Reklama

Po śladach Męczenników Kanadyjskich

Niedziela amerykańska 33/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polonia kanadyjska wyruszyła po raz 25. na pielgrzymkę do sanktuarium Męczenników Kanadyjskich do Midland. To obok Quebek drugie narodowe sanktuarium Kanady, do którego rocznie przybywa ok. 200 tys. pielgrzymów. Teren sanktuarium usiany jest narodowymi kapliczkami, w ten sposób pielgrzymi zostawiają swój ślad w tym miejscu naznaczonym krwią.
Przy okazji tej pielgrzymki warto przypomnieć sylwetki Męczenników, którzy przecierali szlaki chrześcijaństwu na nowym lądzie. Wiele kościołów w całej Ameryce Północnej nosi imiona tych Świętych, mało jednak znani są oni wśród Polonii.
W 1984 r. do Midland przyjechał Jan Pawel II, swoją obecnością uświetnił 70. rocznicę istnienia tego sanktuarium. Papież Polak powiedział wtedy znamienne słowa: „Przywołajmy na chwile tych heroicznych świętych, których w tym miejscu czcimy, a którzy zostawili nam tak wspaniale dziedzictwo...”.
Zamordowani w XVII wieku, beatyfikowani i kanonizowani w latach 20 i 30. XX wieku są symbolem heroizmu wiary. Wszyscy byli Francuzami, pochodzącymi z bogatych, niektórzy nawet arystokratycznych rodzin. Większość, jak na owe czasy była niezwykle wykształcona, dowodem na ich inteligencję był krótki czas w jakim zdołali nauczyć arcytrudnych dla Europejczyków języków Indian. Nazwiska, które na zawsze przeszły do historii Kanady to: Jan Brebeuf, Izaak Jogues, Karol Garnier, Antoni Daniel, Gabriel Lalemant, Noel Chabanel, Jan de Lalande i Rene Goupil. Jeden z nich, o. Laval, założył pierwsze seminarium duchowne, które dało początek istniejącemu do dzisiaj uniwersytetowi pod nazwą Lavala.
Misjonarze działali wśród dzikich szczepów Huronów i Irokezów i z ręki tych ostatnich ponieśli okrutną śmierć. Indianie uważali bowiem misjonarzy za kolonizatorów, którzy kradną im ziemię. Znani ze swego okrucieństwa wobec tubylców biali kolonizatorzy budzili wśród czerwonoskórych powszechny lęk i ogromną nienawiść.
Najbardziej znanym misjonarzem był Jan de Brebeuf. Francuski arystokrata, staranie wykształcony, wybrał drogę kapłańską. Zaraz po święceniach w zakonie jezuitów ubłagał przełożonych, by wysłali go na nowo odkrytą ziemię, do Kanady. Pojechał tam z 4 zakonnikami. Po dwóch miesiącach żeglugi zakonnicy wylądowali w 1625 r. w Ameryce. O. Jan pierwsze 5 miesięcy spędził wśród indiańskiego szczepu Algonchini, ucząc się miejscowego języka. Nawet ułożył słownik tego języka, z myślą o przyszłych misjonarzach. Jednak nikt z tamtejszych Indian nie chciał słuchać o Chrystusie. O. Jan powędrował więc dalej, aż trafił na szczep Huronów nad rzeką św. Wawrzyńca. Indianie byli przyjaźnie nastawieni do przybysza, ale nie chcieli go słuchać. I tak wędrował o. Jan od plemienia do plemienia przez trudne 3 lata. Nie pozyskał dla Jezusa praktycznie nikogo. Załamany wrócił do Francji, ale niebawem znów pełen zapału wsiadał na okręt płynący do Nowej Ziemi. W 1636 r. epidemia zaatakowała wioski Huronów. Misjonarze zostali wśród chorych i umierających. Widząc bezmiar cierpień i paniczny strach umierających przed chrztem o. Jan miał złożyć przyrzeczenie, że zniesie każde cierpienie, byle tylko ludzie ci otworzyli serca na naukę Jezusa. Paradoksalnie zaraza dziesiątkująca Indian nie atakowała białych, co tubylcy uznali za Boży znak. W niedługim czasie chrzest przyjęło aż 7 tys. tubylców.
Jednak sprawy wkrótce przybrały zły obrót. O. Jan przez kilka lat chorował. W tym czasie okrutni Irokezi mordowali ochrzczonych Hunów. O. Jan wraz z towarzyszami wrócił do swoich Indian i natychmiast został schwytany przez Irokezów. Opis tortur, jakim był poddany do dziś jeży włosy na głowie. Nabitego na pal palono ogniem, wytopiono mu oczy, zdzierano paznokcie. Wściekłość Indian rosła, bo kapłan podczas tortur nie wydał z siebie ani jednego jęku. Gdy po zmiażdżeniu mu twarzy i całego ciała mężczyzna jeszcze żył, wyrwali mu serce i zjedli, zazdrośni o męstwo Francuza. W podobny sposób potraktowano pozostałych misjonarzy.
Jednym z nich był o. Izaak Jogues, teolog i filozof, przyjaciel Jana de Brebeuf i Gabriela Lalementa. Ich marzeniem było nawracać Indian. Na usilne prośby w 1636 r. o. Izaak został wysłany do Kanady. Sześć lat później porwali go Irokezi i więzili przez 15 miesięcy, poddając wymyślnym torturom. Dręczyli tak, by nie zabić, bo zażądali za kapłana okupu. Wykupił go pastor holenderski z litości dla okaleczonego. O. Izaak długo leczył we Francji rany. Traktowano go jak bohatera, niemal jak świętego. Ku zdumieniu wszystkich zakonnik nieustannie błagał, by mu pozwolono wrócić do Kanady. Gdy odzyskał siły, wsiadł na statek płynący na zachód. Przyszło mu wtedy w Kanadzie dokonać rzeczy wielkiej - zaprowadził pokój między kolonizatorami a Irokezami - szczepem swych oprawców. Jednak, gdy w 1646 r. wybuchła wśród Indian kolejna straszliwa epidemia, ci całą winę za chorobę zrzucili na o. Izaaka i zarąbali go toporami.
Karol Garnier, pochodzący z bogatej wpływowej francuskiej rodziny, także marzył o wyjeździe na misje do dalekiego kraju. Zaraz po święceniach wysłano go do Québecu. Z wielkim zapałem, nie zwracając uwagi na nieprzychylnych Indian pracował wśród nich - leczył i pomagał, zaprzyjaźnił się z wieloma, nauczył się ich języka i wielu indiańskich umiejętności. Wędrował od jednego plemienia do drugiego, a im większy opór był wobec tego co głosił, tym większy był zapał zakonnika. Gdy dowiedział się o męczeńskiej śmierci trzech jezuitów napisał: „O, jakże byłbym szczęśliwy, mogąc umrzeć wraz z nimi”. W tym samym roku zginał od indiańskiego tomahawku.
Oto dzieje zaledwie kilku z owych bohaterskich misjonarzy. Miejsce, które wedle tradycji było miejscem kaźni o. Jana de Brebeufe obrosło z czasem legendą. Na długo przed beatyfikacją Męczenników kanadyjskich przechodzili tu pielgrzymi. Najpierw powstała mała kapliczka, w 1925 r. zakupiono plac naprzeciwko ruin Ste-Marie. Kościół z prostym dachem w kształcie odwróconego czółna, budowało 50 marynarzy. Sanktuarium długo zabiegało o należne mu miejsce w świadomości Kanadyjczyków. W latach 30. wystawiano tu spektakle przypominające dzieje Męczennikach, a do legendy przeszedł pokaz z 1949 r. na 500 aktorów i orkiestrę symfoniczną z Toronto.
W 1992 r. - relikwie św. Jean de Brebeuf - jego czaszka - wróciły z Quebec do sanktuarium w Midland.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matka Boża zawsze w pracy

Niedziela Ogólnopolska 28/2024, str. 18-19

[ TEMATY ]

Matka Boża

szkaplerz

Grażyna Kołek/Niedziela

Sanktuarium w Guadalupe – Matka Boża Szkaplerzna

Sanktuarium w Guadalupe – Matka Boża Szkaplerzna

Dając nam szkaplerz, Matka Boża zaprosiła nas do pracy dla Boga. Chciała, by wszystko odnalazło w nas wymiar nadprzyrodzony i wiązało się z intencją „dla zbawienia”. Wszystko ma służyć zbawieniu – także noc i sen.

Zarzucają nam, że nasza religijność jest skupiona na tym, co doczesne. Może rzeczywiście zaburzyliśmy nieco proporcje i częściej modlimy się o zdrowie, o pieniądze, o szczęśliwy związek niż o nasze zbawienie. Rzeczywiście, zwykle modlimy się o nie dopiero dla zmarłych! Więc... gdyby Matka Najświętsza oznajmiła nam, że kto nosi szkaplerz, będzie bogaty i szczęśliwy na tym świecie, czy można by się spodziewać, że byłby to ukochany strój milionów? Mam nadzieję, że niekoniecznie, bo rozumiemy, dlaczego Maryja doczesność pomija zazwyczaj milczeniem i wciąż mówi nam o wieczności. Niebo interesuje i nas! Wieczność nie stała się dla nas pojęciem pustym i abstrakcyjnym.
CZYTAJ DALEJ

Załoga misji Ax-4 wyszła z kapsuły Dragon na pokład statku

2025-07-15 12:28

[ TEMATY ]

Sławosz Uznański‑Wiśniewski

Screen ekranu

Właz kapsuły Dragon Grace został otwarty i członkowie misji Ax-4, w tym Sławosz Uznański-Wiśniewski, wyszli na pokład statku ratowniczego MV Shannon.

Wcześniej ekipy ratownicze wyłowiły z wody kapsułę z czworgiem astronautów, a następnie dostarczyły ją na pokład statku służącego do odzyskiwania Dragonów, MV Shannon.
CZYTAJ DALEJ

Niemcy/ Polski astronauta wylądował w Kolonii

Sławosz Uznański-Wiśniewski dotarł we wtorek do Kolonii w Niemczech, gdzie znajduje się Europejskie Centrum Astronautów ESA. Samolot specjalny z polskim astronautą wylądował w Kolonii ok. godz. 10.45.

W ośrodku Niemieckiego Centrum Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (DLR) „Envihab” przez ok. tydzień zespół medycyny kosmicznej ESA będzie monitorował stan zdrowia i kondycję astronauty podczas powrotu do ziemskiej grawitacji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję