Reklama

Rekolekcje w piekiełku

Rok temu płynęli Czarną Hańczą i Kanałem Augustowskim, pokonując w ciągu 6 dni ok. 100 km. W tym roku poprzeczka została podniesiona jeszcze wyżej: 7 dni, ponad 140 km i Brda - rzeka stawiająca kajakarzowi o wiele większe wymagania. W dniach 28 czerwca - 5 lipca ok. 30 ministrantów i lektorów z różnych parafii naszej diecezji przeżyło spływ kajakowy na trasie Nowa Brda - Gostycyn - Nogawica. Jak przed rokiem, organizatorem spływu był ks. Sławomir Witkowski, ojciec duchowny z toruńskiego seminarium duchownego. Pomocą służyli mu ks. Jakub Maciejko, diakon Sebastian, klerycy Michał, Paweł i Miłosz, 2 ratownicy oraz 2 ojcowie rodzin. Na wodzie spływem dowodził p. Grzegorz - prawdziwa skarbnica doświadczeń, bynajmniej nie tylko wodniackich…

Niedziela toruńska 31/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zgodnie z intencją organizatora był to czas nie tylko fizycznego odpoczynku, lecz także duchowych ćwiczeń, które miały temat przewodni: „Pismo Święte w moim życiu”. Kapłani każdego dnia sprawowali Eucharystię (zgodnie z niepisaną tradycją za ołtarz służyły odwrócone do góry dnem kajaki) i czekali na penitentów z posługą w sakramencie pojednania. Podczas południowego postoju kapłan, kleryk lub świecki głosili katechezę poświęconą aspektom obecności i znaczeniu Słowa Bożego w życiu chrześcijanina, po której następowała rozmowa w małych grupach prowadzona przez animatorów. Dopełnieniem duchowych przeżyć była codzienna, wspólnotowa modlitwa wieczorna.
Każde rekolekcje to szansa duchowego rozwoju, ożywienia, przemiany. Jaką szansę otrzymali uczestnicy spływu? Przede wszystkim wielokrotnie usłyszeli, że Pismo Święte to księga żywa, nieporównywalna z jakąkolwiek inną książką, zawierająca słowo, które Pan Bóg zechciał skierować do człowieka, aby przyjść mu z pomocą. Słowo Boże jest żywe, to znaczy zdolne rzucić światło na różne życiowe sytuacje i skłonić człowieka do konkretnej odpowiedzi. Z tego wynika postulat, aby w katolickim domu Pismo Święte nie było „odkurzane” 2 razy w roku: w Wigilię Bożego Narodzenia i w dniu kolędy, lecz systematycznie czytane i rozważane. Głoszący konferencje podzielili się świadectwem ze swego życia, opowiadając o tym, jak Słowo Boże kształtuje ich codzienne wybory i ile wysiłku kosztuje ich bezwarunkowe zawierzenie Bogu, który przemawia do nich na kartach Biblii. W niejednym przypadku było widać zdziwienie, że Pismo Święte to nie szacowny zabytek, lecz aż tak bardzo „życiowa” księga… Chłopcy usłyszeli też zachętę do oparcia na Słowie Bożym codziennej modlitwy, tak aby stawała się ona coraz bardziej dojrzała i nie ograniczała się do przedstawiania Panu Bogu listy życzeń, lecz prowadziła ku postawie uważnego nasłuchiwania, co Bóg mówi do mnie, do poszukiwania Jego woli - a wszystko po to, aby trafnie odczytać życiowe powołanie.
Właśnie „powołanie” to słowo, które podczas rekolekcji przewijało się bardzo często. Prowadzący nie próbowali młodym niczego narzucać czy sugerować; mówili o pięknie powołania do życia w małżeństwie i kapłaństwie, akcentując, że zawsze na plan pierwszy musi się wybić sprawa podstawowa: wierność wobec usłyszanego od Boga zaproszenia.
Rekolekcje okazały się wspaniałą szkołą modlitwy. Serce się radowało, gdy młodzi stopniowo przełamywali wstyd, skrępowanie, onieśmielenie i coraz odważniej własnymi słowami formułowali intencje modlitewne. Ks. Sławomir położył duży nacisk na modlitwę dziękczynną jako szczególnie trafnie oddającą prawdę o naszej relacji z Bogiem.
A poza tym… Cóż - spływ okazał się wspaniałą przygodą, w której chłopcy mogli posmakować, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną. U wielu z nich spontanicznie objawiła się gotowość niesienia pomocy potrzebującym; otworzyli szerzej oczy i dostrzegli, że ktoś obok nie radzi sobie z rozbiciem namiotu, ze spuszczeniem kajaka na wodę, ze zbyt ciężkim wiosłem czy wszechobecnymi komarami. Prawdziwą szkołą odpowiedzialności (nie zawsze zaliczoną na „szóstki”, bo tego trzeba się po prostu nauczyć) stały się codzienne dyżury w kuchni (oznaczało to skrócony o pół godziny sen) oraz nocne warty. Jak wszędzie, tak i podczas spływu okazało się, że posłuszeństwo jest towarem deficytowym, co przejawiało się chociażby w kolizjach na ciasnych odcinkach rzeki, gdy przegradzające ją pnie drzew wymagały zachowania odpowiednich odstępów między kajakami. O nieposłuszeństwie wobec ostrzeżeń starszych, bardziej doświadczonych i wynikającym z niego zwiększonym zużyciu panthenolu już nawet nie wspomnę…
Osobnym polem przymiarki do męskości był spory fizyczny wysiłek. Kajaki nie są najodpowiedniejszym środkiem transportu dla lalusiów i nieraz trzeba było dużo samozaparcia, by - nie zważając na ból - uparcie pracować wiosłami. Chłopcy otrzymali też lekcję współdziałania i trzeba przyznać, że o ile pierwszego dnia (a odcinek był niełatwy) machali wiosłami jak cepami, o tyle pod koniec spływu stanowili już zgrane, poruszające się szybko i sprawnie załogi.
A rzeka była przepiękna. Raz kręta, z dużą liczbą zwalonych drzew, kiedy indziej wiła się leniwie wśród łąk i pól, zaś miejscami przepływała przez jeziora, na których trzeba było się nieźle natrudzić, aby odszukać przesmyk i wskoczyć na nowo w jej nurt.
Młodzi dysponują niespożytymi siłami… Choćby nie wiadomo jak zmęczeni, tuż po przycumowaniu do brzegu na nocleg i rozbiciu namiotów w „cudowny” sposób regenerowali siły, by toczyć iście homeryckie boje w piłkę nożną (tu wszystkich pogrążyli chłopcy z parafii Grążawy) i siatkówkę (w oficjalnym meczu kadra triumfowała 3:1). Dopełnieniem sportowych emocji były sms-owe meldunki od najbliższych z rezultatami meczów na mistrzostwach świata w piłce nożnej. Tylko raz uczestnicy spływu mieli dostęp do telewizji, by obejrzeć na żywo klęskę Argentyny w pojedynku z Niemcami.
Nie zabrakło przeżyć niezwykłych. Do takich niewątpliwie należy zaliczyć poranną pobudkę o 3.30 i wyruszenie w trasę godzinę później. Nagrodą za zerwanie się z posłań o tak nieludzkiej porze był niezapomniany widok mgły spowijającej jezioro Witoczno, przez którą mozolnie przebijało się wschodzące słońce. W porannym blasku przemieszanym z oparami unoszącymi się nad powierzchnią wody, kajaki prujące fale jeziora jawiły się jako coś nierzeczywistego. Niezapomniane przeżycia…
A tytułowe Piekiełko? To po prostu nazwa kilkukilometrowego odcinka Brdy, który pokonywaliśmy ostatniego dnia. Rzeka płynie tu wąskim, bystrym nurtem, ściśnięta przez wysokie brzegi porośnięte lasem. Chwilami nabiera wręcz górskiego charakteru - co rusz przegradzają ją zwalone drzewa, wśród których koron trzeba tak kluczyć, aby nie poddać się wyjątkowo silnemu prądowi, bo wówczas woda przypiera kajak do pnia i wywrotka gotowa. Tym razem rzeka była łaskawa (albo kajakarze aż tak wprawieni) i obyło się bez kąpieli. Raz jeszcze okazało się, że kiedy człowiek żyje blisko Pana Boga, to diabeł nawet w Piekiełku nie taki straszny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Pijany mężczyzna podczas Mszy św. zatakował kapłana

2025-09-13 08:54

[ TEMATY ]

kapłan

kapłan

atak

Wasze Radio/Facebook

Msza święta w kościele świętego Michała Archanioła w Mieścisku została nagle przerwana. Do światyni wszedł mężczyzna, który był agresywny. W sposób wulgarny próbował skłonić wiernych i księdza do opuszczenia kościoła.

W pewnym momencie zaczął niszczyć kościelne wyposażenie. Na miejsce wezwano policję.
CZYTAJ DALEJ

Oto lud, który wezwałeś na Synod

2025-09-13 13:33

Tomasz Lewandowski

Uczestnicy obrad plenarnych synodu złożyli w katedrze wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.

Uczestnicy obrad plenarnych synodu złożyli w katedrze wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.

– Czas synodu to czas diagnozy, stawania w prawdzie i nazywania rzeczy po imieniu – mówił bp Jacek Kiciński.

Od uroczystej Eucharystii w katedrze wrocławskiej, której przewodniczył abp Józef Kupny, rozpoczął się ostatni, bardzo ważny etap II Synodu Archidiecezji Wrocławskiej – obrady plenarne. W spotkaniach plenarnych bierze udział około 200 osób, reprezentacja całej diecezji: kapłani, świeccy i osoby życia konsekrowanego. W katedrze złożyli dziś wyznanie wiary i przysięgę wierności Kościołowi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję