Reklama

Nie tylko o rodzinie...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Miłość i śmierć. Jak blisko im do siebie. Jak po drodze. Ile wyczucia trzeba, ile czułości, by ocalić jedną od drugiej. Jedną przed drugą ukryć. Trzeba mieć jeszcze coś. Nadzieję. W tej historii jej zabrakło. I to jest najbardziej bolesne. Wstrząsająca przestroga dla tych, którzy zdecydowali się budować wspólne życie.
Byli normalną rodziną, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy, z perspektywy obserwatora. Ona ładna, zadbana, kobieca i bardzo ciepła. Trochę przewrażliwiona i znerwicowana. Chciała, żeby zawsze wszystko układało się po jej myśli. On z luźnym stosunkiem do życia, otoczenia, obciążony dziedzicznie lekkoduch. Czasami trudno było go rozgryźć. Co myśli, co zrobi... Wielka niewiadoma. Mieli dwoje dzieci - syna i córeczkę. Ojciec pozwalał im wchodzić sobie na głowę. Matka była tą od dyscypliny. Przypadła jej niewdzięczna rola wychowawczyni i pedagoga, co nie było łatwe w sytuacji braku wspólnej strategii w rodzicielstwie.
Pensja pielęgniarki i robotnika w hucie szybko przestała spełniać ich oczekiwania. Nie wystarczała, by zaspokoić rosnące potrzeby. Pojawiła się możliwość wspólnego wyjazdu za granicę. Postanowili przeprowadzić się za Ocean do rodziny. Mieli wyjechać razem, ale ona i dzieci zostali zawróceni z lotniska. On wyjechał do Ameryki robić kokosy, ona musiała sama borykać się z życiem i z teściami, ludźmi trudnymi, z brzydkimi nałogami. W atmosferze zaduchu i waśni długo nie była w stanie wytrzymać. Któregoś dnia spakowała manatki i wyjechała z dziećmi do rodziców na wieś. Maluchy szybko wsiąkły w wiejskie klimaty, ona tęskniła... Pracowała w opiece społecznej. Odwiedzała starszych i samotnych, dzięki temu czuła się choć odrobinę potrzebna. Nigdy się nie skarżyła i nie starała przerzucić swojego ciężaru na innych, a przecież mogła się nim podzielić, choćby z siostrami, które były na wyciągnięcie ręki.
Z Ameryki oprócz pieniędzy przychodziły sprzeczne wiadomości. Podobno mąż nie tracił czasu. Znalazł sobie jakieś blond silikonowe cudo. Sympatyczna odmiana po 100% naturalności. Jednak po kilku latach wrócił, wymachując z satysfakcją ciężko zapracowanymi zielonymi. Ona w międzyczasie dowiedziała się od „życzliwych” jak wyglądała jego codzienność. Gdy zamieszkali znowu razem w mieście, ich życie zamieniło się w pasmo udręki. Nadwyrężone zaufanie wobec męża znajdywało ujście w nieustannych pretensjach i kłótniach. By złapać oddech i nabrać dystansu zaplanowała z dziećmi wyjazd na wakacje. Zaprosiła przedtem do siebie siostrę z córkami. W wieczór poprzedzający przyjazd rodziny wyszorowała dom, tak jak to tylko ona potrafiła. Ugotowała obiad. Poszła do fryzjera. A potem, gdy mąż i dzieci byli pochłonięci oglądaniem telewizji, wzięła z kuchni lnianą ścierkę i zeszła do piwnicy. Kilka godzin później córeczka znalazła ją zawieszoną na lnianym powrozie. Była zimna. I to nie była tylko wina temperatury w piwnicy. Ta śmierć była szokiem dla rodziny. Matka szalała z rozpaczy. Ludzie myśleli, że to zawał. Ale to nie był zawał. Pękła w niej struna. Z braku miłości. Szkoda, że nie wiedziała do kogo przyjść. Przecież tak naprawdę nie była sama. Zapamiętała się w swoim nieszczęściu, w swoich podejrzeniach. Nie widziała wyjścia. A przecież mogło być inaczej. Gdyby pomyślała o innych.
Wspomnienia tych wydarzeń wracają jak bumerang. Jej twarz, jej oczy w twarzy przedwcześnie dojrzałej córeczki, którą widuję dosyć często, by nie móc pogrzebać w pamięci tamtego dnia. Czarne kokardki na jej blond włosach, podkrążone oczy. Oczy wielkie, szare i łagodne, jak oczy matki. Jej spojrzenie, jej gesty...
Zbyt mocno kochała, czy zbyt mało? A jeżeli tak, to kogo? Męża? Dzieci? A może samą siebie? Nie można skazywać się na śmierć z miłości. Nie na taką śmierć! Ktoś, kto kocha, ma nadzieję. A nadzieja zawieść nie może.
Jakże często zapominamy o tych prostych prawdach. Jak wiele razy wydaje się nam, że jesteśmy w sytuacjach bez wyjścia. Mnożą się nam one jak wirus komputerowy; zaczynamy wierzyć, że wokół nas tylko ciemność. Złudna optyka, wiodąca na manowce, do samounicestwienia, ponieważ zazwyczaj ciemność, na którą się natykamy nie jest czymś, co atakuje spoza nas. Ona jest w nas. Hodujemy ją na własnych niedostatkach, braku dobra, wiary, miłości, nadziei. Źródło jest w nas, a nie w świecie. To jest nasz dramat, a zarazem klucz otwierający nam drzwi do nowego życia, nowego świata. Jeśli się nim umiejętnie posłużymy. Jeśli pozwolimy naszej nadziei przebić się przez mroki rozpaczy; wierze, przez chaszcze niedowiarstwa; miłości przez mury nienawiści. Jeśli na to pozwolimy, znajdziemy wyjście z każdej sytuacji. Nic nas nie złamie. Wszystko obrócimy ku naszemu dobru. I nie będzie „niespodziewanych tąpnięć”, odchodzenia w mrok... Będzie Świtało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskup Ważny ukarał księdza, który chodził po kolędzie mimo zakazu

2025-01-22 20:17

[ TEMATY ]

kolęda

kara

zakaz

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Biskup sosnowiecki Artur Ważny wydał nakaz karny oraz udzielił upomnienia kanonicznego i nagany księdzu, który w miniony weekend w ramach kolędy odwiedzał domy jednej z parafii w Jaworznie, mimo ciążącego na nim zakazu pełnienia posługi duszpasterskiej.

Chodzi o duchownego, który jest podejrzany o przestępstwa seksualne na szkodę dzieci.
CZYTAJ DALEJ

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry, „Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.
CZYTAJ DALEJ

Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski ponownie staje w obronie Lasów Państwowych

2025-01-25 09:55

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Radio Maryja

Lasy Państwowe

lasy.gov.pl

Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski zapowiedziało zbiórkę podpisów pod inicjatywą referendalną dotyczącą obrony Lasów Państwowych. Prezes Stowarzyszenia, prof. Roman Niżnikowski, powiedział, że obywatelska inicjatywa ma uchronić państwowe gospodarstwo Lasy Państwowe przed likwidacją. - podaje Radio Maryja.

Profesor przedstawił na konferencji prasowej w Sejmie treść pytania referendalnego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję