Reklama

Ingres bez ingresu

Niedziela płocka 4/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niedzielny poranek. O 7.40 redakcyjną ekipą wyruszamy z Płocka do Warszawy, by wziąć udział w zapowiadanym ingresie abp. Wielgusa do warszawskiej archikatedry. Nastroje mamy jednak podobne do zaciągniętego deszczowymi chmurami poranka: po medialnej burzy wokół postaci Arcybiskupa i żądaniach jego rezygnacji trudno raczej mówić o czystej radości z kościelnego awansu biskupa, z którym przez ponad 7 lat współpracowaliśmy. Jak wielu płockich diecezjan, którzy wyruszyli tego ranka do stolicy, chcemy być przy nim.
Gdy dojeżdżamy już do Zakroczymia, dzwoni telefon ks. Adama Łacha. Zaprzyjaźniony dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej mówi, że telewizja publiczna podaje wiadomość o odwołaniu ingresu. Gorączkowe telefony, żeby potwierdzić lub sfalsyfikować tę wiadomość, nie przynoszą rozstrzygnięcia. Decydujemy, że mimo wszystko jedziemy dalej. Ale nawet po przyjeździe na warszawską starówkę nie wiemy wiele więcej. Jak wszyscy czekamy na potwierdzenie. Czekają na nią również dziennikarze posuwający się w kolejce do bramek ustawionych przy wejściu do katedry. Przed katedrą samotna pani trzyma transparent ze słowami „Non possumus”. Drugi koniec transparentu przywiązany jest do latarni…
Już w sektorze prasowym dostajemy potwierdzenie: zapowiedzianego na dziś ingresu nie będzie. Będzie rezygnacja abp. Wielgusa i Msza św. dziękczynna za posługę Księdza Prymasa dla Kościoła w Polsce. Obok mnie dziennikarka BBC przekazuje relację. Dziennikarze już wiedzą. Ludzie, wypełniający szczelnie katedrę - jeszcze nie. Tuż przed rozpoczęciem Mszy św. ktoś wpuszcza do zatłoczonego sektora prasowego grupę w ludowych lubelskich strojach. Dziennikarze robią im miejsce: to ludzie, którzy przyjechali z daleka na ingres swojego ziomka. Kiedy od żurnalistów dowiadują się, że zamiast ingresu będzie zrzeczenie się urzędu, najpierw dopytują: „proszę księdza, to prawda?”, a kiedy potwierdzam, po policzkach spływają im łzy…
Rozpoczyna się Msza św. Kiedy pojawiają się biskupi wraz z abp. Wielgusem, zrywa się burza oklasków. Z miejsca, gdzie stoję, nie bardzo widzę, co się dzieje w prezbiterium. Kiedy w katedrze rozlega się charakterystyczny, znajomy głos Arcybiskupa, zapada bolesna cisza. Gdy padają słowa: „po dogłębnej refleksji i ocenie mojej osobistej sytuacji rezygnuję z urzędu metropolity warszawskiego” niewczesne brawa zostają zagłuszone okrzykami: „Nie!” „Zostań z nami”. Mężczyzna w ludowym stroju obok mnie powtarza raz za razem na cały głos: „nie będą ubecy odwoływać nam biskupów!”. Biskupowi pomocniczemu archidiecezji warszawskiej Marianowi Dusiowi z trudem udaje się zapanować nad okrzykami, aby odczytać oficjalny komunikat Nuncjatury Apostolskiej o przyjęciu rezygnacji przez Ojca Świętego. Jakże ostro w tym kontekście brzmi liturgiczna zachęta do przeproszenia za grzechy, aby móc godnie uczestniczyć w Eucharystii…
Wszyscy czekają na homilię. Jeśli zadaniem homilii jest wyjaśnianie w kontekście słów Biblii rzeczywistości, w której żyjemy, to w tym momencie owo wyjaśnienie ma wymiar szczególny. Nie można od niego uciec w ogólniki. W homilii pojawiają się słowa, które krytycy odczytają jako niesubordynację i kwestionowanie autorytetu Ojca Świętego. Brawa świadczą jednak o tym, że ludzie czekali na słowa wyjaśnienia i usłyszeli je. Nie zaakceptowali jednak wyjaśnień wszechwiedzących mediów. Przyjęli to, co mówił Ksiądz Prymas: trudne słowa o grzeszności członków Kościoła, porównanie do św. Piotra, który zaparł się Jezusa, a mimo to Chrystus uczynił go głową Kościoła, i słowa o sądzie dokonanym przez media nad człowiekiem na podstawie dokumentów, których żaden sąd lustracyjny nie uzna za dokument, na podstawie którego można skazać człowieka. Wierni przyjęli te słowa brawami, niektórzy dziennikarze kręcili z dezaprobatą głowami, a zaraz po homilii wyszli z archikatedry…
Po Mszy św. dziennikarze rzucają się w stronę wychodzącego z kościoła Prezydenta. Ten rzuca zdawkowe „Proszę Państwa, jesteśmy w kościele” i wychodzi, ale ochroniarze dają znak, że będzie możliwość zadania pytań poza świątynią. Przed archikatedrą zaś gromadzi się coraz większy tłum. Ludzie krzyczą „Chcemy biskupa! Chcemy Wielgusa!”. Tuż przed głównym wejściem na podeście ustawiła się ekipa TVN, „polując” na dziennikarskie „smaczki”, a właściwie prowokując je: jedna kamera ustawiona jest na wejście, dziennikarz z drugą pilnie rejestruje ludzi, którzy wyrażają swoje oburzenie wobec medialnej nagonki na Arcybiskupa - będzie „jak znalazł”, żeby po raz kolejny pokazać „nienawiść i zacietrzewienie moherowych beretów”. Tymczasem widzę też, jak jedna z uczestniczek tworzącej się manifestacji podchodzi do podestu i mówi do dziennikarzy: „będę się za was modlić, żebyście mówili prawdę i mieli satysfakcję z tego, co robicie” (może dlatego, że nie ma na głowie osławionego moherowego beretu?).
Spod archikatedry wyrusza pochód ludzi upominających się o dobre imię swojego Pasterza. Musimy długo czekać, zanim przejdą ostatnie osoby. Jedziemy jeszcze na chwilę do redakcji „Niedzieli w Warszawie”. Przeglądając zdjęcia z uroczystości, podglądamy na monitorze to, co dzieje się w studio telewizyjnej trójki. Oczywiście, wszechwiedzący dziennikarze „wiedzą lepiej”. Wygląda na to, że swoje słowa przygotowali już wcześniej i fakty są im już niepotrzebne. Triumfalnym głosem obwieszczają, że zobaczyli dziś nie Arcybiskupa, ale agenta Grey’a, że usłyszeli Prymasa kwestionującego decyzję Stolicy Apostolskiej i byli świadkami rozłamu w polskim Kościele. Smutne, że nikt z nich nie mówił o kwestionowaniu decyzji Papieża, gdy głośno mówiący o swoim katolicyzmie dziennikarze nawoływali do sprzeciwu wobec nominacji Arcybiskupa. Cóż - po raz kolejny okazało się, że według siebie to oni mają przywilej nieomylności… Wydaje mi się, że jednak tylko według siebie. Parasolki zdesperowanych ludzi, zasłaniających obiektywy kamer, żeby dziennikarze nie włazili z butami do ich zbolałych serc, pokazały, że ludzie nie bardzo już wierzą w „nieomylny kościół dziennikarski”. I że od faktów prasowych wolą prawdę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Proboszcz z Aleppo: chrześcijanie w Syrii wciąż żyją w strachu

2025-08-25 18:17

[ TEMATY ]

Syria

chrześcijanie

proboszcz z Aleppo

żyją w strachu

Ks. Przemysław Szewczyk

Dzieci z Aleppo z jednym z ojców franciszkanów

Dzieci z Aleppo z jednym z ojców franciszkanów

Nastroje wśród syryjskich chrześcijan są napięte. Nadzieje na pozytywne zmiany po upadku reżimu Baszara al-Asada „w znacznym stopniu zostały rozwiane” - ubolewa franciszkanin, o. Bahjat Karakach, łaciński proboszcz z Aleppo. Swoje uwagi przekazał w nagraniu wideo opublikowanym w najnowszym biuletynie franciszkanów w Syrii.

Po okrutnym ataku terrorystycznym na greckoprawosławny kościół Mar Elias (św. Eliasza) w stolicy Syrii, Damaszku, 22 czerwca, chrześcijanie w Syrii obawiają się kolejnych ataków, twierdzi ks. Karakach. Atak na kościół przeprowadzili domniemani terroryści z Państwa Islamskiego. Według syryjskiego Ministerstwa Zdrowia zginęło 25 osób, a 63 zostało rannych. W Aleppo wokół kościoła ustawiono bariery, a strażnicy ograniczają dostęp do świątyni. Podejmowane są też starania w celu stworzenia bezpiecznej przestrzeni, „gdzie dzieci również będą mogły się bawić”.
CZYTAJ DALEJ

Jasnogórska Maryja – najlepsza lekarka

[ TEMATY ]

Matka Boża Częstochowska

Magdalena Pijewska/Niedziela

Im bardziej pragnęli, im bardziej starali się o drugie dziecko, tym większe przeżywali rozczarowania, kiedy okazywało się, że Henryka nie może zajść w ciążę. A ich pierwszy synek Bogdan wciąż dopytywał: „Mamo, kiedy będę miał braciszka albo siostrzyczkę?”.

Henryka postanowiła odwołać się do Bożej interwencji i pojechała na Jasną Górę. W intencji urodzenia dziecka odbyła pięć pielgrzymek. Jakaż to była radość, kiedy okazało się, że jej szczere modlitwy zostały wysłuchane: na początku 1986 roku okazało się, że spodziewa się dzieciątka. W sierpniu, a było to niedługo przed rozwiązaniem, Henryka poczuła, że powinna odwiedzić Matkę Bożą. Rodzina odradzała wyjazd. „W tym stanie?” – mówili. Ale ona postawiła na swoim. Mąż w końcu uległ i zdecydowano, że pojadą pociągiem. Na Jasnej Górze zamówili Mszę w intencji szczęśliwych narodzin. Henryka dostała wtedy niewielki obrazek z welonikiem potartym o Cudowny Obraz.
CZYTAJ DALEJ

Matka Carlo Acutisa: świętość jest widoczna w życiu codziennym

2025-08-26 19:03

Vatican Media

Na krótko przed kanonizacją swojego syna Carla Acutisa (1991-2006), której dokona papież Leon XIV 7 września w Rzymie, matka przyszłego świętego, Antonia Salzano Acutis, mówiła o jego duchowym dziedzictwie, powołaniu i podobieństwach do młodego Pier Giorgio Frassatiego (1901-1925), który również dostąpi chwały ołtarzy. „Obaj przyjęli Chrystusa do swojego życia - napełnili się Chrystusem” - powiedziała w wywiadzie dla amerykańskiego portalu internetowego „National Catholic Register”.

Zbliżająca się kanonizacja jest „ukoronowaniem długiej drogi” - nie tylko dla niej, ale dla stale rosnącej liczby młodzieżowych grup modlitewnych na całym świecie, które powołują się na Carla - wyznała Salzano. „Wiemy, że Carlo jest świętym - teraz Kościół oficjalnie to potwierdzi”. Fakt, że jej syn będzie kanonizowany razem z Frassatim, nie jest - jej zdaniem - zbiegiem okoliczności, lecz „znakiem od Boga”: „Obaj pochodzili z zamożnych rodzin, obaj kochali Eucharystię, ubogich i Maryję Dziewicę - to czyni ich wzorami do naśladowania dla dzisiejszej młodzieży”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję