Reklama

Zdobywają doświadczenie

Alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Paradyżu oprócz zajęć na uczelni odbywają również praktyki, zarówno podczas wakacji, jak i roku akademickiego. 9 lutego praktyki duszpasterskie w parafiach naszej diecezji rozpoczęło jedenastu diakonów oraz piętnastu alumnów IV roku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Praktyki diakonów zakończyły się wraz ze świętami wielkanocnymi, pozostali klerycy będą przebywać w parafiach do 15 czerwca. Przez ten czas trzykrotnie powracają do seminarium, żeby uczestniczyć w wykładach z katechetyki, liturgiki, homiletyki i seminarium naukowym, a także w comiesięcznych dniach skupienia.

Parafialna codzienność

Reklama

Ich codzienne obowiązki w wielu przypadkach pokrywają się ze sobą, ale jednocześnie nie ma dwóch takich samych praktyk. - Osobiście bardzo ciężko jest mi ocenić, czy wszyscy diakoni robią to samo, bo to chyba zależy od specyfiki parafii, na której się znajdują - mówi dk. Tomasz Kamiński, który praktykę odbywał w parafii pw. Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze. - Ja np. byłem na parafii, gdzie jest 18 tys. wiernych, a mam braci na roku, którzy trafili do parafii 5- czy 6-tysięcznych, więc na pewno jest tu różnica w pracy. Taki prosty przykład: przyjechałem tu 9 lutego i do połowy marca uczestniczyłem już w dwudziestu pogrzebach, a moi koledzy w jednym czy dwóch - tłumaczy. Zdarza się też, że diakon podczas praktyki w pogrzebie nie uczestniczy, tak jak dk. Marcin Bobowicz, który przebywał w zielonogórskiej parafii pw. Miłosierdzia Bożego. - Rzeczywiście nie uczestniczyłem w czasie tej praktyki w żadnym pogrzebie, ale to zrozumiałe, bo parafia jest stosunkowo młoda. Pomagałem natomiast podczas chrztów - opowiada. Nie narzekał zresztą na brak obowiązków. - Codziennie posługiwałem na Mszy św. Prowadziłem zbiórki z ministrantami. Spotykałem się też z istniejącymi na parafii grupami. Wykonywałem wszystkie dyspozycje księdza proboszcza i księdza wikariusza.
Zakres posługi kleryków IV roku jest mniejszy niż diakonów, jednak i dla nich znajdzie się sporo pracy. - Staram się uczestniczyć w życiu parafii, pomagać gdzie się da. Jestem akolitą, więc do moich obowiązków należy udzielanie Komunii św. Prowadzę też adoracje dla młodzieży - opowiada kl. Michał Tobis, odbywający praktykę w parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Teoria a praktyka

Reklama

Obowiązki na parafii nie kończą się na uczestnictwie w Mszach św. i spotkaniach czy prowadzeniu nabożeństw. Czasami trzeba poświęcić trochę czasu robocie papierkowej. - Kiedy tu przyjechałem, ustaliliśmy z księdzem proboszczem, jakie są moje obowiązki i… rozpoczęliśmy od porządków w kancelarii parafialnej - opowiada Diakon Tomasz. - Posprzątaliśmy w szafach, przejrzeliśmy wszystkie dokumenty, niepotrzebne zostały spalone, inne przeniesione do archiwum. Właściwie przez pierwsze dwa tygodnie spędzałem większość czasu właśnie w archiwum, żeby to wszystko poukładać.
W biurze parafialnym odbywają się też spotkania z ludźmi, którzy przychodzą np. w sprawie ślubów, chrztów czy pogrzebów. - Kiedy były godziny dyżurowania w kancelarii, siedziałem tu z księdzem proboszczem i przyglądałem się. Uczyłem się wypełniać dokumenty, dowiedziałem się, skąd czerpać różne informacje. Po jakimś czasie już sam robiłem pewne rzeczy, nawet sam siedziałem w biurze parafialnym - mówi Diakon Tomasz. - Podobało mi się to, bo wiedziałem, że ksiądz proboszcz mi ufa, skoro pozwala mi wypisywać pewne rzeczy czy przeprowadzać wstępne rozmowy.
Praktyka pozwala wcielić w życie to, co do tej pory znane było tylko w teorii. - Praca w biurze to było dla mnie bardzo mobilizujące i cenne doświadczenie. Oczywiście w seminarium jest przedmiot, na którym uczymy się, jak powinna funkcjonować kancelaria parafialna, wciąż jednak jest to tylko sucha teoria. Tutaj mogłem po raz pierwszy poznać to w praktyce - wyjaśnia dk. Kamiński. I nie dotyczy to tylko załatwiania formalności. - Dużo doświadczenia również pod innymi względami przekazali mi ks. Stekiel i ks. Herrmann. Obaj pokazali mi podejście „z sercem” do drugiego człowieka, bez względu na to, jaką sprawę przyszedł załatwić czy jakie ma usposobienie.

Dzieci i młodzież

Reklama

Do osobnych obowiązków kleryków należy chodzenie do szkoły i przyglądanie się zajęciom z katechezy, a nawet ich samodzielne prowadzenie. - W ramach praktyk katechetycznych chodzę do podstawówki. Pomagam siostrze zakonnej w klasach 1-3. Sam też prowadzę zajęcia. Jest fajnie: dzieci rysują, śpiewają, tańczą… - opowiada Kleryk Michał.
- Ja co prawda nie mam wyznaczonych klas, w których muszę uczyć, bo praktykę katechetyczną odbyłem już wcześniej, ale chodziłem na zajęcia do klas maturalnych z ks. Dariuszem Karpezo. Dzięki temu mogłem też poznać ludzi, z którymi jadę na pielgrzymkę maturzystów - nie będzie poznawania się w autobusie i będzie można porozmawiać - mówi Diakon Tomasz. - Poza tym ja zwyczajnie lubię katechezę. Pewien ksiądz powiedział mi kiedyś, że kiedy idzie się do szkoły, najpierw trzeba wysłuchać wszystkich skarg młodych ludzi, bo jeśli ktoś chce słuchać, usłyszy, o co naprawdę im chodzi. I z doświadczenia wiem już, że takie podejście pomaga. Nie trzeba odchodzić od tematów zamieszczonych w podręczniku, wystarczy dopasować przykłady do ich życia, w końcu każde środowisko ma swoje własne problemy.
Inne doświadczenie zdobył Diakon Marcin, który przychodził na katechezę nie tylko do zwykłej podstawówki, ale również do szkoły chrześcijańskiej „Salomon”. - To było bardzo ciekawe nie tylko dlatego, że jest to szkoła wyznaniowa. Pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją, że na lekcji jest tylko sześcioro dzieci. Takie zajęcia wyglądają inaczej. Poza tym rodzice tych dzieci często są różnych wyznań, więc nie jest łatwo, ale z drugiej strony to bardzo przyjemna praca - wyjaśnia.

Wejść w życie parafii

Za przebieg praktyk w parafiach odpowiadają głównie księża proboszczowie. - Zależy mi przede wszystkim, żeby obecny na praktykach kleryk poznał życie parafii od wewnątrz, żeby poznał klimat życia kapłańskiego na plebanii, zapoznał się z duszpasterskim rytmem. Plebania jak każdy dom ma przecież swoją specyfikę - mówi ks. Zygmunt Zimnawoda, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Rokitniańskiej w Kostrzynie. - Zależy mi też, żeby dotknął rzeczywistości spotkania z dziećmi i młodzieżą; po to właśnie chodzi do szkoły. Poza tym zapoznaje się z grupami działającymi w parafii, uczestnicząc w cyklicznych spotkaniach wszystkich grup, teraz już jako lider. Według mnie, bardzo ważne było to, że wspólnie z prezesem ministrantów odpowiadał za przygotowania do Triduum Paschalnego, oczywiście pod okiem księdza opiekuna. To istotne, żeby kleryk uczył się kochać liturgię.
Zaaklimatyzowanie się na parafii zależy nie tylko od panującej tam atmosfery, ale też od osobistego nastawienia. - Z tym nie miałem raczej trudności, bo jestem osobą, która łatwo się przystosowuje do nowego miejsca - mówi Kleryk Michał. Zabawne sytuacje za to mogą wydarzyć się na linii Zielona Góra - Gorzów… - Pamiętam ten moment, kiedy ministranci dowiedzieli się, że jestem z Gorzowa. Na szczęście nie przeszkodziło nam to w dogadaniu się - śmieje się Diakon Tomasz. - Kiedy podczas rekolekcji szkolnych ks. Dominik Kozak przedstawiał mnie dzieciakom i powiedział, że jestem z Zielonej Góry, od razu rozległo się takie „uuu” - wspomina Kleryk Michał.

Inne praktyki

W czasie roku akademickiego praktyki mają nie tylko diakoni i alumni IV roku. Różne obowiązki przydzielone zostają także klerykom, którzy przebywają na urlopach dziekańskich. Kl. Mariusz Łuszkiewicz na przykład pracuje od września w Caritas diecezjalnej. - Kleryk ma u nas sporo pracy. O godz. 7 rano jest ze mną w hospicjum i służy do Mszy św. dla osób chorych. O godz. 8 jedzie do Magazynu Pomocy Rzeczowej i Żywnościowej, gdzie pomaga m.in. przy rozładunku towarów. Zajmuje się też tzw. pierwszym kontaktem z osobami, które przychodzą tam po pomoc. Popołudnia ma za to dla siebie, co jest mu potrzebne ze względu na zajęcia, na jakie uczęszcza - mówi ks. Marek Kidoń, dyrektor Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej.
- Z osobami potrzebującymi pomocy spotykałem się m.in. podczas wydawania żywności. Ostatnio pojechałem do Skwierzyny zawieźć elektryczny wózek inwalidzki rodzinie, w której mieszkają niepełnosprawne trojaczki. Miałem już styczność z chorymi ludźmi, ale i tak było to dla mnie mocne doświadczenie. Dziewczyna jest w miarę sprawna, jeden chłopak nie może poruszać się na nogach, a najbardziej wzruszył mnie stan trzeciego, który leży pod respiratorem. Bardzo budujące dla mnie jest to, że rodzice mimo takiej tragedii wciąż mają siłę do życia - opowiada Kleryk Mariusz.
- Myślę, że dla niego jest bardzo ważne i cenne to, że ma kontakt z osobami, z którymi w przyszłości być może będzie pracować. Osobiście jestem bardzo zadowolony z jego obecności, bo dzięki takiej praktyce będzie znał życie również z tej trudnej strony, której czasem nie widać zza ołtarza czy biurka w kancelarii parafialnej. Samo przejście po kolędzie nie wystarczy, by dostrzec pewne rzeczy - dodaje ks. Kidoń.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kuria Metropolitalna w Lublinie reaguje na artykuł "GW" ws. ks. Mieczysława P.

2025-05-20 16:53

[ TEMATY ]

komunikat

Karol Porwich/Niedziela

W ramach wstępnego dochodzenia wysłuchaliśmy osób mających wiedzę na ten temat i oskarżanego księdza, jesteśmy w kontakcie z osobami zgłaszającymi swoją krzywdę. Sprawa została zgłoszona Dykasterii Nauki Wiary, czekamy na dalsze instrukcje - poinformował KAI kanclerz Kurii Metropolitalnej w Lublinie w odpowiedzi na artykuł "Gazety Wyborczej" opisujący przypadki molestowania seksualnego, jakiego wobec nastoletnich kobiet miał się dopuścić znany duszpasterz ks. Mieczysław P. z Lublina.

Dochodzenie wstępne w sprawie duchownego zostało rozpoczęte w październiku ubiegłego roku i zamknięte 20 grudnia. W ramach dochodzenia wysłuchaliśmy świadectw osób mających wiedzę w tej sprawie, jak i oskarżanego księdza. Wszystkie dokumenty zostały przekazane do Stolicy Apostolskiej. Otrzymaliśmy już odpowiedź, że zgłoszenie zostało przyjęte przez Dykasterię Nauki Wiary. Czekamy na dalsze instrukcje. Jesteśmy też w kontakcie z osobami zgłaszającymi swoją krzywdę.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy
Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena. Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę. W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych. Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej. W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena. Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.
CZYTAJ DALEJ

Witek podniósł dywan

2025-05-21 07:44

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Rzeka (bo przecież nie fala) oburzenia wylała się na posła Przemysława Witka z Lublińca.

Wszystko z powodu jego własnych słów, który w odniesieniu do 8 propozycji Mentzena, jakie lider Konfederacji ma przedstawić dwóm kandydatom II tury wyborów prezydenckich – już przy czytaniu deklaracji nr 1 o niepodpisywaniu ustaw podnoszących podatki – rzucił żartem „cóż szkodzi obiecać”. Oczywiście taki „żart” w polityce nie przystoi i powinien być traktowany na poważnie, szczególnie gdy pada z ust polityka Platformy Obywatelskiej, ugrupowania, które do władzy doszło poprzez wyłudzenie, bo za takie uważam złożenie 100 obietnic na 100 dni, gdy po 524 nawet jednej trzeciej z nich nie spełnili. I nie ma tu żadnego usprawiedliwienia, bo obietnica ich spełnienia padła nie tylko w kampanii, ale już po wyborach, w expose Donalda Tuska, gdy nowy-stary premier doskonale wiedział jaki jest podział mandatów i sił w parlamencie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję