Reklama

15. rocznica wizyty Papieża Jana Pawła II w Łodzi

Niedziela łódzka 23/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

(...) Wyrażam radość z tego, że się spotykamy nie tylko dzisiaj, spotykamy się od dawna, spotykamy się wciąż. Czuje się Waszą obecność w społeczeństwie, w kulturze polskiej, w Kościele polskim. Jestem za to bardzo wdzięczny inteligencji łódzkiej. (...) Życzę wszystkim tutaj zgromadzonym i wszystkim placówkom nauki i kultury polskiej w Łodzi, różnorodnym placówkom, bardzo ważnym placówkom, aby nadal byli sobą, tak jak dotąd, żeby reprezentowali to wszystko, co jest w naszej kulturze autentyczne, humanistyczne, chrześcijańskie, i żeby to wszystko reprezentowali w tym specyficznym kontekście, jakim jest Łódź, przecież wszyscy wiemy, przemysłowa Łódź, robotnicza Łódź. Właśnie tutaj to szczególne spotkanie świata kultury, inteligencji i świata pracy jest najbardziej wyraziste, najbardziej wymowne (...) (Fragment przemówienia Ojca Świętego w katedrze łódzkiej)

ŁUKASZ GŁOWACKI: - Kiedy Ksiądz Arcybiskup dowiedział się, że Ojciec Święty przyjedzie do Łodzi?

ABP WŁADYSŁAW ZIÓŁEK: - Oficjalnie dowiedzieliśmy się o tym 14 lutego 1987 r.

- Co Ksiądz Arcybiskup wtedy czuł?

- Ogromną radość. Zabiegałem o tę wizytę od długiego czasu i tak do końca nie wiedziałem, czy Łódź zostanie wpisana na listę. Muszę jednak powiedzieć, że nieoficjalnie wiedziałem już o przyjeździe Ojca Świętego do Łodzi w okolicach Bożego Narodzenia. Właśnie wtedy zaczęły się bardzo dyskretne przygotowania z Księżmi Biskupami i osobami wtajemniczonymi. Nasze działania były okryte tajemnicą, bo takie było życzenie ze strony watykańskiej.

- W połowie lutego przygotowania mogły już ruszyć pełną parą. Jak wyglądał ten etap?

- W całej Polsce ze strony władz lokalnych odpowiedzialni za przygotowania byli pierwsi sekretarze partii. Podobnie było w Łodzi. Muszę jednak powiedzieć, że doświadczyliśmy takich trudności, jakich nie było w innych diecezjach. Jeszcze 22 maja, a więc na 3 tygodnie przed przyjazdem Ojca Świętego, nie mieliśmy pewnego programu, poza ramowym, jak ma przebiegać wizyta. Nie było ustalone na przykład, jak wyglądać ma dowóz dzieci pierwszokomunijnych na lotnisko, jaką trasą przejedzie Papież z rezydencji do zakładu pracy, kto będzie uczestniczyć w spotkaniu w katedrze. Dużo było tych trudności. I właśnie dlatego na moje gorące życzenie przyjechała do Łodzi komisja rządowo-kościelna, żeby ostatecznie ustalić program. Działo się to 22 maja.

- Czy na tym problemy się skończyły?

- Niestety, nie. Mogliby o tym powiedzieć na przykład nauczyciele akademiccy, którzy nie mogli przejść z budynku rektoratu Politechniki Łódzkiej do katedry. Oba budynki stoją w sąsiedztwie, ale profesorom drogę zamknięto. Dopiero dzięki interwencji Księdza Kanclerza i innych osób udało się ich przeprowadzić. Ale gdy znaleźli się w katedrze, ich miejsca były pozajmowane. Jak stwierdziliśmy, katedrę wypełnili inni ludzie, a ci, którzy mieli zaproszenia, zostali na zewnątrz.

Problemy były też z przejazdem Papieża ulicą Mickiewicza. Obawiano się, że przechodzą tamtędy różne kanalizacje, że może nastąpić jakiś wybuch. W gruncie rzeczy chodziło o oddalenie trasy jak najbardziej od kościoła Księży Jezuitów i działalności ojca Miecznikowskiego.

Pamiętam, że ówczesny pierwszy sekretarz partii, gdy kończył swoje urzędowanie, przyznał, że dużo było niepotrzebnych trudności i niepotrzebnych napięć, których można było uniknąć. Miałem przynajmniej tyle satysfakcji. Czy o tym pamięta? Nie wiem.

- Według planu Papież miał przejechać z Lublinka do centrum Łodzi limuzyną. Ale w pewnym momencie Jan Paweł II wraz z Księdzem Arcybiskupem przesiadł się do papamobile. Dlaczego?

- Podczas rozmów podjęto decyzję, że 7,5 km z lotniska do rezydencji Papież przyjedzie samochodem. Ale kiedy po zakończonej celebrze wsiedliśmy do limuzyny i wyjechaliśmy, Ojciec Święty powiedział: " Ile tu ludzi! Dlaczego jedziemy samochodem, a nie papamobilem?" Odpowiedziałem, że takie było ustalenie. Na co Papież poprosił ks. Dziwisza o zamianę.

I kiedy stanęliśmy w prostym szeregu na Pabianickiej, Ojciec Święty wyszedł z samochodu i skierował się prosto do licznie zgromadzonych tam ludzi. Podawał ręce na prawo i na lewo, a ks. Dziwiszowi bardzo trudno było Papieża stamtąd wyprowadzić.

Pamiętam dokładnie to miejsce i pamiętam ogromne wzruszenie ludzi. Przyznam, że ja też byłem bardzo wzruszony. I usatysfakcjonowany - rzecz rozegrała się tak, jak od początku chciałem.

Podczas tego przejazdu przekonałem się, że na spotkanie Papieża przyszło bardzo dużo ludzi. Szczególnie przy ówczesnym rondzie Titowa, a potem na placu Niepodległości. Przy szybkim przejeździe autem nie zdążyliby nawet zauważyć, w którym samochodzie jest Ojciec Święty.

- Podczas posiłku w rezydencji biskupiej Papież też nieco zmienił plan - wygłosił nieoczekiwane przemówienie. Spodziewał się tego Ksiądz Arcybiskup?

- Nie. Pod koniec obiadu Ojciec Święty wstał i zaczął wspaniale przemawiać. Wcześniej powiedziano, że przy stole Papież tego nie robi. Byłem zaskoczony, rozradowany, ale i przerażony. Nie wiedziałem, co mam teraz zrobić, jak odpowiedzieć. Na szczęście ks. Dziwisz dał mi znak, żeby nie wygłaszać przemówienia, a jedynie powiedzieć: " Bóg zapłać, Ojcze Święty". Tak też zrobiłem. Ta Papieska mowa była wydarzeniem bez precedensu. Wcześniej nie zdarzała się, potem podobno już tak.

- Pamięta Ksiądz Arcybiskup spotkanie z włókniarkami?

- Wchodząc do hali fabrycznej, obserwowałem, gdzie są kobiety z kwiatkiem - białym lub czerwonym goździkiem. Umawialiśmy się bowiem wcześniej z włókniarkami, że te, które zostały przez nas przygotowane, będą trzymać wysoko podniesioną rękę z kwiatkiem. Muszę powiedzieć ze smutkiem, że tych kobiet było mniej niż pracowało w tej hali. Jak się potem dowiedzieliśmy, "nasze" włókniarki zostały przemieszczone i nie stały w pierwszym szeregu.

- W jakim nastroju był Papież podczas tej wizyty?

- Ojciec Święty był uroczy. Żartował, często się uśmiechał. Kiedy kobiety wołały: "Zostań z nami", odpowiadał: "Tu mężczyzn nie zatrudniają". A potem podkreślił, że po raz pierwszy podczas swoich apostolskich wizyt jest na spotkaniu z pracownicami w ich zakładzie pracy. We Włoszech to się zdarzało, ale podczas pielgrzymek - nie.

- Jak wyglądało pożeganie z Ojcem Świętym?

- Było radosne, ale i naznaczone pewnym doświadczeniem. Na stadion Włókniarza jechaliśmy papamobilem. I pewnym momencie, jeszcze na ulicy Kilińskiego, był moment, który zauważyliśmy wszyscy. Mężczyzna podniósł do góry dziewczynkę w stroju komunijnym i zawołał: " Ojcze Święty, nie chcą dopuścić dzieci na pożegnanie z Tobą". Papież powiedział wtedy ks. Dziwiszowi, żeby przekazał dwa różańczyki dla tych dzieci.

Kiedy wjechaliśmy na stadion, rozmawiałem z generałem odpowiedzialnym za pielgrzymkę od strony rządowej. "A widocznie czegoś nie dopilnowaliście" - powiedział generał. Na co ja: "Przecież we wszystkich rozmowach uczestniczyłem osobiście i pamiętam zapis o tym, że Papieża pożegnają dzieci". Na to generał rozłożył ręce. Ale w tym momencie zobaczyłem, że siostra zakonna prowadzi te dzieci. Cała trójka zapłakana i zdyszana. Ojciec Święty te dzieci tulił i osobiście wręczył różańce. Wszystko skończyło się dobrze, ale za cenę pewnego trudu, napięcia i stresu.

- Dziękuję bardzo za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Statki-szpitale służące potrzebującym w Amazonii

2025-11-16 13:36

[ TEMATY ]

świadectwo

lekarz

Vatican Media

Trzy jednostki pływające są zacumowane wzdłuż rzeki Guajará w Brazylii i oferują pomoc medyczną tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Inicjatywa powstała z inspiracji tematem zintegrowanej ekologii papieża Franciszka i przez niego statki były ofiarowane. Przemierzają Amazonkę, docierając do społeczności rdzennych nawet w głębi lasu deszczowego. Dla Vatican News, na marginesie szczytu klimatycznego COP30 w Belém, swoje świadectwo złożył Felipe – lekarz wolontariusz.

Ludzie ustawiają się w kolejce, aby wejść na pokład statku-szpitala San Giovanni XXIII (Święty Jan XXIII). Nie jest to zwykła jednostka przewożąca pasażerów na pobliskie wyspy; to statek-szpital, który przemierza Amazonkę aż do najbardziej odległych zakątków lasu deszczowego – „płuc świata” – miejsc dostępnych wyłącznie drogą wodną, by nieść pomoc medyczną tam, gdzie nie ma ani szpitali, ani przychodni.
CZYTAJ DALEJ

Kim był Jeffrey Edward Epstein?

Urodził się w 1953 r. w żydowskiej rodzinie w dzielnicy Coney Island w Nowym Jorku. Jego ojciec był ogrodnikiem, a matka gospodynią domową. Chociaż nigdy nie ukończył studiów, pracował jako nauczyciel fizyki i matematyki w Dalton School, w dzielnicy Upper East Side na Manhattanie. W pracy poznał Alana Greenberga, menedżera „Bear Stearns” – słynnej nowojorskiej firmy inwestycyjnej. Greenberg był pod tak wielkim wrażeniem jego inteligencji, że zaoferował mu stanowisko młodszego asystenta w swojej firmie. Epstein bardzo szybko piął się po szczeblach zawodowej kariery, dlatego już w 1982 r., dzięki szerokim znajomościom w świecie finansów, mógł założyć własną spółkę finansową: J. Epstein & Co., która później przekształciła się w Financial Trust Company. Amerykańskie media przedstawiały Epsteina jako nowego Gatsby’ego, który zbudował swoją fortunę od zera, człowieka pełnego tajemnic, tak jak w większości nieznani byli jego klienci, którzy powierzali mu swoje kapitały, oprócz jednego – Lesliego Wexnera, właściciela firmy odzieżowej Victoria’s Secret. – Inwestuję w ludzi, niezależnie od tego, czy są to politycy czy naukowcy – powiedział kiedyś Epstein o swoich prestiżowych znajomych i klientach. Wśród ludzi zaprzyjaźnionych z finansistą byli Bill i Hillary Clintonowie, a także brytyjski książę Andrzej, brat księcia Karola. Wśród jego znajomych był również obecny prezydent USA Donald Trump.
CZYTAJ DALEJ

80 lat Polskiego Związku Łowieckiego na Dolnym Śląsku. Myśliwi i leśnicy na wspólnej Eucharystii w katedrze

2025-11-16 16:25

ks. Łukasz Romańczuk

Delegacja myśliwych i leśników przy relikwiach św. Huberta

Delegacja myśliwych i leśników przy relikwiach św. Huberta

Dziś na Ostrowie Tumskim swoje święto mieli członkowie Polskiego Związku Łowieckiego na Dolnym Śląsku, którzy świętowali 80-lecie oraz 1000 lat koronacji Bolesława Chrobrego.

Świętowanie rozpoczęło się pod pomnikiem kard. Bolesława Kominka. Był apel i odprawa pocztów sztandarowych oraz przemarsz do Katedra Wrocław. Z racji 80-lecia przeczytano obszerną historię PZŁ na Dolnym Śląsku, a o 13:30 rozpoczęła się Msza święta pod przewodnictwem ks. Witold Hyla, kapelan myśliwych i leśników w Archidiecezji Wrocławskie
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję