Reklama

Panie Dyrektorze - dziękuję!

Niedziela przemyska 36/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pewnie nigdy bym nie napisała tego tekstu, gdyby nie wewnętrzny bunt na słowa pana Michnika, wydawcy gazety, którą to ku mojemu zdziwieniu czytają także katolicy. Otóż Pan ten mówiąc o czasach komunizmu, przytoczył tezę, że był to czas, w którym wszyscy byliśmy "utytłani", to znaczy zdradziliśmy nasze ideały.

Dlatego pragnę dać świadectwo, które należy się ode mnie, a pewnie i od wielu innych moich koleżanek i kolegów, naszemu profesorowi Felicjanowi Dzierżanowskiemu, który to w latach 50. stał zawsze, i dotąd stoi na swojej pozycji prawdziwego patrioty, katolika i uczciwego wychowawcy młodzieży.

Kiedy w marcu 1953 r. zmarł Stalin Katowice zostały przemianowane na Stalinogród. Buntowałam się z tego powodu, głośno wypowiadałam swoje oburzenie. Akceptowały to moje koleżanki - otworzyła się dyskusja. Jednak znalazł się ktoś, komu nie podobała się ta rozmowa. Doniósł o tym naszemu wychowawcy klasy, który bardzo popierał komunizm, budował go ze wszech sił. Wysyłał młodzież szkolną do sąsiednich wiosek na zebrania, które to miały na celu organizację spółdzielni produkcyjnych. Ale do rzeczy. Muszę wyjaśnić, że zawsze dotąd w naszej szkole w Zarzeczu k. Jarosławia był krzyż, były lekcje religii i modlitwa przed i po nauce. Czas by i z tym skończyć - pomyślał wychowawca klasy. Zrobił więc zebranie i zaproponował, abyśmy zaprzestali tych praktyk. Tłumaczył to bliskością kościoła, a także różnymi poglądami religijnymi. Mówił długo i przekonywująco. Młodzież siedziała w milczeniu, w większości niezadowolona z przebiegu sprawy. Czekała, aby ktoś zabrał głos przeciw tym propozycjom. Czułam wzrok niemal wszystkich zebranych. Tym sposobem byłam zmuszona zabrać głos jako pierwsza, dlatego zostałam nazwana wrogiem klasowym, demoralizującym młodzież. Nawiązałam do Konstytucji, która gwarantuje nam wolność sumienia i wyznania. Zaproponowałam głosowanie, ponieważ w klasie byli rzeczywiście praktykujący i niepraktykujący, a mniejszość musi uszanować wolę większości. Rozpoczęła się ożywiona dyskusja. Otrzymałam akceptację niemal całej klasy. Wówczas wychowawca uderzył pięścią w stół i krzyczał: " tu nie ma wyborów". Odpowiedziałam półgłosem - to znaczy, że jest przymus. Na zebraniu nic nie ustalono. Rozeszliśmy się w milczeniu. Oczy donosicieli zwrócone były bacznie na wszystkich, którzy zabierali głos. Każdy myślał jak to będzie jutro, będzie modlitwa, czy nie będzie? Kto zacznie?

Rozumieliśmy, że nie może zrobić tego nikt z obecnych na zebraniu. Pozostała nadzieja w młodzieży dochodzącej do szkoły. Rano poszłam do kościoła, spotkałam tam dochodzące koleżanki. Powiedziałam im o sporze. Zrozumiały, że w ich rękach pozostaje inicjatywa. Przed dzwonkiem na lekcje zebrali się wszyscy w klasie. Panowała jakaś dziwna atmosfera, jakaś głucha cisza; nie było rozmów, nie było zwykłego młodzieńczego gwaru. Wreszcie dzwonek, 8.00 godzina. W tym momencie jak na komendę wszyscy wstali i któraś z dochodzących koleżanek zainicjowała pieśń Serdeczna Matko Opiekunko ludzi. Wyśpiewaliśmy całą pieśń z wielkim wzruszeniem, potem odmówiliśmy Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo, modlitwę przed nauką i wszyscy usiedli. Pierwsza lekcja była właśnie z wychowawcą, który był wrogiem modlitwy. Przyszedł na lekcje, raczej wpadł razem z dzwonkiem, prawie przebiegł salę tam i z powrotem. Mocno zdenerwowany, ale bez słowa. I tak wszystko pozostało bez zmian, po staremu; krzyże na ścianach, nauka religii i modlitwa. Ale prześladowania dopiero na dobre się zaczęły.

Nadszedł czas egzaminów przed wyjazdem na 6-miesięczne praktyki zawodowe. Przyszedł nas pożegnać dyrektor szkoły prof. Dzierżanowski. Złożył nam życzenia i powiedział: "Idąc w świat, pamiętajcie, że człowiek dla człowieka ma być bratem a nigdy katem. Słowa te weźcie sobie jako drogowskaz życia". Potem przyszedł pożegnać nas wychowawca. Wręczył wszystkim skierowania na praktyki, moje skierowanie zatrzymał. Wszyscy wyszli z klasy, mnie wychowawca zatrzymał i wyjaśnił, że nie otrzymałam skierowania, bo muszę zmienić szkołę, że zostało to ustalone na radzie pedagogicznej; tu podał mi adresy różnych szkół o tym profilu nauczania. Motyw przeniesienia - demoralizacja młodzieży. Odpowiedziałam stanowczo, że szkoły nie zmienię, albo tu skończę, albo nigdzie! W tej sprawie poszłam do prof. Dzierżanowskiego pełniącego wówczas funkcję dyrektora szkoły. Pan Dyrektor zdziwił się tą wiadomością i odpowiedział: "ja jestem dyrektorem, a o niczym nie wiem. Bądź dobrej myśli".

Ówczesny Dyrektor bronił mnie i obronił, a za swoją uczciwą postawę musiał odejść ze szkoły.

Kiedy na pożegnanie szkoły poprosiliśmy prof. Dzierżanowskiego, byłego już wtedy dyrektora, podeszłam do niego i podziękowałam, przecież dzięki niemu skończyłam szkołę. Odpowiedział mi jak zwykle bardzo skromnie: "Nie należą mi się podziękowania, nie robiłem nic więcej niż powinien zrobić każdy uczciwy człowiek". Słowa te pozostawiam bez komentarza.

Po 46 latach czuję się nadal dłużna i chcę tą drogą jeszcze raz serdecznie podziękować, oraz zapewniam Pana Panie Profesorze - jest Pan dla mnie wzorem do naśladowania.

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że szkoła Rolnicza w Zarzeczu jest blisko kościoła. Alejka między pięknymi paprociami wiodąca przez park, mała bramka i kościół. Biegaliśmy często tą alejką do kościoła i tu czerpaliśmy siłę do nauki i pokonywania różnych trudności. Mała bramka, o której wspomniałam, często była zamurowana, ale niewidzialna ręka likwidowała mur i ścieżka przez park do kościoła nie zarosła trawą.

Wdzięczna jestem również wielu Profesorom, którzy wspierali mnie w tym trudnym okresie. W sposób konspiracyjny informowali mnie o zagrożeniach i dzięki nim łatwiej mi było pokonywać trudności.

Dziękuję kolejnemu dyrektorowi szkoły Panu Płachcińskiemu, który w czasie egzaminu końcowego przerwał nagonkę bocznych pytań, zmierzających do oblania mnie.

Jak widać nie wszyscy byli "utytłani". Byli i są bardzo uczciwi, choć bardzo skromni patrioci i katolicy.

Muszę jeszcze wspomnieć o uczeniu nas patriotyzmu. Nasi szanowni wychowawcy często w czasie lekcji nawiązywali do patriotyzmu, prawdziwej historii i wiary. Robili to oczywiście w bardzo delikatny sposób, "na marginesie".

Margines ten miał dla nas większą wartość, niż cała lekcja. Dzięki temu marginesowi uczyliśmy się prawdziwej historii, literatury, patriotyzmu. Marginesem tym otwierali nam oczy i wyciągali z bagna komunizmu.

Jak widać byli - bo już niektórzy odeszli do Pana, ale jeszcze i są tacy, przed którymi należy chylić czoło z pełnym uznaniem, szacunkiem i wzruszeniem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Najczęściej pojawiającym się słowem w dzisiejszej Ewangelii jest miłość

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

pixabay.com

Rozważania do Ewangelii J 15, 9-11.

Czwartek, 22 maja. Dzień powszedni albo wspomnienie św. Rity z Cascia, zakonnicy
CZYTAJ DALEJ

Watykan: kard. Parolin ujawnia motywy wyboru Leona XIV

„Wysłuchaliśmy głosu Ducha Świętego, aby wybrać człowieka przeznaczonego do przewodzenia Kościołowi powszechnemu, następcę Piotra, biskupa Rzymu” Tymi słowami rozpoczyna się przedmowa kardynała Pietro Parolina, do książki „Leone XIV. La via disarmata e disarmante” („Leon XIV. Droga nieuzbrojona i rozbrajająca”), opublikowanej dzisiaj przez wydawnictwo San Paolo i napisanej przez włoskiego dziennikarza Antonio Preziosi.

Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej przywołuje atmosferę konklawe i pierwsze chwile nowego pontyfikatu: „Długie i gorące oklaski towarzyszyły słowom, którymi kardynał Robert Francis Prevost przyjął kanoniczny wybór na Stolicę Piotrową. Była to chwila intensywna, wręcz dramatyczna, jeśli pomyśleć o ciężarze, jaki spoczął na barkach jednego człowieka” - wspomina. Kard. Parolin opisuje Leona XIV jako człowieka o spokojnej twarzy, o jasnym i silnym stylu, uważnego na wszystkich i zdolnego do zaoferowania rozwiązań wyważonych, pełnych szacunku”. Kardynał kończy, wyrażając nadzieję, że „Kościół będzie każdego dnia coraz bardziej jaśniał jako świadek miłości Boga”.
CZYTAJ DALEJ

Gdzie mieszka Papież? Rezydencje Biskupów Rzymu na przestrzeni wieków

2025-05-23 07:36

[ TEMATY ]

papież

Papież Leon XIV

Vatican Media

Pałac Apostolski

Pałac Apostolski

11 maja Ojciec Święty XIV symbolicznie otworzył zamknięty po śmierci Franciszka apartament papieski w Pałacu Apostolskim. Ale to niejedyna rezydencja Ojca Świętego. Miejsca, w których mieszkali Biskupi Rzymu zmieniały się na przestrzeni wieków wraz z dziejami Kościoła i Europy.

Najbardziej znana papieska rezydencja to budynek zwany też Świętym Pałacem lub Pałacem Sykstusa V, gdyż to za jego pontyfikatu, pod koniec XVI wieku, rozpoczęto jego budowę. Na jego ostatnim piętrze znajdują się papieskie apartamenty. Jest to tradycyjna rezydencją papieży od Piusa IX do Benedykta XVI, począwszy od 1870 roku. Z tym zwyczajem zerwał Papież Franciszek, po wyborze przeprowadzając się do Domu św. Marty. Po podpisaniu traktatów laterańskich w 1929 roku papież oficjalnie rezyduje na terytorium suwerennego Watykanu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję