Reklama

Specjalistyczny Zespół Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej k. Bielska-Białej

Można inaczej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przewlekła choroba Ewy w ostatnim czasie stawała się coraz bardziej dokuczliwa. Ciągłe zaostrzenia astmy łączyły się z nagłymi wizytami w szpitalnej izbie przyjęć i koniecznością hospitalizacji. Ostatnie pobyty na oddziałach pulmonologicznych były bardzo męczące. I to nie tylko z uwagi na stan, na samopoczucie - to niczyja wina. Ale wszystkie te procedury na wstępie: „Proszę sobie usiąść na korytarzu i poczekać. Ma pani duszność? A ma pani książeczkę ubezpieczeniową? Musi pani poczekać aż się zwolni łóżko… Właśnie wtedy, kiedy czuła się najgorzej, a pomoc była potrzebna natychmiast. Kiedyś z izby przyjęć wylądowała na intensywnej terapii. „To się dzieje tak nagle, pani stan się pogarsza, leki działają na krótko, potem to wraca”.

Szpital

Po kilku powrotach na ten sam oddział ktoś polecił jej szpital w Bystrej k. Bielska-Białej. Ktoś ją tam umówił i zawiózł, kiedy źle się czuła. Od razu się zdziwiła, że kazano jej przywieźć ze sobą rzeczy, że może zostanie. Jak to, tak zaraz? I będzie miejsce? Przed najwyżej położonym budynkiem w zespole szpitalnym czuła się już gorzej. Podróż zrobiła swoje. Na samą myśl o powrotnej drodze struchlała. Kolejne miejsce na chwilę i znów będzie to samo. Poradnia. Izba przyjęć. Oddział.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Poradnia Pulmonologiczna

Reklama

Porażający spokój. Nie zobaczyła żadnego biegającego, krzykliwego, wrogiego personelu. Zanim przyszedł lekarz, miała wykonane wszystkie badania, które w krótkim czasie pomagają określić stan pacjenta: spirometrię, gazometrię, EKG. Potem poszło szybko. Rozmowa, badanie, szybka decyzja: do przyjęcia, podać leki.

Izba Przyjęć

Spokój. Nikt nie kazał jej czekać. Ewa zauważyła, że nie jest intruzem. Pracujące przy pulpicie kobiety dobrze znały swoje powinności i nie tylko umiały je wypełniać, ale czyniły coś więcej. Były miłe. Pomagały. Tak po prostu. Ewa czuła, że starają się jej ulżyć w trudnej sytuacji na tej swojej płaszczyźnie. Niczego od niej nie oczekując, bez zbędnych słów, bez prywatnych rozmów, bez „chwileczkę, tu wszystko jest napisane, proszę sobie przeczytać”. Nie musiała odpowiadać na żadne pytania, a jednak wszystko działo się tu i to bardzo szybko. Wszystko było na swoim miejscu. Personel wymieniał krótkie uwagi, spojrzenia, podejmował szybkie decyzje: wózek, winda i Ewa z założoną historią choroby znalazła się na oddziale. Młode kobiety z Izby Przyjęć znały swój fach, podobnie jak te w innych szpitalach, ale one jeszcze go rozumiały. Dodawały do niego cierpliwość i zwyczajnie - były dobre.

Oddział Pulmonologiczno-Alergologiczny

Reklama

Kolejny stopień. Maleńka pojedyncza sala, nie jakaś wybrana. Tu takich wiele. I znowu spokój. Jak w wolny dzień. Nie oznacza to, że nie ma ruchu. Jest. Ale nie ma ruchów zbędnych i przesadnie hałaśliwych. A przecież można powiedzieć, że nawet porównywalnie, dzieje się więcej niż gdzieś tam, gdzie już nieraz Ewa bywała, gdzie instalowanie pacjenta na oddziale wymagało wiele zachodu. A przede wszystkim czasu. Łóżko było, choć była pacjentką „z ulicy”, zaraz była pielęgniarka i lekarz, który zbadał i zlecił badania oraz leki. No właśnie, lekarz miał czas, pytał, ale przede wszystkim słuchał. Ważny pacjent. Taki ważny pacjent. Każdy. Nie jakiś tam, wyjątkowy ktoś. Każdy. Codzienne wizyty na oddziale to nie rozgadane gremium lekarskie, z których część wchodzi, kiedy inni już wychodzą, to ordynator i lekarz prowadzący, to badanie i poważna rzeczowa rozmowa z pacjentem. Przypomniała sobie, jak kiedyś w którymś szpitalu podczas lekarskiej wizyty lekarki nad jej łóżkiem porównywały sobie opaleniznę, była wtedy strasznie przybita, bo od kilku dni nie wstawała z łóżka. Tu był „inny świat”. Tak go sobie nazwała, do końca nie mogąc uwierzyć, że jest prawdziwy. Kiedy jedna z pielęgniarek uprzedziła ją, żeby się nie wystraszyła w nocy, bo będzie do niej zaglądać, myślała, że się przesłyszała. Ale kiedy te, które dopiero poznawała, zwracały się do niej: pani Ewo, i jeszcze pytały, czy nie ma duszności, czy czegoś nie potrzebuje - zrozumiała, że tu po prostu tak jest. One były miłe. Dobre i cierpliwe. Ewa zastanawiała się - może im ktoś powiedział: „Macie być miłe. Pacjent jest ważny. Każdy”. A może nikt im nie musiał tego mówić? Tak by było najlepiej…

Choroba

Właściwie o swojej chorobie wiedziała prawie wszystko, może poza tym, że nie ma co eksperymentować. Dawki leków muszą być maksymalne, Ewa ma wiedzieć, jak sobie pomagać w nagłych sytuacjach, których nie uniknie, i jeśli już będzie ciężko, nie czekać, jechać na oddział i domagać się szybkiej interwencji. Mówi, że chciałaby wtedy tu, do Bystrej. Ordynator mówi, że z tym nie ma problemu, jeśli zdąży… Musi jednak mieć takie miejsce blisko, jeśli się zadzieje coś nagłego. Póki co, lekarz wprowadził nowe leki, inne dawkowanie, tryb życia i jedno najtrudniejsze zadanie: zaakceptować chorobę, nie oszukiwać, bo ona nie minie. Korzystać z życia, na ile to możliwe, spacerować (koniecznie) czerpać z dobrego powietrza (i humoru), i nie poddawać się. Znaleźć w sobie siłę.

Inny świat

Dwie godziny drogi z duszą na ramieniu. Bez wiary w powodzenie, bo kolejny już raz.
Na szczycie wzgórza ten najwyższy budynek, kiedy kobieta pokazała go Ewie, wydał jej się za wysoko. Nie do pokonania. „Zaraz, zaraz... - pomyślała. - Kto mnie tu przysłał? Że powietrze dobre dla takich jak ja”. Tak. Tu z pewnością oddycha się inaczej. Nie tylko z uwagi na klimat...
Specjalistyczny Zespół Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej posiada 258 łóżek i rocznie leczy ok. 8 tys. chorych oraz udziela ok. 30 tys. porad z zakresu lecznictwa ambulatoryjnego. Wykonuje ponad 2 tys. badań endoskopowych drzewa oskrzelowego, ok. 800 zabiegów z zakresu chirurgii klatki piersiowej. Placówka posiada 7 oddziałów szpitalnych: pulmonologiczny z pododdziałem chemioterapii, pulmonologiczny III, pulmonologiczno-alergologiczny, oddział chorób płuc i gruźlicy, oddział chirurgii klatki piersiowej, oddział chorób wewnętrznych i oddział rehabilitacji oddechowej. Ponadto pacjenci przyjmowani są w 7 specjalistycznych poradniach: lekarza POZ, chorób płuc i gruźlicy dla dorosłych, chorób płuc i gruźlicy dla dzieci, poradni alergologicznej dla dorosłych, alergologicznej dla dzieci, poradni pulmonologicznej oraz poradni chirurgii klatki piersiowej. Istnieje możliwość korzystania z domowego leczenia tlenem. Chorzy korzystają też z pracowni: diagnostyki laboratoryjnej, badań czynnościowych, endoskopii, rtg, usg i holtera.

Rys historyczny

Budynki obecnego Zespołu Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej pochodzą z 1870 r., powstała tu wytwórnia półfabrykatów dla fabryki papieru, potem była przędzalnia wełny, następnie hotel, który w 1897 r. zakupił wiedeński lekarz Ludwik Jekeles z przeznaczeniem na sanatorium. W 1912 r. dr Jekeles sprzedał lecznicę II Grupie Górników Polskich z Karwiny, którzy urządzili tu Dom Zdrowia dla swoich członków oraz, jak głosiła pamiątkowa tablica: „Dla swych wycieńczonych żon i chorowitych córek z blednicą”. Po I wojnie światowej, gdy Bystrą i Karwinę rozdzieliła granica państwowa, Dom Zdrowia odkupił Zarząd Okręgowy Kas Chorych w Krakowie i w 1924 r. utworzył w Bystrej zakład leczniczy dla schorzeń układu oddechowego, który istnieje do dnia dzisiejszego. W 1934 r. właścicielem sanatorium stał się Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie, zmieniając jego nazwę na „Dom Zdrowia ZUS w Bystrej Śląskiej”. Pod zarządem ZUS zakład został rozbudowany i przekształcony w sanatorium przeciwgruźlicze liczące 300 łóżek. Wybuch II wojny światowej przerwał dalsze inwestycje. Lata powojenne służyły głównie odbudowie istniejących obiektów. W 1950 r. sanatorium zostało przekazane Ministerstwu Zdrowia otrzymując nazwę: „Państwowe Sanatorium Przeciwgruźlicze w Bystrej Śląskiej”.
W kolejnych latach duży nacisk kładziono na rozwój kontaktów naukowych w kraju i zagranicą, rozwój naukowy kadry medycznej oraz rozbudowę zaplecza diagnostycznego. Ważnym wydarzeniem w historii sanatorium było utworzenie oddziału torakochirurgicznego, co spowodowało, iż sanatorium w Bystrej stało się znanym ośrodkiem leczenia chorób płuc i gruźlicy w całej Polsce.
W 1975 r. Państwowe Sanatorium Przeciwgruźlicze podniesiono do rangi jednostki wiodącej w pionie przeciwgruźliczym na terenie województwa i otrzymało ono nazwę: „Specjalistyczny Zespół Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej Śląskiej”.
1 listopada 1997 r. SZChPiG został przekształcony w samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przyjdź Duchu Święty i zamieszkaj we mnie

[ TEMATY ]

Ewangelia

maj

rozważanie

ks. Mariusz Słupczyński

Adobe Stock

Rozważanie do Ewangelii J 16,12-15

Czytania liturgiczne na 28 maja 2025;
CZYTAJ DALEJ

Nauczanie Prymasa Stefana Wyszyńskiego

[ TEMATY ]

kard. Stefan Wyszyński

Beatyfikacja.info

Prymas Wyszyński nauczał, że Bóg kocha każdego człowieka i dlatego każdy człowiek ma ogromną godność. Mówił o świętości w codzienności, w pracy w rodzinie, w relacjach z najbliższymi. Zwracał też uwagę na znaczenie wspólnoty – Kościoła i narodu. Myślał dalekosiężnie. Zabiegał o odrodzenie religijne i moralne społeczeństwa, czemu służyły realizowane przezeń programy duszpasterskie zawarte w Ślubach Jasnogórskich, Wielkiej Nowennie i odchodach Millennium Chrztu Polski. Za wzór na swojej drodze wybrał Matkę Bożą, której powierzył się do końca. Teksty i kazania kard. Wyszyńskiego często zaskakują prostotą i przystępnością języka, obrazowymi przykładami i humorem.

„Nie jestem ci ja ani politykiem, ani dyplomatą, nie jestem działaczem ani reformatorem. Jestem natomiast ojcem waszym duchowym, pasterzem i biskupem dusz waszych, jestem apostołem Jezusa Chrystusa ” – napisał prymas Wyszyński w liście do wiernych archidiecezji gnieźnieńskiej i warszawskiej z okazji swego ingresu w 1949 r. Głoszenie Ewangelii, dotarcie do każdego człowieka z dobrą nowiną o miłości Boga – to był podstawowy wymiar jego nauczania.
CZYTAJ DALEJ

Położna ujawniła horror w Oleśnicy

2025-05-28 16:28

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Adobe.Stock

Położna, która uczestniczyła w aborcjach w szpitalu w Oleśnicy, ujawniła szczegóły horroru trwającego za murami tej placówki.

Gizela Jagielska szkoli personel z zabijania chlorkiem potasu tłumacząc, że należy go wstrzykiwać dziecku tak długo aż jego serce przestanie bić, gdyż inaczej dziecko zacznie uciekać i trzeba będzie "kłuć jeszcze raz". Dla położnych z Oleśnicy aborcja ma być "łatwiejszą pracą" niż przyjmowanie porodów żywych dzieci. "Pacjentki" Jagielskiej robią sobie pamiątki z okazji zamordowania własnego dziecka. Inne kobiety płaczą z rozpaczy na szpitalnych korytarzach.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję