Jeszcze mnie nie ma. Nikt nie wie o moim istnieniu. I może się nikt nie dowie. Nikt. Prócz jednej osoby. Mojej mamusi. Kiedy się przekonała, że naprawdę istnieję, zaczęła płakać. Trochę to zabolało, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, co czuć, byłem za malutki. Było mi zimno, bo długo chodziła ze mną ulicami, z nikim nie rozmawiała. Z zewnątrz nie docierało do mnie nic, co mogło mnie rozgrzać, więc i jej nic nie ogrzewało. Musiała być smutna. Jak mogę jej pomóc? Nie mogę. Mogę jedynie liczyć, że na jej drodze stanie ktoś, kto jej pomoże.
Tego dnia nic się nie wydarzyło. Ani następnego, ani przez kolejny tydzień. To akurat było po maturach, a mamusia była bardzo dobrą uczennicą i cokolwiek to miało dla mnie oznaczać, teraz jej świat legł w gruzach. Spała, płakała cichutko, bezgłośnie wychodziła z domu i bez celu wędrowała ulicami miasta. Kiedyś spotkała się z nim, moim tatusiem. Nie wydawał się miłym młodzieńcem. Krzyczał, a ona milczała wpatrując się w jego oczy. Kiedy odchodziła, on jeszcze zawołał. Nic nie zrozumiałem. Zostaliśmy sami. Ja i ona. Wtedy to poczułem. Jej się wszystko przeze mnie zepsuło. Miała mieć normalną przyszłość, normalne studia, pracę, normalne życie, a teraz? Nic nie jest normalne, bo jestem ja. Choć jeszcze mnie nie ma. Przyspieszyła kroku, jakby podjęła jakąś decyzję. Mamusiu, dokąd idziemy? Źle się czuję…
„Wszystko dobrze, proszę pani, już wszystko dobrze, musiało się pani zrobić słabo, tak dziś duszno na dworze… Może gdzieś panią odprowadzić?”… Wyraźny dopływ powietrza poczułem dopiero po dłuższej chwili. Właściwie nie miałem już wielkiej nadziei. To wszystko, co ostatnio spotyka moją mamusię, jest dla niej takie trudne. Jestem ciężarem. Choć jeszcze mnie nie ma.
Jesteśmy w jakimś spokojnym, cichym miejscu. Czuję dziwny zapach. Obok stoi kobieta z małą córeczką. „Chodź, położymy Matce Bożej kwiaty na Dzień Matki, za to, że pomogła mi cię urodzić”. Poczułem jak coś ciepłego rozlewa się po mnie. Mamusiu, ty płaczesz? Nie, te łzy są jakieś inne. Ty coś mówisz do mnie? Tak. Jestem tutaj. Oczywiście, że będziemy zawsze tu przychodzić, jeszcze nie wiem dlaczego, bo jestem za malutki, ale naprawdę JESTEM.
Gdy byłem ze stypendystami „Dzieła Nowego Tysiąclecia” w Murzasichlu, obserwowałem z balkonu interesującą scenę. Obok ośrodka pasło się ok. 300 owiec. Pilnowali je dwaj juhasi, a pomagało im w tym sześć pięknych owczarków górskich. Gdyby to porównać do boiska piłkarskiego, to psy leżałyby w miejscu czterech chorągiewek w narożnikach, a dwa z nich – na zewnętrznych liniach wyznaczających połowę boiska. Studenci próbowali podejść i zrobić sobie zdjęcie z owcami. Zagadywali, uśmiechali się, pokrzykiwali, umizgiwali się do owiec i próbowali je karmić. Te nawet nie spoglądały w ich stronę, były zupełnie obojętne na wymyślne „zaloty” młodzieży. Studenci polowali na ujęcie z przytuloną do nich owcą, patrzącą z nimi prosto w obiektyw. Bezskutecznie. Ja jednak czekałem na powodzenie tych zabiegów. Zgodnie z zasadą pozytywnego myślenia spodziewałem się, że za chwilę na pewno się uda, bo bardzo tego pragnęli. Raz czy drugi któraś z owiec zniecierpliwiona nagabywaniem na króciutką chwilę podnosiła głowę, ale niestety, błyskawicznie wracała do żerowania, tyle że w innym miejscu. Smak trawy był dla niej o wiele ważniejszy niż kariera medialna. W pewnej chwili juhas wstał i w znany wyłącznie góralom sposób, z mocą, gardłowo zakrzyknął: he-ej! W ciągu sekundy wszystkie owce uniosły głowy, spojrzały na niego, a gdy ruszył, poszły za nim, w towarzystwie troskliwych owczarków. Stałem jak osłupiały.
Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.
W owym czasie Paweł i Barnaba, przeszedłszy przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień szabatu do synagogi i usiedli. A wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga. W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: «Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: „Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi”». Poganie, słysząc to, radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie szerzyło się na cały kraj. Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. A oni, strząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium. A uczniowie byli pełni wesela i Ducha Świętego.
W Łodzi rozpoczynają się Senioralia, czyli dwa tygodnie poświęcone seniorom, pełne
różnorodnych aktywności i wydarzeń kulturalnych, sportowych prozdrowotnych i
edukacyjnych.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.