Reklama

Idzie, idzie Podbeskidzie (2)

Niedziela bielsko-żywiecka 8/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIUSZ RZYMEK: - Jako rekonwalescent trochę czasu przesiedziałeś na trybunach i pewnie widziałeś, jak ks. Piotr Greger reagował na meczach? Czy to spokojny kibic, czy też taki, który daje się ponieść emocjom?

DARIUSZ KOŁODZIEJ: - Z tego, co widziałem, to reagował jak zwykły kibic. Na stadion przychodził wyluzowany, z nieodłączną czapeczką na głowie. Nawet nie szło poznać, że to osoba duchowna. Nie obca jest mu spontaniczność w zachowaniu, co też kilka razy mogłem zauważyć.

- Czy kibic ks. Piotr Greger śpiewał wraz z innymi stadionowe przyśpiewki?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie byłem aż tak blisko niego, żebym słyszał jak śpiewa, ale myślę, że tak. Gdy wszyscy śpiewali to on też to czynił; w takim zachowaniu nie różni się od innych.

- Usłyszałeś już od bp. Piotra Gregera, że przyjdzie zobaczyć grę Podbeskidzia w rundzie wiosennej?

Reklama

- Nie rozmawialiśmy o tym, więc nie mogę nic konkretnego na ten temat powiedzieć. Myślę, że bardzo wiele zależeć będzie od jego terminarza. I nie ma się temu co dziwić. Kiedy jeszcze jego nominacja na biskupa była tajemnicą bardzo chciał wybrać się na nasz mecz do Krakowa. Przed spotkaniem na Wiśle spotkał mnie i zapytał: „jedziesz?”, odpowiedziałem, że tak i zapytałem, czy go nie zabrać. Ucieszył się i odpowiedział: „no to super” - i na tym się skończyło. Później, tuż przed Wisłą zadzwonił do mnie i mówił: „Darek bardzo mi przykro, ale wypadły mi pewne sprawy i muszę zrezygnować z wyjazdu”. On już wiedział, co jest grane, ale nominacją się nie pochwalił. Dopiero jak wszystko wyszło na jaw, zadzwoniłem do niego i mówię: na Wisłę się nie dało przyjechać, bo do Rzymu trzeba było lecieć...

- Co oprócz znajomości z przyszłym biskupem pomogło ci przetrwać tak długi okres rekonwalescencji?

- Miałem taki moment, taki jeden dzień, że chciałem rzucić piłkę. W końcu zerwałem wiązadło krzyżowe i wiedziałem, że to jest kontuzja, która na długo wykluczy mnie z gry. Byłem w wielkim dołku. Wydobyłem się z niego dzięki żonie oraz osobom, które w różny sposób dawały mi poznać, że są ze mną. Gdy jednego dnia odbierasz ileś tam telefonów z wyrazami wsparcia, to już nie możesz tylko narzekać. W końcu zbierasz siły, walczysz, bo wiesz, że inni też na ciebie liczą. Zaczynasz więc zabiegi, idziesz na rehabilitację i tak dzień w dzień przez trzy miesiące ćwiczysz po 2-3 godziny. A wszystko po to, aby odzyskać dawną sprawność.

- Kilku znanych piłkarzy, m.in. Kuba Błaszczykowski, Marek Citko stali się twarzą kampanii propagującej otwarte manifestowanie wiary chrześcijańskiej. To oni wraz z dziennikarzami i muzykami reklamują breloczki z napisem „Nie wstydzę się Jezusa”. Nie myślałeś, by do nich dołączyć?

- O akcji, o której mówisz, nie słyszałem. Jej wsparcie nie byłoby jednak dla mnie żadnym problemem. Jestem osobą wierzącą i nie ukrywam tego. Dlatego, jeśli kiedyś pojawi się taka propozycja, to bardzo chętnie z niej skorzystam.

Reklama

- W udzielonym nam wywiadzie Marcin Bojarski (wtedy w barwach Cracovii), stwierdził, że atmosfera przedmeczowej koncentracji sprzyja modlitwie i duża część zawodników na kilka chwil klęka i rozmawia z Bogiem. Czy w szatni Podbeskidzia takie obrazki też można zobaczyć?

- Faktycznie, jest wiele takich momentów, w których szatnia zamiera. Jest tak wtedy, gdy wszyscy są bardzo skoncentrowani. W takich chwilach u nas nie ma jednak głośnych modlitw. Być może ktoś modli się w duchu, tego nie można wykluczyć, ale też nie można i potwierdzić. Co do mnie to muszę powiedzieć, że w szatni się nie modlę. Koncentruję się wyłącznie na meczu. Kiedy jednak wchodzę na boisko to zawsze robię znak krzyża. W ten sposób oddaję się w opiekę Pana Boga i proszę Go o wsparcie.

- Ten znak krzyża dla wielu piłkarzy nie stał się jedynie przedmeczowym rytuałem?

- Ciężko powiedzieć. Może wielu robi go machinalnie, bo tak się przyjęło. Jeśli jednak ktoś wierzy to znak krzyża będzie miał dla niego odpowiednie znaczenie.

- Ty w ekstraklasie zaliczyłeś dwa debiuty. Czy można je do siebie jakoś porównać?

Reklama

- Na pewno ten pierwszy raz, gdy wybiegłem w barwach Górnika Zabrze, był dla mnie jedyny w swoim rodzaju. Po raz pierwszy zagrałem wtedy w najwyższej klasie rozgrywek. Mimo to mecz inaugurujący ekstraklasę w Bielsku-Białej też był dla mnie wyjątkowym przeżyciem. Po pierwsze z tej racji, że jestem bardzo zżyty z tym miastem i klubem, a po drugie, bo wróciłem na boisko po długiej przerwie i wywalczyłem sobie miejsce w podstawowym składzie. W sam raz w momencie historycznego debiutu TS Podbeskidzia. Podsumowując ten wątek powiem tak: gdy chodzi o adrenalinę to miałem ją większą w Górniku, jeśli zaś mowa o emocjach to większe były w bielskim klubie.

- Ekstraklasa w Bielsku-Białej wciąż nie przyciąga tłumów kibiców. Około cztery tysiące widzów na meczu to żaden wynik.

- Wiadomo, że lepiej byłoby grać na nowym, pięknym stadionie i przy komplecie publiczności. Gdy grałem w Górniku, na trybunach zasiadało po 20 tysięcy widzów, a podczas derbów rozegranych na Stadionie Śląskim, aż 40 tysięcy. Tak duża frekwencja powodowała, że te stadiony cały czas huczały. Grając w Podbeskidziu też tego doświadczam, tyle, że na boiskach przeciwnika. I co ciekawe, mimo iż kibice rywali są przeciw nam, to atmosfera wielkiego piłkarskiego święta udziela się wszystkim po równo, tak gościom, jak i gospodarzom. Mam świadomość, że wraz z nowym stadionem jest szansa, że i w Bielsku-Białej może być podobnie. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać. Póki co martwi mnie jedynie to, że gdy graliśmy w I lidze to na naszych meczach były komplety, a teraz tego nie ma. Mam nadzieję, że jest to tylko stan przejściowy.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi

2025-06-03 14:38

Niedziela Ogólnopolska 23/2025, str. 24

[ TEMATY ]

homilia

ks. prof. Waldemar Chrostowski

Adobe Stock

Kościół powstał nie w wyniku ewolucji starotestamentowych instytucji religijnych, lecz w wyniku Bożej rewolucji. Zaczął istnieć w dniu Pięćdziesiątnicy nie jako owoc namysłu i decyzji ludzi, lecz jako dzieło Ducha Świętego.

Jezus poprzedził jego zaistnienie przez powołanie Dwunastu oraz ustanowienie Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy. Trwałość oraz skuteczność życia i nauczania Jezusa zostały potwierdzone przez Jego zmartwychwstanie i chwalebne wywyższenie. Udziałem Jezusa, tak jak każdego człowieka, była śmierć, która oznaczała opuszczenie grona uczniów. Początkowo sądzili, że jest ono ostateczne i nieodwracalne, co niosło ze sobą dotkliwą pustkę i samotność. Ale stało się inaczej. Jezus wypełnił obietnicę daną w jerozolimskim wieczerniku: „Nie zostawię was sierotami”( J 14, 18). Zesłanie Ducha Świętego sprawiło, że nadal żyje On i działa wśród Jego wyznawców. W kalendarzu biblijnego Izraela Pięćdziesiątnica upamiętniała nadanie Mojżeszowi daru Prawa na Synaju. To święto – jedno z trzech najważniejszych, obok Paschy i Święta Namiotów – zyskało nowe znaczenie, gdy potwierdziło i wzmocniło Nowe Przymierze zawarte we krwi Jezusa przelanej na krzyżu. Rozpoczął się czas Nowego Prawa, opartego na wyznawaniu Jezusa jako Syna Bożego i przyjęciu Ewangelii. Papież Benedykt XVI nauczał, że moc Ducha Świętego sprawia, iż Kościół istnieje nie po to, żeby obradować nad Ewangelią, lecz po to, żeby nią żyć.
CZYTAJ DALEJ

Dziś uroczystość Zesłania Ducha Świętego

[ TEMATY ]

Zielone Świątki

Zesłanie Ducha św.

Adobe.Stock.pl

Dziś - siedem tygodni po obchodach zmartwychwstania Jezusa Chrystusa - Kościół katolicki obchodzi uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Tym samym świętuje swoje narodziny, bo w tym dniu, jak pisze św. Łukasz w Dziejach Apostolskich, grono Apostołów zostało "uzbrojone mocą z wysoka" a Duch Święty czyni z odkupionych przez Chrystusa jeden organizm - wspólnotę. Uroczystość Zesłania Ducha Świętego kończy w Kościele okres wielkanocny.

W języku liturgicznym święto Ducha Świętego nazywa się "Pięćdziesiątnicą" - z greckiego Pentecostes, tj. pięćdziesiątka, - bo obchodzi się je 50-go dnia po Zmartwychwstaniu Pańskim.
CZYTAJ DALEJ

Uświęcenie przeciw draństwu

2025-06-08 09:00

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

PRASERT/fotolia.com

Ćwierć wieku temu Alicja Lenczewska, mistyczka ze Szczecina, usłyszała od Pana Jezusa, że w świecie cały czas trwa proces separacji (rozdzielenia) dusz. Przebiega on niezauważalnie, stosownie do ludzkich zachowań, często drobnych gestów i wyborów. Dusze, które zaufały Bogu, wsłuchane w Jego ciche podpowiedzi, zdążają ku światłu. Zaś te, które Mu się opierają, skupione na swoim egoizmie, idą w stronę ciemności. Podczas separacji dusz nie są możliwe żadne półśrodki, pozory, wymówki i udawanie dobroci. „Kto czeka do ostatniej chwili, może nie zauważyć, że już minęła…". Jednak dusze, które „kierują się sercem”, z czasem zorientują się, że należą do pierwszej grupy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję