „jesteśmy w rękach Pana i ufamy, że z pomocą tak wielu dobrych ludzi na świecie to się zatrzyma”.

CZYTAJ DALEJ

2 600 km za dobrą żonę, czyli o zaręczynach i ślubach w drodze na Jasną Górę

2025-08-27 18:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

droga

zaręczyny

#Pielgrzymka

śluby

Niedziela Łódzka

W czasie pielgrzymki na Jasną Górę żonę lub męża można sobie wymodlić, poznać i poślubić. - Przy okazji przeprowadzić test; czy ta „upatrzona druga połowa” nie jest przypadkiem „siebielubkiem”, marudą, czy rano z uśmiechem wstanie i maszeruje, a może potrafi śpiewać - dopowiadają nowożeńcy. Oświadczyny czy śluby to jedne częstych wydarzeń podczas pielgrzymek pieszych czy rowerowych na Jasną Górę.

To w drodze do Częstochowy wiele i wielu wypatrzyło swoją „drugą połówkę”, tak jest w przypadku i tegorocznych nowożeńców i narzeczonych. A tych na pielgrzymkowych szlakach nie brakowało.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję