Na tle jesiennej scenerii, pełnej pożółkłych liści, smutnych 
melodii i przyciszonego rytmu codzienności, wkraczamy na cmentarz. 
Blask zniczów, chybotliwe płomyki lampek. Stajemy nad grobami tych, 
którzy poprzedzili nas w drodze do wieczności. Nasuwają się myśli 
o sensie, o celu naszej egzystencji, o celowości naszego działania, 
o tej nie dającej się uniknąć konieczności umierania. Stajemy wobec 
zagadki życia twarzą w twarz.
  Podległy zmienności człowiek nie tylko żyje w czasie, 
ale czasowość należy do fundamentalnych wymiarów jego bytu, stanowi 
dla życia człowieka podstawową kategorię. Mędrzec Pański zauważył: "
Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy 
pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i 
czas wyrywania tego, co zasadzono" (Koh 3, 1-2). Śmierć stanowi los 
wspólny wszystkich ludzi, "drogę [przeznaczoną ludziom na] całej 
ziemi" (1 Krl 2, 2; por. 2 Sm 14, 14; Syr 8, 7).
  Na śmierć, na umieranie zwykliśmy patrzeć przez pryzmat 
bólu, cierpienia i upokorzenia. Śmierć, ten rzecznik nienasyconej 
otchłani (por. Prz 27, 20), posiada rysy czegoś, co przychodzi z 
dołu. Jej zgubne zbliżanie daje się wyczuć w każdej chorobie i we 
wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwach. Śmierć tkwi w nas także w 
postaci strachu przed cierpieniem, przed opinią publiczną, utratą 
swojego dobytku. Śmierć niewątpliwie pozostaje dla człowieka głębokim 
misterium. Jest także faktem bolesnym, szczególnie kiedy odchodzi 
od nas ktoś bliski.
  Najgłębszy smutek i świadomość kruchości ludzkiej egzystencji 
wynika właśnie z czasu: nie da się go ani zatrzymać, ani cofnąć, 
wszystko przemija, znika bezpowrotnie, zmierza do swego nieubłaganego 
kresu. Z woli Boga porządek mijającego, pędzącego czasu zostanie 
zawsze taki sam, ale człowiek będzie w pewnym momencie swojego życia 
wyprowadzony poza granice czasu i wyłączony z tego nurtu mijających 
dni i godzin, a włączony w nowy, zupełnie inny układ, w którym czas 
nie będzie miał już znaczenia.
  Śmierć kończy istnienie człowieka tylko w tej formie, 
którą nazywamy czasem. Ona jest wyzwoleniem z wszelkich udręczeń 
i cierpienia. Śmierci i życia nie sposób rozdzielić. Śmierć jest 
dla człowieka równie doniosłym momentem, jak narodziny i życie. Między 
śmiercią człowieka i narodzinami dziecka istnieje podobieństwo. Podczas 
narodzin dziecko zostaje wypchnięte z ciasnoty matczynego łona i 
jest zmuszone opuścić dotychczasowe, bezpieczne miejsce swojego schronienia. 
Zostaje wystawione jakby na zagładę, jednocześnie otwiera się przed 
nim nowy szeroki świat, świat współistnienia, miłości, światła. Kiedy 
człowiek umiera, dzieje się podobnie. Gwałtownie opuszcza ciasną 
przestrzeń swojego dotychczasowego powiązania ze światem, jednocześnie 
nawiązuje nowy, rozciągający się na całe uniwersum kontakt ze światem, 
człowiek wkracza w świat przeniknięty Chrystusem.
  Śmierć jest ostatnim wydarzeniem, które spotyka człowieka 
na ziemi. Jeden ze współczesnych poetów napisał, że każdy ma własną, 
sobie przypisaną śmierć - jedyną i nieodwracalną jak ostatnie słowo 
życiorysu. Niezależnie od tego, jak długo człowiek żyje, pisze unikalny 
życiorys i wplata się w tkaninę ludzkich dziejów. Nie tylko po niej, 
ale przez nią i dzięki niej zaczyna się wieczność. Śmierć decyduje 
o wieczności. Wieczność nie ma nic wspólnego z czasem. Nie jest ona 
sumą wszystkich czasów, które składają się na byt doczesny świata. 
Wieczność jest niepojętym przeciwstawieniem czasu, od którego dzieli 
ją nieprzebyta przepaść.
  Gdyby grób miał być podsumowaniem, kresem ludzkiego życia, 
jakiż sens miałoby wówczas życie? Jaki sens miałby sam człowiek? 
Chrześcijańskie spojrzenie jest pełne Bożego optymizmu, pozwala w 
śmierci dostrzec przejście do nowego życia, wyjście na spotkanie 
z Bogiem. Chrześcijańska liturgia pogrzebowa - która posługuje się 
wyłącznie czasem teraźniejszym i przyszłym - każe nam traktować zmarłych 
nie jak unicestwionych, ale jako żyjących: "Albowiem życie Twoich 
wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy" (Prefacja o zmarłych)
. Śmierć jest zanurzeniem w śmierci i w zmartwychwstaniu Chrystusa, 
który powiedział: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem (...). Każdy, 
kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11, 25-26). Na innym 
miejscu Pan Jezus uspokaja nas i wycisza strach przed śmiercią: "
Niech się nie trwoży serce wasze (...). A gdy odejdę i przygotuję 
wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i 
wy byli tam, gdzie Ja jestem" (J 14, 1-3). Tak jak Chrystus zmartwychwstał, 
tak i my powstaniemy kiedyś do nowego, lepszego życia. Z tego faktu 
spłynęło światło rozjaśniające mroki ludzkich rozstań, beznadziejność 
doświadczenia ludzkiej egzystencji.
  W świetle tych prawd towarzysząca nam od urodzenia śmierć 
nie powinna nas przerażać. Wszystko zależy od tego, jaką damy odpowiedź 
na pytanie: czy śmierć jest końcem wszystkiego? Myślenie o śmierci 
człowieka wierzącego jest myśleniem realistycznym, jest myśleniem 
z perspektywą, myśleniem o przyszłości. Jeśli wierzysz, że istnieje 
Bóg, który cię kocha, to śmierć oznacza powrót dziecka do Ojca, tam, 
gdzie zaczyna się życie w wiecznym TERAZ.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
