Reklama

Modlitwa

Jacek Kowalski: czy aktywność i wykonywanie czynności w liturgii są konieczne do kontemplacji?

Dzisiaj uczestnictwo w Mszy Świętej kojarzy się z aktywnością, wykonywaniem czynności. Czy naprawdę jest to konieczne do kontemplacji? - zastanawia się prof. Jacek Kowalski w rozmowie z KAI. Autor książki "Missa Est. Msza Święta Panów Pasków" opowiada o sarmatach, typowo polskich zwyczajach liturgicznych. Czy wyciągano miecz na czytanie Ewangelii? Czy śpiewanie nabożnych pieśni zamiast śledzenia toku liturgii umożliwia jej przeżywanie?

[ TEMATY ]

wywiad

liturgia

Maciej Swirski

Jacek Kowalski

Jacek Kowalski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jacek Kowalski: - Sarmata to mieszkaniec Królestwa Polskiego, Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z czasów kiedy było ono nazywane Sarmacją - czyli od XVI do końca XVIII wieku. Aczkolwiek jeśli mówimy o "Mszy panów Pasków", to chodzi tu o liturgię z czasów po soborze trydenckim - czyli właściwie już Rzeczypospolitej pełną gębą, po Unii Lubelskiej.

KAI: Jakie mamy źródła informacji na temat sposobu przeżywania liturgii w tamtych czasach?

Reklama

- Źródła są rozliczne. Po pierwsze oficjalne, które mówią o tym, jak Msza powinna wyglądać - są Mszały, dokumenty, listy pasterskie które przybywały z Rzymu. Są modlitewniki, ikonografia - obrazy, ryciny. Jest też szereg źródeł pamiętnikarskich, gawędziarskich. To co napisałem i co wydaliśmy z Wydawnictwem Dębogóra można by określić właśnie jako gawędę liturgiczną: nie jest to podręcznik, trudno by było uczestniczyć z tym we Mszy Świętej tak, jak się robi z Mszalikiem; jest to gawęda, która pokazuje na początek: w jaki sposób traktowano budowlę kościoła - przestrzeń sprawowania liturgii i jej symbolikę. Później mówimy o kolejnych etapach liturgii mszalnej, od momentu kiedy ksiądz wchodzi do zakrystii, przebiera się w ornat, następnie wychodzi z zakrystii otoczony ministrantami i zastaje na ołtarzu - lub zanosi do niego przybory potrzebne do sprawowania Mszy świętej; następnie modlitwy, czytania, poprzez kazanie, do Kanonu... Z drugiej strony są dwa momenty zatrzymania: jeden, w którym jest mowa o tym jak Kościół objawia się w literaturze - konkretnie w jednym ze staropolskich tekstów literackich, w którym mamy wizję niebiańskiej świątyni, po której wędruje bohaterka: jest to ewidentnie wizja idealnej świątyni czasów, kiedy odprawiano Mszę po staremu. Z drugiej strony mamy krótki dyskurs, czy rzeczywiście szlachta polska wyciągała szable podczas czytania Ewangelii.

- Czy były elementy specyficznie sarmackie, którymi liturgia w dawnej Rzeczypospolitej odróżniała się się od powszechnej praktyki Kościoła rzymskiego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W gruncie rzeczy była ona sprawowana tak jak w całym Kościele, jednak poszczególne krainy miały swoje cechy specyficzne. Dlatego każdy nie-Sarmata, przybywający do Polski, mógł czuć się na Mszy jak u siebie, a jednak na pewno dostrzegał pewne różnice. Sobór Trydencki usunął z liturgii wiele zwyczajów lokalnych, które - jak uważał - nie były niezbędne. Jednak niektórych nie odważono się ruszyć. I w ten sposób na gruncie polskim zachował się na przykład zwyczaj śpiewania sekwencji, z których jedna przetrwała do dzisiaj jako pieśń adwentowa - "Zdrowaś bądź Maryja".

- A jak to było z tymi szablami: wyciągali je, czy nie wyciągali?

Reklama

- W pamiętnikach i najróżniejszych pismach pozaliturgicznych często wspominano o tym, że dawni Polacy niegdyś wyciągali szable - a wcześniej miecze - na czytanie Ewangelii. Jednak jeśli prześledzić te wspomnienia, to można dojść do wniosku, że... nikt tego na oczy nie widział, tylko każdy wspominał, że jeszcze za czasów jego ojca czy dziadka ten zwyczaj był powszechny. I tak docieramy aż do Długosza, który mówi, że tak było za Mieszka I, i nie wie dlaczego ten zwyczaj nie przetrwał. Z jednej strony oznacza to, że nikt tego zwyczaju nie widział, ale z drugiej - tak wrósł on w piśmiennictwo i tak często był wspominany, że prawdopodobnie w XVII w., a na pewno pod koniec XVIII (konkretnie za czasów Targowicy), usiłowano go przywrócić.

- A czy jesteśmy w stanie powiedzieć coś o muzyce - jak śpiewano na Mszy?

- Istnieją zbiory pieśni przeznaczonych do wspólnego śpiewania, chociaż w samej liturgii pieśni polskich aż tak wiele nie było. Tylko w niektórych momentach lud uczestniczył ściśle w tym, co działo się na ołtarzu - poza tym była to przede wszystkim obserwacja, a nie reakcja na to co dzieje się w prezbiterium. Ale mamy też do czynienia z tzw. Mszą polską, na której lud (nie lud-chłopi tylko Lud Boży) bardzo dużo śpiewa, czyli... robi przede wszystkim inne rzeczy niż kapłan. Tylko w niektórych momentach ta akcja się wyrównuje - na przykład na podniesienie. Wtedy uwaga skupia się na ołtarzu - a poza tym jest seria pieśni, które lud śpiewa w nawach. Polskie pieśni rozkwitły właśnie w baroku. Wcześniej się aż tak dużo nie śpiewało. Co prawda były pieśni pasyjne, wielkanocne, ale zasób pieśni katolickich znacznie wzrósł chyba dopiero po Trydencie.

- W reakcji na Reformację?

- Czy śpiew polski był wtedy domeną katolicką, czy protestancką? Po polsku śpiewali na pewno protestanci, ale "łacinnicy" nie byli pod tym względem gorsi. Co ciekawe, biskupi zalecali śpiew polski również żeby przyciągnąć do liturgii katolickiej niezdecydowanych, wahających się w obliczu alternatywy wyznaniowej, jaką proponowała Reformacja.

Reklama

- Akcja liturgiczna w prezbiterium, a lud śpiewający "sobie" - z dzisiejszej perspektywy taka sytuacja jest dość niezrozumiała. Czy te pieśni pomagały też jakoś w przeżywaniu Mszy?

- Trzeba widzieć to jako innego rodzaju wrażliwość. Dzisiaj uczestnictwo w Mszy Świętej kojarzy się z aktywnością, wykonywaniem czynności. Czy naprawdę jest to konieczne do kontemplacji? Rzeczywiście, w XX wieku ukuto taką tezę. Jednak spójrzmy na to, jak przedstawia się uczestniczących w liturgii - jak na przykład na serii miedziorytów Fulgentego Dryadzkiego, pokazujących kolejne etapy Mszy świętej, które wykorzystaliśmy w książce - tam jest pokazane, w jaki sposób katolik powinien uczestniczyć w liturgii, w jaki sposób ją przeżywać. Każdy z etapów Mszy jest tam pokazany jako etap Męki Pańskiej.

- Poza tymi rycinami w książce są też świetne zdjęcia wnętrz kościołów. Czy można mówić o typowo polskiej architekturze?

Reklama

- Istnieje polska architektura barokowa i renesansowa. Zdarzały się indywidualności wśród architektów, działała na przykład bardzo ciekawa późnobarokowa Szkoła Wileńska; są dzieła charakterystyczne tworzące większe grupy, jednak generalnie to wszystko przejawy baroku europejskiego. Ma on swoje odcienie, lecz ciężko mówić o odcieniu narodowym. Przy ilustrowaniu książki posłużyliśmy się zdjęciami Piotra Łysakowskiego, który pięknie obserwuje Farę Poznańską (czyli dawny kościół jezuitów). Znaczna część zdjęć została wykonana właśnie tam. Jest to wybitna architektura stworzona przez jednego z polskich architektów i teoretyków architektury, Bartłomieja Natanaela Wąsowskiego, który przez pewien czas był szefem Kolegium Jezuickiego w Poznaniu. Jest autorem pierwszego traktatu o architekturze. Fara to jedyny w Polsce rzymski barok. Na miarę europejską może nie jest gigantyczna, jednak na skalę polską - bardzo duża, jej monumentalne formy robią wrażenie. Stanowi ona tło dla naszych rozważań - a warto zauważyć, że od czasu do czasu odbywa się w niej liturgia w dawnym rycie. Jedna ze scen złapanych przez fotografa przy dawnym ołtarzu zmyliła nawet moich kolegów historyków sztuki - byli przekonani, że to dawny obraz! Scena liturgiczna tak świetnie wkomponowała się w architekturę, że wygląda jak dawne dzieło sztuki - a tymczasem to fotografia, również dzieło sztuki, ale współczesne. Przy tym trzeba powiedzieć, że te świątynie, których mamy w Polsce tak wiele - barokowe, ale też gotyckie z barokowymi ołtarzami - bardzo ściśle współbrzmią z liturgią dawną. Zastanówmy się, do czego służyły dawne retabula ołtarzowe? Dzisiaj są to takie wielkie parawany, które odgradzają księdza od okna, ksiądz jest odwrócony do nich tyłem. A kiedyś stanowiły one tło kompozycyjne dla liturgii, dla kolejnych scen, podniesienia, niejako ją współtworząc. Wynalazkiem epoki potrydenckiej było też tabernakulum. Przedtem przechowywano Najświętszy Sakrament na różne sposoby, w różnych miejscach, były przegrody chórowe, liturgia odbywała się w wielu przestrzeniach świątyni - a w epoce "panów Pasków" Najświętszy Sakrament miał być przechowywany na głównym ołtarzu, był widoczny dla wiernych od razu po wejściu do kościoła. Z jednej strony była podwójna akcja liturgiczna (prezbiterium-nawa), jednak z drugiej Sobór chciał unaocznić, pokazać Sanctissimum w centrum, w pełnym majestacie, w przepychu liturgii. Nota bene, były Msze najróżniejsze - ciche, śpiewane, codzienne przy ołtarzach bocznych, jednak uroczysta zawsze przy ołtarzu głównym.

- Dzisiaj mamy dostęp do liturgii, która "po staremu się odprawia", tylko to jest dostęp nadzwyczajny, częściej się korzysta z formy zwyczajnej. Jaką korzyść z lektury Pańskiej gawędy będą mieli czytelnicy uczestniczący na co dzień w liturgii w zwyczajnej formie rytu rzymskiego?

- Liturgia łączy nas z przeszłością - z Męką Chrystusa, uobecnia Jego ofiarę. Poza tym łączy nas też z pokoleniami które w niej uczestniczyły, również zupełnie niedawno. Ten ryt trwał co najmniej tysiąc lat. Można uczestniczyć w Mszy w dawnym rycie, ale nie trzeba - jednak na pewno warto wiedzieć, o co w nim chodziło. Kiedy wchodzi się do barokowego kościoła, warto potrafić sobie wyobrazić, jak wyglądało życie, które w nim tętniło: życie liturgiczne. Jeśli Mszą, która "po staremu się odprawia", jest Msza z naszego dzieciństwa, to dla mojego pokolenia jest to już mimo wszystko nowa liturgia. Pewnie uczestniczyłem w dawnej, ale jej nie pamiętam. A to kilkukrotnie już przywołane sformułowanie to nie tylko cytat z Sienkiewicza i tytuł książki ojca Sczanieckiego (ważnej pozycji o liturgii), ale też przypomnienie: dobrze wiedzieć, jak się Mszę odprawiało w zeszłych pokoleniach. Warto wiedzieć, jaką drogę przeszła liturgia od czasów dawnych do dzisiejszych. Dzisiejsza "forma nadzwyczajana" też nie jest dokładnie rytem XVII wieku. Nie ma powrotu do tego rytu, gdyż zwyczaju nie da się opisać tylko i wyłącznie paragrafami. Liturgia, o której czytamy w dokumentach, różni się od opisanej we wspomnieniach. Ryty mają swój bieg naturalny. Po Soborze Watykańskim II został on przerwany. Możemy go odtwarzać na podstawie dokumentów, jednak ryt lokalny - "polski", nieopisany w rubrykach, zdecydowanie już przepadł. Kiedy człowiek siadał do stołu, nie zawsze zachowywał się tak, jak to opisują księgi savoir-vivre'u. Tak samo było w liturgii. Jednak warto poznawać przeszłość - i ją docenić. Dzisiaj ludzie się boją niezrozumienia modlitw i biernej roli w liturgii łacińskiej - a to nie było tak, że się nie rozumiało i nie uczestniczyło. Rozumiało się istotę, a potrzebę aktywności zaspokajała kontemplacja.

Jacek Kowalski – pieśniarz, Sarmata, historyk sztuki, miłośnik poezji staropolskiej, tłumacz poezji starofrancuskiej. Żonaty, ma sześcioro dzieci. Pracuje w Instytucie Historii Sztuki UAM jako profesor. Śpiewa piosenki własne o dawnych czasach i własne przekłady piosenek z dawnych czasów. Jest autorem scenariuszy i tekstów teatralnych, programów telewizyjnych, plenerowych widowisk historycznych.
Wydał kilkadziesiąt książek, płyt, publikacji popularnych i naukowych związanych z kulturą, sztuką i literaturą dawnej Polski oraz starej, dobrej Francji. Występuje z zespołami: Klub Świętego Ludwika, Monogramista JK i solo, z gitarą, citolą lub lirą w dłoni. Autor wydanej ostatnio w Wydawnictwie Dębogóra książki "Missa Est. Msza Święta Panów Pasków".

2019-12-21 21:33

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

5 pytań do … Pana Szymona Szynkowskiego vel Sęka

[ TEMATY ]

wywiad

5 pytań do...

Archiwum prywatne

Szymon Szynkowski

Szymon Szynkowski

5 pytań do … Pana Szymona Szynkowskiego vel Sęka – sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, pełnomocnika rządu do spraw polskiego przewodnictwa w Grupie Wyszehradzkiej

Piotr Grzybowski:Panie Ministrze, zacznijmy od chyba najgorętszego dziś tematu: protestów społecznych po - w powszechnej ocenie uznanych za sfałszowane - wyborach prezydenckich na Białorusi. Czy dla naszych służb dyplomatycznych było to zaskoczeniem? Szymon Szynkowski vel Sęk: Dla nas nie było to zaskoczenie. Wiedzieliśmy, że jest niestety duże prawdopodobieństwo, że wybory nie będą przeprowadzone w sposób przejrzysty i demokratyczny, i że napotka to na opór białoruskiego społeczeństwa. Natomiast – dla nas nie, ale dla niektórych naszych zachodnich partnerów z UE myślę, że skala i długotrwałość tych protestów była zaskoczeniem. Przecież wiadomo, że wcześniejsze wybory również budziły wątpliwości, choć skala fałszerstw nie była aż tak duża, jak w przypadku tych ostatnich, więc teraz zarówno skala manipulacji, jak i skala oporu wobec manipulacji jest bardzo duża. My przyglądamy się sytuacji na Białorusi od wielu lat, więc trudno, żebyśmy w tej kwestii byli czymś zaskoczeni. PG: Czy w związku z tym MSZ ma wypracowane scenariusze, które Polska będzie realizować? SSvS: Tak, oczywiście. My nie poruszamy się tylko w sferze ogólnych deklaracji politycznych, potępiających to, co wydarzyło się w trakcie wyborów na Białorusi, czy wspierających dialog ze społeczeństwem i domagających się tego dialogu i rezygnacji z użycia siły, czy represji. To byłoby zbyt mało. My proponujemy bardzo konkretny plan działań dla Białorusi, z konkretnym finansowaniem na poziomie na razie naszego planu krajowego - ok. 12 mln euro, czyli 50 mln zł. Natomiast będziemy też proponować wspólnie z Grupą Wyszehradzką, bo w tej chwili finalizowane są uzgodnienia w zakresie propozycji tzw. Planu Marshalla, czyli czegoś, co jest nazywane Planem Marshalla dla Białorusi, takiej wielopunktowej propozycji wsparcia, która mogłaby zostać zaoferowana w sytuacji, w której na Białorusi doszłoby do demokratycznych zmian. Mowa tutaj zarówno o liberalizacji wizowej, jak i ułatwieniach dla małych i średnich przedsiębiorstw i specjalnym funduszu wsparcia. To zostało już zaprezentowane przez Premiera Mateusza Morawieckiego szefowej Komisji Europejskiej i będzie prezentowane przez całą Grupę Wyszehradzką, której przewodzimy, na forum Rady Europejskiej w najbliższych dniach. PG: Pytanie już do Pana jako pełnomocnika rządu do spraw polskiego przewodnictwa w Grupie Wyszehradzkiej: czy jest realne wypracowanie planu działania Grupy wobec sytuacji na Białorusi? SSvS: Tak. Dzisiaj Grupa Wyszehradzka finalizuje prace nad tym bardzo konkretnym planem wsparcia ze strony UE dla Białorusi na poziomie gospodarczym. To jest jeden z elementów, który chcemy oferować Białorusi, ale – co ważne - w ramach współpracy Wyszehradzkiej, bo w ten sposób możemy łatwiej na poziom unijny przenieść naszą propozycję. Oczywiście na poziomie krajowym mamy 5-punktowy plan, który dzisiaj jest realizowany, zarówno w zakresie wsparcia NGO, jak i wspierania dostępności rynku pracy dla osób, które muszą wyjechać z Białorusi, chcą przyjechać do Polski. Propozycje na poziomie unijnym liberalizacji wizowej wynikają też z tego, że jest ok. 800 tys. wiz unijnych wydanych w ostatnich latach. 400 tys. tych wiz wydały polskie konsulaty, więc to Polska jest krajem, który najaktywniej wspiera Białoruś, także w zakresie wsparcia dla obywateli tego kraju, jak również możliwość ich przyjazdu do Unii Europejskiej, czy pracy w UE. Chcemy, żeby było to wsparcie systemowe, w które zaangażują się wszyscy nasi unijni partnerzy. Wokół tego udało się, co też jest sukcesem Polski, wybudować konsensus Grupy Wyszehradzkiej. Przecież wiemy, że mamy w Grupie Wyszehradzkiej przyjaciół, partnerów, ale bywają także różnice zdań. W tej sprawie nie ma różnicy zdań. Grupa Wyszehradzka będzie prezentowała to wsparcie za tydzień, na forum Rady UE. PG: Końcem lipca powołano nową inicjatywę - Trójkąt Lubelski. W jakim celu? SSvS: Jak się okazało, Trójkąt Lubelski powołany w drugiej połowie lipca, swoją zasadność funkcjonowania dowiódł już w pierwszych tygodniach, bo chwilę później rozpoczął się kryzys na Białorusi, związany właśnie z niedemokratycznymi wyborami i w tym formacie są również prowadzone dyskusje. Litwa, Polska i Ukraina to kraje sąsiedzkie Białorusi, w których interesie leży stabilność sytuacji w tym kraju. Litwa i Polska dyskutują o wyzwaniach w różnych innych formatach, np. „Bukaresztańskiej 9” w kontekście bezpieczeństwa, w ramach współpracy Polski z krajami bałtyckimi. Ukraina była z tych dyskusji do tej pory wyłączona, bo w tych formatach nie uczestniczy. W związku z tym uznaliśmy, że trzeba stworzyć format sąsiedzki, który będzie właśnie miejscem do włączania również Ukrainy w dyskusję na tematy bieżące. Takim najbardziej bieżącym tematem, siłą rzeczy niestety dla Trójkąta Lubelskiego oczywistym jest sytuacja na Białorusi, ale też szerzej dyskusje o polityce bezpieczeństwa w regionie, w gronie krajów, które mają podobne spojrzenie na zagrożenia, które płyną ze wschodu. Dzisiaj Trójkąt, który koordynuje pan wiceminister Marcin Przydacz jest doskonałym formatem do tego, żeby koordynować też działania z ważnym państwem nieunijnym, czyli Ukrainą. PG: Wrócił Pan minister kilka dni temu z Wilna, gdzie podpisane zostało Strategiczne Partnerstwo Polsko-Litewskie. Czy to początek Unii Lubelskiej 2.0? SSvS: Nie, choć nawiązań historycznych podczas tego spotkania było całkiem sporo, począwszy od tego, że na początku swojego wystąpienia Pan Premier Skvernelis wskazał, że to pierwsze takie spotkanie od 230 lat. Po drugie, w wystąpieniach premierów obecne były nawiązania do wspólnych tegorocznych obchodów rocznicy Bitwy pod Grunwaldem i planowanych przyszłorocznych obchodów Konstytucji 3 maja, jak to się mówi zaręczenia wzajemnego obu narodów. To będzie też taka historyczna okazja do podkreślania tego, co nas łączy. Natomiast to jest tylko fundament do budowania dzisiaj naszej bardzo bliskiej współpracy, która już ma swój dorobek. Współpracujemy znowu w wielu formatach międzynarodowych ważnych UE, NATO, ale także regionalnych: Trójmorze, współpraca Bałtycka, czy choćby ten najnowszy wspomniany wcześniej Trójkąt Lubelski. To jest oczywiście tylko narzędzie do osiągania konkretnych celów. Te cele dzisiaj Litwa i Polska potrafią definiować: to jest wspólne wspieranie Białorusi. Litwa też tu jest bardzo aktywnym aktorem, przypomnę, że przed chwilą Minister Spraw Zagranicznych Litwy Pan Linkieviczus był w Waszyngtonie, rozmawiał o tych sprawach, więc koordynujemy tutaj działania wspólne. Na forum Rady Europejskiej także Polska i Litwa mówią w tych sprawach wspólnym, bardzo mocnym głosem, ale też w ogóle koordynujemy współpracę gospodarczą. Konsultacje międzyrządowe, co bardzo jest ważne, żeby podkreślić miały swój bardzo konkretny wymiar: podpisano dwie umowy z zakresu współpracy przy rozbudowie infrastruktury transportowej, kolejowej, podpisano deklarację o współpracy strategicznej przez Premierów, podpisano bardzo ważny harmonogram wdrażania zmian oświatowych, które sprawią, że Polacy mieszkający na Litwie będą mieli zwiększoną dostępność do nauczania języka polskiego, co jest problemem od lat niezałatwionym. Tutaj jest duża szansa na postęp. Wreszcie jest TVP Wilno i przy okazji już nie samych konsultacji, ale też w związku z wizytą w Wilnie Pana Premiera, mieliśmy okazję podpisać list intencyjny, który po roku funkcjonowania z dużymi sukcesami TVP Wilno da w przyszłości tej telewizji nową siedzibę, w Domu Polskim w Wilnie, rozbudowanym ze środków MSZ. Wejdzie tam telewizja, młody zespół dziennikarzy z Wileńszczyzny, który już dzisiaj mówi ciekawie o życiu na Wileńszczyźnie, ale też mówi dobrze o Polsce, o polskiej historii, kulturze, tradycji. Jak Pan widzi w czasie tej bardzo intensywnej wizyty wiele spraw zostało nie tylko poruszonych ale i załatwionych. Naprawdę byłem pod wrażeniem, jak skuteczna może być dyplomacja w kontekście konsultacji międzyrządowych. Pod wodzą Premiera kilkunastu ministrów, każdy z konkretną agendą spraw, które chce załatwić, jedzie tam, sprawy mają postęp i wracamy z konkretnym dorobkiem. To w dyplomacji nie jest reguła, bo czasami kończy się na jakiś ogólnych dyskusjach, tu zaś mamy solidny konkret.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Św. Anna – nauczycielka i pedagog

2025-07-27 19:00

Marzena Cyfert

Suma odpustowa w parafii św. Anny we Wrocławiu-Oporowie

Suma odpustowa w parafii św. Anny we Wrocławiu-Oporowie

Uroczystości odpustowe przeżywała parafia św. Anny we Wrocławiu-Oporowie. Parafianie przygotowywali się do nich od trzech dni poprzez konferencje głoszone przez O. Kuniberta Kubosza ze wspólnoty franciszkańskiej z klasztoru na Górze św. Anny.

– Dzisiejsza uroczystość to okazja do dziękczynienia Panu Bogu za cały rok wyświadczonych nam łask przez wstawiennictwo św. Anny, naszej patronki. Dziękujemy Bogu za duszpasterzy oraz świeckich wiernych zaangażowanych w ewangelizację – mówił ks. Jarosław Lawrenz, proboszcz parafii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję