Reklama

Warszawa na fali

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Wielka woda przechodziła w ostatnich tygodniach przez Warszawę dwukrotnie. Najpierw w końcu maja szła ponad 100 godzin, które warszawiakom szczególnie się dłużyły. Gdy tuż po przejściu pierwszej fali prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz uspokajała warszawiaków (- Żywioł nie ujarzmił i nie ujarzmi Warszawy - mówiła), tylko na chwilę zapomniano, że to jeszcze nie koniec zagrożenia, a Wisła wkrótce znów może być groźna.
Przypomniała się dwa tygodnie później, choć przypłynęła na krócej. Fala była dużo krótsza, a jednak zapowiadano poziom równy temu sprzed dwóch tygodni. I choć ostrzeżenia nie potwierdziły się, mieszkańcy Warszawy muszą być przygotowani jeszcze na trzecią falę. A potem z wszystkiego wyciągnąć wnioski.
Jak Warszawa była przygotowana na odparcie wielkiej wody? Było różnie w różnych dziedzinach. Sprawdzili się ludzie, którzy brali udział w walce: funkcjonariusze różnych służb, ale także wolontariusze i sami mieszkańcy, broniący swoich rodzin i swojego dobytku. - Wystarczająca była ilość sprzętu specjalistycznego, potrzebnego do walki z żywiołem, będącego w gestii różnych służb - zapewnia Tomasz Andryszczyk z warszawskiego ratusza. Można było nawet pożyczać go do innych części kraju walczących z powodzią. - Gorzej było z koordynacją działań między władzami miasta i dzielnic. Warszawa to skomplikowany organizm, a oprócz władz „centralnych” jest jeszcze 18 dzielnic. Niektórzy burmistrzowie nie zdawali sobie chyba sprawy z zagrożenia. Poza tym, władze miasta niejako w biegu musiały uczyć się „wdrażać” ledwie co opracowane procedury związane z sytuacjami powodziowymi. - Są gotowe od kilku miesięcy - mówi Tomasz Andryszczyk. - Teraz trzeba było je przetestować na żywym organizmie.

Drzewa na wałach

Reklama

Wysoka woda na ogół przepływa szybko, teraz napierała na warszawskie wały przez ponad 100 godzin. To rzadkie, ale nie przypadkowe: powodem były bardzo intensywne i długie opady na południu Polski. W niektórych miejscach w jeden dzień spadło tyle deszczu, ile pada zwykle w ciągu miesiąca. A woda musiała gdzieś odpłynąć.
Wały w Warszawie wytrzymywały, ale wcale nie musiało tak być. Były dostatecznie wysokie, ale były także słabe. Niektóre robione są z gliny, a nie np. z piasku, przez co szybko nasiąkają, są jak galareta. Nie są też pierwszej młodości, niektóre mają sporo ponad 100 lat. Wreszcie, działała przyroda. Bobry i krety drążą w nich kanały, na niektórych rosną drzewa, a korzenie robią szczeliny.
- Każda taka dziurka to potencjalne nieszczęście. Woda pod dużym ciśnieniem, płynąc wiele godzin, wymywa coraz większe otwory. Kilka takich otworów obok siebie i robi się sito - twierdzi hydrotechnik Adam Jacewicz z Fundacji Ja Wisła. Pewności, jak zachowają się pod dużym naporem wody, nie było. Na szczęście, zachowały się dobrze…
Ale byłoby znacznie gorzej, gdyby nie wiosenna wycinka w dolinie Wisły. Usunięto kilkaset drzew, prawie 30 tys. pnączy z terenów między mostami Gdańskim i Łazienkowskim. Dlatego wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski zapowiada twardo dalszą wycinkę i udrażnianie rzeki. Jesienią, po okresie ochrony ptaków, znad Wisły w Warszawie zostanie wyciętych kolejnych kilkaset drzew i kilkadziesiąt tysięcy pnączy.
- Teren tzw. międzywala Wisły był zaniedbany i wymaga systematycznej pracy i uporządkowania. Nie może być traktowany w całości jako dziki, pozostawiony wyłącznie przyrodzie - twierdzi wojewoda. Nad brzegami Wisły w Warszawie trzeba - uważa - pogodzić ochronę środowiska, istnienie siedlisk ptaków z zapewnieniem bezpieczeństwa ludziom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Uratujmy zwierzęta

Reklama

Najdramatyczniejsze były chyba doniesienia o możliwym zalaniu warszawskiego zoo. Znajduje się w depresji, a w tym miejscu koryto rzeki się znacznie zwęża, co ułatwia podniesie się poziomu rzeki. Reakcja ludzi na to zagrożenie była nieprawdopodobna. Wszyscy chcieli zoo i zwierzakom pomagać
- Jak jest taka awaria, to Polacy bardzo chętnie pomagają. Możemy sypać, nosić. Problem jest z codzienną życzliwością - mówił dziennikarzom wyraźnie zachwycony reakcjami warszawiaków Andrzej Pruszewicz, dyrektor zoo. Wolontariusze i pracownicy ogrodu zostawali nawet na noc. Na Facebooku powstała grupa „Zoo Wawa-Praga-Ratujmy zwierzęta przed falą”. Co nie było - dodajmy - konieczne.
Wielka fala sparaliżowała na kilka dni miasto komunikacyjnie. Zamknięty był Wał Miedzeszyński na odcinku kilkunastu kilometrów. Zamknięto ul. Fieldorfa przy skrzyżowaniu z Wałem, gdzie osiadła ziemia i powstał wielki lej. Na kilka dni zamknięto szkoły i przedszkola w najbardziej zagrożonych dzielnicach.
Gdy woda z pierwszej fali opadała, a wojewoda odwołał alarm powodziowy, warszawiacy z mostu Łazienkowskiego mogli widzieć, że pas trawy na placu budowy Centrum Nauki Kopernik, który niedawno był pod wodą, jest żółty od niesionego przez Wisłę mułu. Ludzie mogli odetchnąć, ale teraz martwili się owadami, komarami i meszkami, które w takich sytuacjach nadciągają w wielkiej liczbie.
Zaczęło się też sprzątanie, bo woda opadając, odsłaniała śmieci, które zostały na brzegach i zaroślach. Część z nich mogła być niebezpieczna. Na wysokości Wybrzeża Kościuszkowskiego wyłowiono np. 200-litrową na szczęście pustą beczkę po oleju. Było mnóstwo konarów, puszek i butelek. Zdarzały się też przypadki wyrzucenia na brzeg padłych zwierząt.

Druga fala

Z pierwszą falą, jak obliczyły władze Warszawy, walczyło ponad 10 tys. ludzi. Strażaków, policjantów, strażników miejskich, żołnierzy, wolontariuszy i harcerzy. W maju ratusz wydał ok. 1 mln zł na 300 tys. worków i prawie 3 tys. ton piasku. Kupiono także folie zabezpieczające wały i specjalne umocnienia dla Portu Praskiego. Ile miasto wydało na walkę z wodą, jeszcze dokładnie nie wiadomo. Tym bardziej, że za chwilę miała nadejść druga fala, a potem najpewniej trzecia.
W godzinach poprzedzających drugą falę trwało odliczanie do kulminacji. Meldunki nie brzmiały optymistycznie: przesiąknięty Wał Zawadowski i zalane bulwary. Wisła już o kilkadziesiąt centymetrów przekroczyła poziom alarmowy. W ciągu doby woda w rzece przybrała prawie o jeden metr. Tymczasem fala kulminacyjna miała dopiero dotrzeć do stolicy.
Stolicę przed wodą chroniło ponad 1500 policjantów, strażników miejskich, żołnierzy i strażaków. Poza nimi wolontariusze, wśród których byli nawet pracownicy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Do patrolowania rzeki używano dziewięciu motorówek, a piasek woziło aż 16 aut.
W różnych punktach miasta w pogotowiu przygotowano ponad 20 tys. worków, którymi można by wzmocnić wały w razie ewentualnych tzw. podsiąków. W odwodzie były helikoptery: transportowe i ratownicze. Warszawa jednak nie dała się fali, sytuacja nie wymknęła się, podobnie jak dwa tygodnie wcześniej, spod kontroli.
Bez większych emocji obyło się w zoo (w porównaniu z poprzednią falą tym razem pojawiły się przesiąki na niektórych fosach, m.in. u antylop i fok) czy w Centrum Nauki Kopernik. Tu, podobnie jak w maju, zalany został tylko najniżej położony teren budowy. Sam powstający gmach (zaprojektowany właśnie jako budowla nadwiślańska) ocalał.

Powodzi się dobrze

„Powodzi nam się dobrze, bo się nie przelewa” - to powiedzonko powtarzano często w czasie obrony wałów w stolicy. Jednak Warszawa, oprócz chwalenia aktywności służb mundurowych i wolontariuszy (i powtarzania, że miasto nie dało się wodzie), ma parę spraw do załatwienia. Udało się uniknąć prawdziwej powodzi, ale stan, w jakim są przesiąknięte wały, nie pozwala spać spokojnie.
Władze miasta przyznają: po latach opóźnień i utarczek z ekologami niezbędne jest budowa porządnego wału przeciwpowodziowego na Wybrzeżu Helskim, obok zoo. Trzeba do tego m.in. zdobyć nowe pozwolenie na budowę i poprawić gotowy już projekt. Prezydent Hanna Gronkiewicz zapowiedziała to twardo podczas niedawnej konferencji prasowej. - Będziemy się przez to przeorywać - zapewniła.
Pani prezydent zapowiada też umocnienie już istniejących wałów. - Po kolei wały będą przeglądane i wzmacniane tam, gdzie to potrzebne. Jeśli będziemy poszerzać Wybrzeże Helskie, to będziemy je także wzmacniać i podwyższać. Takie działania będą podejmowane sukcesywnie przy okazji każdej inwestycji - obiecuje.
Władze miasta i województwa stawiają też pytanie o przyszłość polityki rozwoju przestrzennego w dolinie Wisły, bo ich zdaniem zbyt wielu Polaków mieszka za blisko rzek. To, jak podkreśla wojewoda, problem nie tylko Warszawy czy Mazowsza, lecz całej Polski. Jego zdaniem, często przez nieodpowiedzialne budownictwo zbyt blisko wody ludzie sami stwarzają zagrożenie.
- Z jednej strony, zrozumiała jest chęć mieszkania w miejscu z widokiem na wodę i na las. Tyle tylko, że najczęściej są to miejsca, które okazują się zagrożone powodzią - mówi wojewoda Kozłowski.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na drodze do budowy ekspresówki stanęła kapliczka. Co zrobił wykonawca?

2025-06-09 15:39

[ TEMATY ]

kapliczka

GDDKiA

Via Carpatia

droga ekspresowa

S19

Oddział Rzeszów

GDDKiA-Oddział Rzeszów

Kapliczka przy nowo budowanej drodze ekspresowej S19

Kapliczka przy nowo budowanej drodze ekspresowej S19

W Polsce realizowanych jest wiele inwestycji drogowych, w tym droga ekspresowa S19. Jest to część trasy Via Carpatia, która powstaje we wschodniej części Polski, od granicy z Białorusią do granicy ze Słowacją. Na drodze ogromnej inwestycji stanęła mała kapliczka. A właściwie stoi tu już około 100 lat.

Budowa drogi ekspresowej S19 na odcinku Babica - Jawornik to nie tylko monumentalne podpory obiektów, imponujące ilości wykorzystanej stali, betonu, sprzętu oraz ciężka praca ludzi. To również wyjątkowa historia przydrożnych kapliczek, które są integralną częścią podkarpackiego krajobrazu.
CZYTAJ DALEJ

Papież przyjął nuncjusza apostolskiego na Ukrainie: „Podzieliłem się nadzieją i bólem”

2025-06-10 09:27

[ TEMATY ]

Ukraina

Nuncjusz Apostolski

Papież Leon XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV i Abp Visvaldas Kulbokas, nuncjusz apostolski na Ukrainie

Papież Leon XIV i Abp Visvaldas Kulbokas, nuncjusz apostolski na Ukrainie

Abp Visvaldas Kulbokas, nuncjusz apostolski na Ukrainie, spotkał się z Papieżem Leonem XIV w Watykanie. Podczas audiencji 6 czerwca przekazał Ojcu Świętemu „nadzieję i ból” Ukrainy dotkniętej wojną. Jak podkreślił w rozmowie z Vatican News spotkanie miało charakter „duchowy i modlitewny”.

Nadzieja, modlitwa, świadectwa ludzi i smutek z powodu ostatnich intensywnych ataków na Ukrainie - tym właśnie podzielił się nuncjusz apostolski podczas spotkania w Pałacu Apostolskim w Watykanie. „To było bardzo ważne spotkanie, przygotowane wielką modlitwą - moją, współpracowników nuncjatury w Kijowie, biskupów, a nawet urzędników państwowych Ukrainy” - powiedział abp Kulbokas. Dodał: „Skupiliśmy się na sytuacji Kościoła w czasie wojny. Chciałem poczuć serce papieża i podzielić się własnymi doświadczeniami duchowymi. To była bardzo pocieszająca rozmowa, wypełniona modlitwą, która jest naszą najpotężniejszą bronią”.
CZYTAJ DALEJ

Z pamiętnika pielgrzyma - dzień 4

2025-06-10 18:35

ks. Łukasz Romańczuk

Wczoraj zapomniałem powiedzieć o jednym ze świętych, który towarzyszył nam przez cala drogę. Gdy rozpoczynaliśmy wędrówkę z Sutri na placu była figura tego świętego. Podobnie w kościele, w którym sprawowaliśmy Mszę świętą tak żeby jego obraz i figura. Święty ten jest bardzo charakterystyczny ponieważ obok jego nóg jest świnia. Patrząc oddali na tę figurę myślałem że to Święty Roch a zwierzę pod jego stopami to pies. Przyjrzałem się jednak bliżej okazało się że jest to prosiaczek.

A wspomnianym świętym jest święty Antoni Opat, znany także jako Pustelnik. Swoje wspomnienie liturgiczne ma 17 stycznia a dlatego jest ukazywany z prosiaczkiem ponieważ według pewnej historii, gdy podróżował drogą morską pewna locha przyniosła do niego chory prosię, on uczynił na nim znak krzyża. Prosię wyzdrowiało. Co ciekawe dzisiejszy dzień, także jest z prosiakiem w tle. A związany jest on z sanktuarium, które mijaliśmy po drodze. Santuario Madonna della Sorbo. Swoje początki sakralne to miejsce ma w 1427 roku, kiedy to papież Marcin V przekazał to miejsce karmelitom. Według miejscowych opowieści krąży historia o objawieniu Matki Bożej i dlatego jest w tym miejscu kult maryjny Historia opowiada o człowieku z jedną ręką, który pasł świnie w dolinie Sorbo. Pewnego dnia, szukając jednej z zabłąkanych świń, znalazł ją w pobliżu jarzębiny, gdzie ukazała mu się Madonna. Maryja sprawiła, że ręka młodzieńca odrosła i powiedziała do niego: „Idź do wsi i przekonaj ich, aby zbudowali sanktuarium na tym wzgórzu. Każdy, kto przyjdzie tu w procesji, otrzyma moją łaskę. Jeśli ci nie uwierzą, pokaż im swoją rękę”. Nie znając tej historii, mogę powiedzieć, że Via Francigena pomaga, aby tę prośbę zrealizować. Do sanktuarium prowadzi 14 krzyży, na których znajdują się tabliczki z numerami stacji. Pierwszy krzyż czyli pierwsza stacja jest już około 3,5 km od sanktuarium. To idealny dystans, aby między poszczególnymi stacjami rozważać te ważne wydarzenia, związane z misterium naszego zbawienia. Idąc między stacjami była idealna przestrzeń, aby te 14 stacji odnieść do życia swojego oraz wydarzeń, które dzieją się obecnie w Kościele, świecie, czy też w sposób szczególny mnie dotykają. Takie myśli wypływające z serca i wlewające nadzieję. Żałuję tylko, że nie udało mi się ich nagrać, bo chętnie bym do nich jeszcze wrócił, a pamięć niestety bywa ulotna.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję