Reklama

Trwajcie mocni w wierze

Mocni wiarą, mocni życiem

Jak się okazuje, hasło papieskiej pielgrzymki do Polski: „Trwajcie mocni w wierze” nie jest oderwane od rzeczywistości. Są ludzie, którzy na co dzień są mocni wiarą i mocni życiem.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Otylia Jędrzejczak:

Wiara to podstawa

Wiara to podstawa, bez której nie byłoby tego wszystkiego, jak bez modlitwy nie ma żadnego mojego startu.

Reklama

Znajomi i kibice mówią na nią pieszczotliwie „Oti” albo „Motylek”. Kiedy zdobywała medale na pływackich mistrzostwach świata w Montrealu, potem dwa - podczas mistrzostw Europy w Berlinie czy aż trzy na olimpiadzie w Atenach, cała Polska była z niej dumna. Triumfowała ustanawiając rekord świata na dystansie 200 metrów stylem motylkowym. Uznała, że to największy sukces, o jakim mogła marzyć. Wraz ze sławą przyszły pieniądze. Wielkie i bogate firmy zabiegały o jej wizerunek na reklamach swoich wyrobów. Została Sportowcem Roku 2004. Przekazała swój wymarzony złoty medal olimpijski z Aten zwycięzcom licytacji, którzy zapłacili za niego 257 tys. zł. Pieniądze trafiły do Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Euforia, która towarzyszyła pływaczce wraz z nieprzerwanym pasmem sukcesów, niejednemu mogłaby zawrócić w głowie. Dlatego po ważnych zawodach jeździła do Lichenia, aby w Sanktuarium Matki Bożej spędzić parę dni. - Mogę się tam wyciszyć i nabrać dystansu do wszystkiego - mówiła w wywiadach dla prasy. Podkreślała, że jest katoliczką i wiara w jej życiu jest bardzo ważna. - To podstawa, bez której nie byłoby tego wszystkiego, jak bez modlitwy nie ma żadnego mojego startu - dodawała. Sanktuarium w Licheniu to jej ulubione miejsce. Mówiła otwarcie: - Jego klimat, Droga Krzyżowa, którą zawsze tam odprawiam, dodają mi sił. Otylia wspomagała finansowo budowę bazyliki. Ufundowała też tablicę w dolnej części świątyni.
Do pływania namówiła młodszego o 3 lata, ukochanego brata Szymona. Chłopak zaczął odnosić pierwsze sukcesy, zapowiadał się na świetnego zawodnika. Rodzinne szczęście zdawało się nie mieć końca. Aż do tragicznego wypadku w październiku 2005 r. Otylia jadąc z dużą szybkością, chcąc uniknąć czołowego zderzenia, uderzyła w drzewo. Szymon zginął na miejscu. Ona wyszła z katastrofy z uszkodzonym kręgosłupem i licznymi obrażeniami. Wielu z tych, którzy nazywali ją dotąd Oti, oświadczyło, że jest morderczynią. Wydawało się, że się już nigdy nie podniesie. W Licheniu za duszę jej brata i o jej zdrowie modlili się księża marianie. Modliła się ona sama. Dodawały jej otuchy listy od chorych dzieci, którym pomogła. I wsparcie wielu ludzi. - Dostałam też dwa naprawdę niesamowite prezenty: różaniec Jana Pawła II i kawałek Jego sutanny - wyznała Otylia, gdy już mogła o wypadku mówić. Wróciła do pływania. - Już nie po to, aby dalej zdobywać medale, ale by pomóc sobie samej - oznajmiła ubrana w czarną suknię, ocierając łzy.

Ewa Tomaszewska:

Każdego roku na pielgrzymce

Z wiary czerpie siłę. Kandydując do Sejmu zobowiązała się do pomocy ludziom biednym, poszkodowanym, niepełnosprawnym.

Reklama

O senator Ewie Tomaszewskiej z PiS można powiedzieć, że to człowiek renesansu, któremu nic co ludzkie nie jest obce. Zawsze ciągnęło ją do sztuki. Do dziś maluje i pisze wiersze, choć sztuka zeszła na drugi plan, gdy wybuchła „Solidarność”. Od 1980 r. pracowała dla związku jak mało kto i nigdy niczego nie dorobiła się na kombatanckiej przeszłości. Nie przyszło jej nawet do głowy, by wystąpić o pieniądze w ramach odszkodowania za represje. Przeciwnie, gdy miewała lepsze okresy finansowe, wspomagała leczenie dzieci z Czarnobyla i fundowała stypendia.
Jako senator współpracuje z mokotowskim Hospicjum Świętego Krzyża i stara się je wspierać. - Bo pracownicy tego hospicjum, poza chorymi terminalnie w domach, zajmują się także ubogimi, bezdomnymi, organizują dożywianie ubogich rodzin - mówi Tomaszewska. Bardzo serio traktuje nauczanie Jana Pawła II, zwłaszcza słowa, że solidarność oznacza „jeden drugiego brzemiona noście”.
Całe dorosłe życie poświęciła ludziom słabym i pokrzywdzonym przez los. Najpierw działając przez lata w „Solidarności” i kierując Biurem Polityki Społecznej, potem w pracy parlamentarnej. Co roku podczas urlopu w sierpniu bierze udział w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę. Wraca z nich z obolałymi stopami, zmęczona, ale pokrzepiona na sercu. Z wiary czerpie siłę. Kandydując do Sejmu zobowiązała się do pomocy ludziom biednym, poszkodowanym, niepełnosprawnym. - Jeżeli jesteśmy ludźmi wiary chrześcijańskiej, trzeba dawać dowody miłości bliźniego - mówi.
Kto ją bliżej zna, wie dobrze, że gdyby doba liczyła 48 godzin, Ewa dawałaby takie dowody nieustannie. Jej biuro senatorskie pełne jest ludzi proszących o pomoc, a ona nie przejdzie obojętnie obok człowieka, któremu trzeba podać rękę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ryszard Rynkowski:

Spróbuj trochę z siebie dać

Uważa, że niekoniecznie swoja wiarę należy bez przerwy akcentować. Chociaż żyjemy w takich czasach, w których warto i należy o Bogu przypominać.

Nawet premier Kazimierz Marcinkiewicz przyznaje, że jest wielbicielem jego talentu. Wielokrotny laureat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, posiadacz Fryderyków, zdobywca wielu „złotych” płyt. Z okazji swoich 50. urodzin spełnił dawne marzenie: zaśpiewał wspólnie z jedną z największych gwiazd światowej wokalistyki Joe Cockerem. Kiedyś występował z zespołem „Vox” śpiewając piosenki w stylu Bananowego songu, potem zaczął ryzykowną karierę indywidualną i w piosenkach stara się przekazać słuchaczom głębsze treści. Choć z postury wydaje się „szorstkim facetem”, nic bardziej mylnego. To człowiek o wielkiej wrażliwości i gołębim sercu.
Bierze udział w festiwalach piosenki religijnej, śpiewa dla dzieci upośledzonych umysłowo. Nie obnosi się z religijnością i sferą własnej duchowości. - Staram się dzielić swoim talentem - podkreśla. - Zdaję sobie bowiem sprawę, że wiele osób żyje gorzej ode mnie. Dzielić się, to także być z kimś - uważa artysta. W refrenie piosenki Dary losu proponuje słuchaczom: „Spróbuj trochę z siebie dać. Tym co mają gorszy świat”.

Dr Tomasz Dangel:

Pomaga dzieciom godnie odejść

Tak dramatyczne wydarzenia, których w hospicjum są świadkami młodzi ludzie, przyspieszają ich dojrzewanie. Czynią ich lepszymi.

Gdy umiera dziecko, często z rozpaczy umiera nadzieja rodziców na jakiekolwiek jutro. Dlatego niezwykłe są podziękowania, jakie do Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci ślą pracownikom i wolontariuszom tej placówki rodzice dzieci, które już odeszły. Mimo bólu po stracie, rodzice dziękują za ofiarność, pomoc podczas choroby dziecka, udzielane im wsparcie. Za ciepło i życzliwość, „że dziecko, mimo nieuleczalnej choroby, nie było pozbawione radości związanych z codziennym życiem”. Hospicjum prowadzi dr Tomasz Dangel, który jako lekarz podjął się niełatwego zadania i zdawałoby się niewdzięcznego. Jego życiowym celem jest pomagać umierającym dzieciom godnie odejść.
Pracując w szpitalu nie był już w stanie patrzeć, jak w beznadziejnych przypadkach męczeni są mali pacjenci, poddawani bolesnym i inwazyjnym zabiegom, gdy właściwie nie można już było ich uratować. Wówczas doszedł do wniosku, że przede wszystkim trzeba im oszczędzić bólu i cierpienia, ulżyć w męczarniach, a najlepszą formą opieki dla tych dzieci jest zabranie ich albo przez rodziców do domu, albo do stacjonarnego hospicjum. - To rodzicom powinno się dać wybór, aby sami go dokonali - uważa.
O wolontariuszach, którzy przychodzą do hospicjum pomagać w opiece mówi, że to wspaniali ludzie. Jest pewien, że czas poświęcony drugiemu człowiekowi na opiekę nie jest czasem zmarnowanym. Uważa, że tak dramatyczne wydarzenia, których w hospicjum są świadkami młodzi ludzie, przyspieszają ich dojrzewanie. Czynią ich lepszymi, w każdym wymiarze społecznym. W sytuacji, gdy w Europie Zachodniej trwa dyskusja na temat eutanazji, a w niektórych krajach śmierć na życzenie stała się nawet prawem człowieka, katolicy mają do odegrania rolę wyjątkową. - My katolicy, nie oczekujemy, że każdy człowiek przyjmie cierpienie w taki sposób jak przyjął Chrystus czy matka Teresa z Kalkuty. I jeśli nawet ustawa wprowadzająca eutanazję zostanie kiedyś przegłosowana, to my dalej będziemy użyteczni dla społeczeństwa poprzez pomoc w ramach hospicjów - zapewnia.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan podjął decyzję ws. domniemanych objawień blisko polskiej granicy

2025-07-09 08:31

[ TEMATY ]

Watykan

Słowacja

Dykasteria Nauki Wiary

objawienia Maryi

Litmanowa

nihil obstat

Jerzy Opioła - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid

Litmanowa. Kaplica z obrazem Matki Boskiej Litmanowskiej

Litmanowa. Kaplica z obrazem Matki Boskiej Litmanowskiej

List Dykasterii Nauki Wiary do arcybiskupa metropolity preszowskiego obrządku bizantyjskiego: liczne owoce duchowe w miejscu domniemanych objawień Maryi, do których miało dojść w latach 1990-1995 w pobliżu niewielkiej miejscowości Litmanowa.

Dykasteria Nauki Wiary kontynuuje swoje działania i – dzięki nowym normom opublikowanym w ubiegłym roku – mogła udzielić zezwolenia (nihil obstat), po ocenie duchowych owoców, odnośnie do domniemanych objawień maryjnych, które miały wydarzyć się w latach 1990-1995 w Litmanowej, na górze Zvir na Słowacji. List prefekta kard. Victora Manuela Fernándeza skierowany jest do arcybiskupa Preszowa dla katolików obrządku bizantyjskiego, Jonáša Jozefa Maxima.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Papież Leon XIV bije rekordy popularności w mediach społecznościowych!

2025-07-12 12:44

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Papież Leon XIV

Red

Oficjalny profil papieski @Pontifex na platformie X (dawny Twitter) ma ponad 53 miliony followersów, natomiast @Pontifex – Pope Leo XIV na Instagramie - 14 milionów. Te dane zaskakują i wskazują, że wybór kardynała Prevosta na papieża stał się także wydarzeniem komunikacyjnym.

Pierwszy post w social mediach Leon XIV zamieścił już w piątym dniu pontyfikatu. Było to przesłanie pokoju: „Niech pokój będzie z wami wszystkimi!”, wypowiedziane z Loggii Błogosławieństw Bazyliki św. Piotra tuż po wyborze. Od tej pory papieskie wpisy (na X) opatrzone zdjęciami lub filmikami (na Instagramie) pojawiają się codziennie, niekiedy po kilka jednego dnia. Wprawdzie obecność Stolicy Apostolskiej na platformach takich jak X (dawniej Twitter) oraz Instagram była zapoczątkowana za pontyfikatu Benedykta XVI, a później kontynuowana przez papieża Franciszka, to jednak Leon XIV zdobył – zaledwie po dwóch miesiącach pontyfikatu! - rekordową, większą niż jego poprzednicy, liczbę obserwujących: na Instagramie jest to 12,6 mln, a na platformie X ponad 53 mln.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję