W dzisiejsze święto Chrztu Pańskiego Ojciec Święty udzielił w Kaplicy Sykstyńskiej sakramentu chrztu świętego 27 niemowlętom: 12 chłopcom i 15 dziewczynkom. W improwizowanej homilii wezwał rodziców, by przekazywali swoim dzieciom wiarę.
Franciszek przypomniał, że na początku uroczystości rodzicom zadano pytanie: „o co prosicie dla swoich dzieci?” I wszyscy odpowiedzieli: „o wiarę”. Papież podkreślił, że ta wiara, którą małe dzieci otrzymują dzisiaj w Duchu Świętym będzie się musiała rozwijać. Chodzi nie tylko o nauczenie ich prawd wiary, co będzie miało miejsce w katechezie, ale przede wszystkim o jej przekazanie poprzez przykład życia.
Ojciec Święty zaznaczył, że zadanie to wypełnia się w domu, gdyż wiara musi by zawsze przekazywana w języku rodziny. Zachęcił, by uczyć dzieci czynienia znaku krzyża, ale także by widziały miłość małżonków.
W tym miejscu Franciszek zachęcił rodziców, by unikali kłótni w obecności dzieci, to bowiem rozbudza w nich niepokój. Na zakończenie swej krótkiej homilii papież raz jeszcze podkreślił, że głównym zadaniem rodziców jest przekazywanie wiary.
Większość ochrzczonych dziś niemowląt to dzieci pracowników różnych instytucji Państwa Watykańskiego i Stolicy Apostolskiej.
Eucharystię z Ojcem Świętym koncelebrowali m.in. kard. Konrad Krajewski, oraz arcybiskupi Georg Gänswein, Giampiero Gloder i Fernando Vérgez,
Czworo nowych chrześcijan to radość dla całej wspólnoty Kościoła
W tym roku cztery osoby dorosłe, po odpowiednim przygotowaniu, mogły podczas Wigilii Paschalnej przystąpić do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej: chrztu, bierzmowania i Komunii św. Liturgii Wigilii Paschalnej przewodniczył bp Krzysztof Nitkiewicz, który przypomniał w kazaniu, że chrzest nierozerwalnie wiąże ochrzczonego z Chrystusem i zobowiązuje go do życia zgodnego z Ewangelią. Czasami oznacza to męczeństwo na wzór ukrzyżowanego i zabitego Zbawiciela, czego doświadczają chrześcijanie w Syrii, Iraku, Jemenie oraz w innych częściach świata. – Nie można jednocześnie wykluczyć chrześcijańskiego męczeństwa w Polsce. Osoby odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo wiedzą na ile realne jest zagrożenie ze strony islamskich terrorystów. Mamy za to rodaków, którzy fanatycznie nienawidzą Chrystusa i Kościoła. Wystarczy poczytać wpisy na forach internetowych, przyjrzeć się tytułom prasowym i programom telewizyjnym. Ileż tam nienawiści do Kościoła katolickiego, do księży, sióstr zakonnych i świeckich zaangażowanych w obronę życia lub w działalność ewangelizacyjną. Wierne wypełnianie obowiązków chrześcijańskich, dochowywanie złożonych Bogu przyrzeczeń i ślubów spotyka się w zlaicyzowanym i liberalnym środowisku jeśli nie z otwartą agresją, to z dyskryminacją, pogardą i kpinami. Czy nie otwieramy w ten sposób drzwi dla wojującego islamu oraz różnych totalitarnych ideologii? Wierne naśladowanie Chrystusa wymaga od nas odpowiadania życzliwością na wrogość z jaką się spotykamy jako ludzie wierzący. Nasze poglądy i postawa nie mogą jednak pozostawiać wątpliwości. Nie wstydźmy się być apologetami wiary katolickiej, gdyż to nas umocni, a jednocześnie pomożemy innym, którzy czują się słabi, nie znają Chrystusa, albo od Niego odeszli. To zadanie wynika z sakramentu chrztu, podobnie jak Boża łaska i charyzmaty uzdalniające nas do wypełniania chrześcijańskiego powołania – apelował bp K. Nitkiewicz.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
Dzisiaj w Niepokalanowie odszedł do Domu Ojca o. Stanisław Maria Piętka, jeden ze współtwórców Niepokalanowa Lasku w jego obecnym kształcie.
O. Piętka był franciszkaninem konwentualnym, duchowym synem św. Franciszka i św. Maksymiliana Kolbe, byłym gwardianem klasztoru w Niepokalanowie i wieloletnim prezesem Zarządu Krajowego Rycerstwa Niepokalanej. Świadectwem swojego życia i miłości Boga, Maryi i drugiego człowieka zawsze pomagał przybliżać się ku Niepokalanej, którą kochał i był przez całe swoje życie całkowicie Jej oddany, szerząc nabożeństwo do Matki Bożej w całej Polsce.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.