Reklama

Jan Paweł II

Czy Karol Wojtyła na maturze dawał ściągać?

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

matura

commons.wikimedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Karol Wojtyła, jak przystało na najlepszego ucznia w klasie, ze wszystkich przedmiotów pierwszy napisał egzamin maturalny, ale oddał pracę jako ostatni, żeby nie deprymować kolegów – mówi w rozmowie z KAI Eugeniusz Mróz, ostatni żyjący kolega gimnazjalny papieża Jana Pawła II. 14 maja mija 75 lat od dnia, kiedy Karol Wojtyła zdał celująco maturę w Państwowym Gimnazjum im. Marcina Wadowity w Wadowicach. Na balu maturalnym, zwanym wówczas komersem, Lolek kilka razy zatańczył, po czym szybko się ulotnił nawet nie próbując wina.

KAI: Panie Eugeniuszu, czy pamięta Pan tamtą maturę sprzed 75 lat?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Eugeniusz Mróz: Oczywiście. Już 12 kwietnia zakończyliśmy zajęcia szkolne, aby mieć czas na przygotowanie do matury, która rozpoczynała się 25 kwietnia egzaminami pisemnymi. Pisemny zdawało się z trzech przedmiotów. Były dwa warianty do wyboru. Można było zdawać z polskiego lub historii oraz z dwóch języków obcych, albo z polskiego lub historii, jednego języka obcego i matematyki. Ja wybrałem historię, grekę i niemiecki.

KAI: A co wybrał Lolek?

Reklama

- Pisemny zdawał z polskiego, łaciny i greki. Budził wśród nas podziw, że tak doskonale opanował ten trudny język. Potrafił recytować na pamięć duże fragmenty „Iliady” Homera. Lolek przeszedł maturę pisemną jak burza, z wszystkich przedmiotów uzyskał wynik bardzo dobry i został zwolniony z egzaminów ustnych z jednym tylko wyjątkiem. Ustny zdawało się z czterech przedmiotów: z polskiego lub historii, dwóch języków obcych i matematyki. Istniał wówczas przepis mówiący, że jeśli uczeń z wszystkich przedmiotów uzyska ocenę bardzo dobrą, to jest zwolniony z egzaminów ustnych, ale musi zdać jeden język obcy. Lolek wybrał niemiecki, który zdał 14 maja 1938 r. , nie muszę chyba mówić z jaką oceną. Ja maturę zdałem dzień później.

KAI: Czy pamięta Pan jak się zachowywał Lolek?

,p>- Ze wszystkich przedmiotów napisał pracę bardzo szybko, jako pierwszy. Jednak nie oddawał jej, aby nie deprymować kolegów. Tak zresztą było na klasówkach. Wojtyła czekał cierpliwie, aż ostatni kolega skończy pracę i dopiero po nim oddawał swoją.

KAI: A czy Lolek na maturze dawał ściągać?

- On uznawał to za niemoralne. Nawet jednak gdyby chciał pomóc, nie byłoby to możliwe. Na maturze każdy uczeń był odizolowany. Profesorowie wędrowali między ławkami i zachowywali wielką czujność. Panował jednak przyjazny klimat. Na ustnym profesorowie nawet trochę nam pomagali.

Muszę powiedzieć, że w tamtym czasie obowiązywała większa dyscyplina, która rozciągała się poza szkołę. Profesorowie mieli dyżury na ulicach Wadowic bacząc, żeby nikt z nas się nie wałęsał po godzinie 21. Pełnili także dyżury w kinach. Profesorowie mówili nam na lekcjach, na który film możemy pójść, a na który nie.

KAI: No, a po maturze były słynne kremówki, które tak sympatycznie zareklamował Papież podczas niezapomnianej gawędy na rynku w Wadowicach w 1999 r.

- Tak, poszliśmy do cukierni Hagenhubera, niedaleko szkoły. To miejsce było nam dobrze znane, bo urządzaliśmy tam konkursy w jedzeniu kremówek, bez popicia. Kto zjadł najmniej, płacił za ciastka. Rekordzista, Wilhelm Mosurski z Kalwarii Zebrzydowskiej, zjadł ich szesnaście. Karol Wojtyła też osiągnął bardzo dobry wynik – 12, dlatego tak się śmiał, kiedy wspominał tamte wyczyny na rynku w Wadowicach i dziwił się, jak żeśmy wytrzymali te kremówki po maturze.

KAI: Ale na kremówkach nie skończyło się wasze fetowanie matury?

Reklama

- W najlepszej restauracji wadowickiej – Wysogląda, przy ul. 1 Maja, mieliśmy tzw. komers. Grała orkiestra i była biesiada z winem. Ku naszej radości zaproszono też 22 absolwentki z Prywatnego Gimnazjum im. Michaliny Mościckiej. One zawsze traktowały nas z wyższością, zupełnie się nami nie interesowały, bo oglądały się za przystojnymi oficerami stacjonującymi w Wadowicach.

Wśród tych dziewczyn były trzy piękne gracje, partnerki sceniczne Karola Wojtyły: Kazia Żakówna, Danka Pukłówna i Halina Królikiewiczówna, córka dyrektora naszej szkoły. Kazia, urocza szatynka, zagrała Barbarę Radzwiłłównę w sztuce „Zygmunt August” z Karolem w roli tytułowej. On na jej cześć napisał poemat, który jednak zginął.

Lolek potańczył trochę z dziewczynami, po czym szybko się ulotnił. Krążyły pogłoski, że chodził na kurs tańca.

KAI: A pamięta Pan wasze pożegnanie ze szkołą?

- Naszą „budę” pożegnaliśmy 27 maja. Woźny, jak się wówczas mówiło, tercjan, Jan Dudek, ręcznym dzwonkiem dał nam do zrozumienia, że pora opuścić szkolne mury. Zgodnie ze zwyczajem jeden z uczniów miał wygłosić okolicznościowe podziękowanie dla nauczycieli. Tym uczniem nie mógł być nikt inny jak prymus Karol Wojtyła. W pięknych słowach podziękował za prace nad naszymi „młodymi umysłami” i zapewnił, że wskazaniami naszych profesorów będziemy się kierowali także w dalszym życiu. Słowa dotrzymaliśmy. Byliśmy rocznikiem „Kolumbów”. Z 42 ówczesnych absolwentów aż 10 oddało swe życie za ojczyznę podczas drugiej wojny światowej. Była to największa danina krwi ze wszystkich roczników gimnazjum wadowickiego.

Reklama

Nasi profesorowie też dali przykład męstwa. W czasie okupacji prowadzili tajne nauczanie, dzięki czemu siedemdziesięciu młodych ludzi zdobyło średnie wykształcenie. Profesorowie Jan Borowiec i Jan Sarnicki walczyli w kampanii wrześniowej. Nasz wychowawca, prof. Mirosław Moroz, został uwięziony przez Sowietów w Kozielsku, a następnie zamordowany w Katyniu. List jego 10-letniej córeczki Alinki wrócił z adnotacją: „nie doręczony”, bo jego adresat już nie żył.

KAI: Różnie potoczyły się wasze losy, ale zawsze mieliście poczucie wspólnoty i spotykaliście się w rocznice matury.

- Po raz pierwszy miało to miejsce w 1948 r., w 10. rocznicę matury. Do „budy” nas nie wpuszczono, mimo że zjechaliśmy się z daleka. Karol Wojtyła, jako młody ksiądz, właśnie wrócił ze studiów rzymskich i odprawił dla nas Mszę. Woźna wpuściła nas tylnym wejściem i na progu gabinetu dyrektora zostawiliśmy list ze słowami: „Kochana budo, jesteśmy ci zawsze wierni”. Potem spotykaliśmy się w okrągłe rocznice matury, także u biskupa, a następnie arcybiskupa Wojtyły.

KAI: Trudno wam było chyba wierzyć w to, że te spotkania będą kontynuowane, kiedy wasz Wielki Kolega zamieszkał w Watykanie.

Reklama

- A jednak tak się stało. Podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, w Wadowicach, Ojciec Święty wymknął się spod opieki ochrony, by spotkać się z nami na tyłach budynku parafialnego. Wręczyliśmy mu bukiet biało-czerwonych kwiatów. Każdego z nas przytulił do piersi, łzy błysnęły mu w oczach. Zaprosił nas do Watykanu słowami: „Przyjedźcie do mnie, zapewniam wam wikt i kwaterunek”. Dwukrotnie gościliśmy w Watykanie i dwukrotnie w położonej nad jeziorem Albano letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo. Podczas pierwszej wizyty w pałacu apostolskim żartował, że dzięki nam może jeść tort orzechowy, bo siostry mu nie pozwalają. W czasie wszystkich pielgrzymek Jana Pawła II do ojczystego kraju, mimo bardzo napiętego programu, zawsze znalazł czas dla nas, kolegów z wadowickiego gimnazjum.

Ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II, w uszczuplonym gronie koleżanek i kolegów rówieśników, miało miejsce w 2002 r. po Mszy św. na krakowskich Błoniach - w jego dawnej rezydencji przy ul. Franciszkańskiej 3.

Ojciec Święty siedział na wózku inwalidzkim. Nie było już tego radosnego nastroju, nie śpiewaliśmy jak na poprzednich spotkaniach ulubionych piosenek młodości - harcerskich, góralskich, a ja nie przygrywałem na harmonijce. Na zakończenie spotkania zapytałem: „Ojcze Święty, w przyszłym roku, w 2003, będzie 65. rocznica naszej wadowickiej matury. Byłoby nam bardzo miło spotkać się z Tobą w Wadowicach, w Krakowie czy u Ciebie w Watykanie”. Przez chwilę zadumał się, a potem powiedział: „Zobaczymy, jak Bóg da”.

KAI: Szkoła zawsze powracała w waszych wspomnieniach?

- Tak. W 1997 r. w czasie spotkania w zakopiańskiej „Księżówce” Jan Paweł II westchnął: „Chciałbym jeszcze raz zobaczyć i przeczytać słowa widniejące w westybulu naszego gimnazjum”. W odpowiedzi wyrecytowaliśmy chórem dwuwiersz poety rzymskiego Albiusa Tibullusa: Casta placent superis: pura cum veste venite et manibus puris sumite fontis aquam.

KAI: Wadowiczanie interpretowali tę sentencję w swoisty sposób: Ciasta, placek, zupę, ryż będzie jadł ten, kto będzie miał księdza w rodzinie.

Reklama

- Dla nas te słowa pogańskiego poety były vademecum, drogowskazem na całe życie. Oznaczają bowiem: „To, co czyste, podoba się Najwyższem, przychodźcie w szacie czystej i rękoma czystymi czerpcie wodę ze źródła”.

Wychowani zostaliśmy na kulturze klasycznej, otrzymaliśmy gruntowne wykształcenie i to, co wynieśliśmy ze szkoły, zostało w nas na całe życie.

Rozmawiał Grzegorz Polak

2013-05-14 12:31

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kim była Emilia Wojtyłowa

„Nie przeżyje pani tego porodu, proszę dokonać aborcji” - te słowa usłyszała od swego lekarza Emilia Wojtyłowa, gdy się okazało, że spodziewa się dziecka. Mimo to zdecydowała się je urodzić. Żyła jeszcze dziewięć lat po narodzinach Karola - przyszłego papieża

Była jesień 1919 roku. Emilia wraz ze swym mężem Karolem Wojtyłą i synem Edmundem od sześciu lat mieszkała w Wadowicach, a od niecałego roku w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Kościelnej. Była w siódmym niebie, gdy się dowiedziała, że spodziewa się kolejnego dziecka.
CZYTAJ DALEJ

Czego uczą nas, wierzących, święci Apostołowie Piotr i Paweł?

2025-06-24 07:37

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

pixabay.com

To jedno z najstarszych świąt roku liturgicznego, włączone do kalendarza już w IV wieku, o czym świadczy „Depositio martyrum” (354 r.). Poprzez swoje męczeństwo Piotr i Paweł stali się niczym „bracia”, poprzez swoje świadectwo są „fundamentem” naszej wiary w Pana Jezusa.

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».
CZYTAJ DALEJ

Zmarła mama o. Michała Legana - kierownika Redakcji Audycji Katolickich TVP

2025-06-28 13:36

[ TEMATY ]

śmierć

o. Michał Legan

mama

Adobe Stock

O. Michał Legan poinformował dziś na swoich mediach społecznościowych o śmierci swojej mamy. Jako Tygodnik Katolicki "Niedziela" składamy szczere kondolencje i obiecujemy modlitwę za duszę śp. Honoraty Legan - Iliew.

***
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję