O nominacji na Prymasa Polski kard. Józef Glemp dowiedział się w rzymskiej klinice Gemelli. Był 1981 r. Ojciec Święty leżał wtedy w szpitalu po zamachu. Po śmierci Prymasa Wyszyńskiego wezwał do siebie biskupa warmińskiego Józefa Glempa i właśnie jemu powierzył misję prowadzenia polskiego Kościoła. 7 lipca mija właśnie 21. rocznica posługi prymasowskiej kard. Glempa. O tym, jak dowiedzieli się o tej nominacji i jakie nadzieje z nią wtedy wiązali, mówią ludzie świata polityki, nauki, Kościoła.
Ogarnął całą Ojczyznę Kard. Henryk Gulbinowicz - metropolita wrocławski
Reklama
Pamiętam, że po śmierci Prymasa Wyszyńskiego biskupi często
i z powagą rozmawiali o wyborze jego następcy. Zastanawiali się,
na kogo Ojciec Święty wskaże, komu zleci misję prowadzenia polskiego
Kościoła. Wkrótce dowiedziałem się, że Papież wezwał do kliniki Gemelli
biskupa warmińskiego Józefa Glempa i tam oznajmił mu, że to właśnie
on ma zostać nowym arcybiskupem Gniezna i Warszawy - prymasem Polski.
Nie było to dla mnie zaskoczeniem. Pamiętałem, że był to wieloletni
współpracownik śp. kard. Stefana Wyszyńskiego, jego niedawny kapelan
i sekretarz, potem biskup na Warmii i Mazurach. Byłem przekonany,
że to jest właśnie człowiek, który najlepiej rozumie idee, jakimi
kierował się Prymas Wyszyński. Chociaż pamiętam, że niektórzy księża
w archidiecezji wrocławskiej mówili, że nowy Prymas jest za młody.
Pytano, czy ma tyle doświadczenia, aby wziąć ster Kościoła w Polsce
w swoje ręce. Ja tych obaw nie podzielałem. Kogo Kościół powołuje,
temu Bóg daje obficie łaskę stanu.
Pamiętam też swoje pierwsze spotkanie z nowym Prymasem
Polski - abp. Józefem Glempem. Miało ono miejsce w sierpniu 1981
r. na Jasnej Górze, na posiedzeniu Rady Głównej, a potem na konferencji
Episkopatu. Wtedy też przekonałem się, że będzie on szedł drogą swego
poprzednika, że jego koncepcja Kościoła jest bardzo zbliżona do tej,
jaką prezentował kard. Wyszyński. Zrodziła się we mnie myśl, by zaprosić
go do Wrocławia. Zauważyłem w rozmowie, że Warmię i Mazury zna Ksiądz
Prymas bardzo dobrze, warto więc, by poznał też zachodnie tereny
Polski. Przyjął zaproszenie na ostatnią niedzielę listopada 1981
r.
Przybył do Wrocławia, odprawił Mszę św. w katedrze, która
- pamiętam do dziś - nie mogła zmieścić tłumów, jakie przybyły, by
zobaczyć nowego Prymasa. Następnego dnia pojechaliśmy do Świdnicy
Śląskiej, by poświęcić teren pod budowę nowego kościoła - pw. Królowej
Polski. Było to "szczęśliwe" poświęcenie, kościół bowiem szybko był
gotowy. Dalsza trasa to Wałbrzych. Pamiętam też, że odprawiona została
Msza św. dla "Solidarności". Następnie pojechaliśmy do Strzegomia,
gdzie pokazałem Księdzu Prymasowi najstarszy dzwon na Dolnym Śląsku,
który przywiózł ze Wschodu wędrowny mnich. Ksiądz Prymas był zachwycony
zabytkowymi kościołami, które oglądał. Następnym etapem była Legnica
i spotkanie z grekokatolikami u św. Jacka. Dojechaliśmy wtedy również
do Lubina. Wzięliśmy udział w odsłonięciu tablicy, informującej,
że jedna z ulic ma nosić imię kard. Wyszyńskiego; Msza św. sub divo
i poświęcenie placu pod budowę nowego kościoła św. Maksymiliana Kolbe
dla nowej dzielnicy Lubina. Ważna to była wizyta, potrzebna, bo świadczyła
o tym, że nowy Ksiądz Prymas ogarnie swoją modlitwą i sercem całą
Ojczyznę.
Jak ty to zrobisz? - pytał z troską w głosie Joanna Fabisiak - posłanka AWS w Sejmie poprzedniej kadencji
Tak się złożyło, że niemal od początku miałam okazję współpracować
z Księdzem Prymasem. Kiedy zaproponowałam, by objął patronat nad
organizowanym przeze mnie konkursem "Ośmiu Wspaniałych" i z zapałem
zaczęłam opowiadać, że chciałabym stworzyć w szkołach wolontariat,
uważnie mnie wtedy wysłuchał, po czym z wyraźną troską zapytał: "
Jak ty to zrobisz?". I, oczywiście, zgodził się.
Bardzo sobie też cenię, że jako poseł sprawozdawca mogłam
na forum parlamentu przedstawiać projekt uchwały o świątyni Świętej
Opatrzności Bożej, której budowę zainicjował Ksiądz Prymas. To bardzo
cenne przedsięwzięcie, sięgające przecież do naszych korzeni, do
polskiej tradycji, do narodowej tożsamości. Kard. Glemp doskonale
zdaje sobie z tego sprawę, dlatego z tak wielką troską zabiega, by
doprowadzić tę budowę do końca.
Ksiądz Prymas obejmował swą funkcję w niezwykle trudnym
momencie historycznym, bo przecież w przededniu stanu wojennego.
Sądzę, że to właśnie kard. Józef Glemp przyczynił się do tego, ze
krew się wtedy nie polała. Czuł na sobie wielką odpowiedzialność
za życie każdego z nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pomagał odzyskiwać kościoły Bp Janusz Jagucki - zwierzchnik Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce
Reklama
Gdy dowiedziałem się, że bp Józef Glemp został prymasem Polski,
przestałem się obawiać. Na kilka miesięcy przed ogłoszeniem nominacji
miałem okazję go poznać. Pracowałem wtedy jako proboszcz jednej z
parafii w Giżycku. Właśnie z bp. Glempem prowadziłem rozmowy na temat
współużytkowania kościołów na tych terenach przez katolików i ewangelików.
Na Mazurach bowiem było wtedy wiele opuszczonych świątyń ewangelickich,
które państwo chciało adaptować na magazyn, muzeum czy pływalnię (!)
- bo i takie pomysły się pojawiały.
Biskup warmiński Józef Glemp był bardzo przychylnie nastawiony
do tych rozmów - zarówno z nami, jak też z władzami państwowymi.
Na dobre jednak władze zaczęły się liczyć z głosem bp. Glempa właśnie
gdy został prymasem. W końcu, w 1982 r. udało nam się wydzierżawić
kościół ewangelicki na rzecz parafii rzymskokatolickiej. Władze państwowe
już w tym nie przeszkadzały. Na zmianę odprawiali w tym kościele
nabożeństwa grekokatolicy i ewangelicy. Od tamtej pory wiedziałem,
że nowy Prymas jest człowiekiem, na którego można liczyć. W ubiegłym
roku, gdy kard. Glemp obchodził 20-lecie swojej posługi prymasowskiej,
zaprosił mnie z tej okazji do katedry na wspólną modlitwę, a potem,
wraz z małżonką, na kolację do swojej rezydencji. Było to dla mnie
wyróżnienie i wielki zaszczyt.
Ksiądz Prymas pasował mnie na rycerza Jan Szafraniec - senator RP
Niedługo po wyborze na prymasa kard. Józef Glemp zaproponował
mi uczestnictwo w Prymasowskiej Radzie Społecznej. Wtedy też po raz
pierwszy spotkałem się z nim jako z prymasem. Przez kilka lat opracowywaliśmy
tam dokumenty będące odpowiedzią na oczekiwania społeczności katolickiej
w stosunku do PRL-owskich elit rządzących. Od tego momentu zaczęła
się moja "przygoda z polityką". Co więcej, mogę dzisiaj powiedzieć,
że - w pewnym sensie - moją karierę polityczną zawdzięczam właśnie
Księdzu Prymasowi. Bo tak naprawdę wszystko zaczęło się od tego wejścia
do Rady. Wszystko, co robiłem w życiu zawodowym później: a więc praca
w parlamencie, w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, potem znów
w parlamencie, stanowiło niejako następstwo owego zaproszenia, jakie
skierował do mnie kard. Glemp. To Ksiądz Prymas pasował mnie też
później na Rycerza Zakonu Bożogrobców w Jerozolimie.
Myślę, że nominacji bp. Glempa na prymasa Polski w 1981
r. należało się spodziewać. Był to przecież najbliższy współpracownik
Prymasa Wyszyńskiego. Tego właśnie wtedy oczekiwałem.
W więzieniu z nowym Prymasem Ks. prał. Jan Sikorski - wieloletni krajowy kapelan więziennictwa
Muszę przyznać, że sam wybór bp. Glempa dla mnie był pewnym
zaskoczeniem. Wcześniej go właściwie nie znałem, niewiele też o nim
słyszałem. Byłem wtedy prefektem w warszawskim Seminarium Duchownym,
na co dzień żyłem innymi sprawami, mało interesowałem się tym, co
działo się w innych diecezjach - a on przecież był biskupem diecezji
warmińskiej.
Pamiętam jednak pierwsze publiczne wystąpienie Prymasa
J. Glempa. Skomentowaliśmy je wtedy z jednym z kolegów-księży, że
widać, iż jest to mąż stanu. Przemawiał z pastorałem w ręku, mówił
donośnie, spokojnie, powoli.
Nasz entuzjazm nieco przygasł, gdy ogłoszono stan wojenny.
Miałem wtedy poczucie, że Ksiądz Prymas zbyt mało angażuje się w
sprawy społeczne, że zbytnio dystansuje się od "Solidarności". Sam
też wtedy oczekiwałem od niego kontynuacji linii Prymasa Wyszyńskiego,
a więc większego zaangażowania w sprawy społeczne. Ale przyszłość
pokazała, że ta linia nowego Prymasa była słuszna i że należało pójść
tą właśnie drogą. Myślę, że dzisiaj trzeba to docenić. Ksiądz Prymas
poniósł przecież pewną ofiarę, wiedział, że będzie narażony na krytykę
wielu środowisk, bardzo się jednak obawiał, by nie doszło do walk
bratobójczych.
Pamiętam też jedno z pierwszych spotkań z nowym Prymasem.
Był stan wojenny. Zaproponowałem mu, by spotkał się z internowanymi
w więzieniu w Białołęce. Od razu zgodził się ich odwiedzić, choć
akurat tego dnia miał głosić kazanie radiowe, a więc termin miał
już zajęty. Powiedział jednak, że zaraz po kazaniu przyjedzie. I
rzeczywiście tak się stało. Zrobiło to na mnie wtedy duże wrażenie,
zrozumiałem, jak bardzo musi być wrażliwy na ludzką krzywdę, jak
bliskie są mu sprawy społeczne.
Obdarzył swoim zaufaniem Prof. Andrzej Stelmachowski - historyk, prezes "Wspólnoty Polskiej"
Tak się złożyło, że już wtedy, w 1981 r. znałem kulisy nominacji
bp. Glempa na prymasa Polski. Sprawa była skomplikowana ze względu
na ówczesne procedury. Istniał bowiem dekret o konieczności wyrażenia
zgody przez władze państwowe na obsadzanie stanowisk kościelnych,
w tym wszelkich nominacji biskupich. Tym bardziej więc podziwiałem
Papieża, który w trudnej sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska,
tak szybko zdecydował się na nominację nowego zwierzchnika Kościoła
w Polsce. Obowiązujący wówczas dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych
przewidywał bowiem całą procedurę związaną z nominacjami biskupimi.
Tymczasem Ojciec Święty mianował Księdza Prymasa i tylko prosił,
żeby abp Dąbrowski jako sekretarz Episkopatu powiadomił o tym wcześniej
władze państwowe. 6 lipca prezydium rządu nie wyraziło sprzeciwu
wobec kandydatury na prymasa bp. Glempa.
Osobiście ucieszyłem się z tej nominacji, wcześniej bowiem
znałem już bp. Glempa. Obdarzył mnie zaufaniem, udzielił pełnomocnictwa
w związku ze strajkiem drukarni w Olsztynie, gdzie jeździłem z misją
pojednania. Wcześniej też mieliśmy okazję współpracować. Bp Glemp
przewodniczył zespołowi legislacyjnemu komitetu Episkopatu ds. rozmów
ze stroną rządową nt. statusu Kościoła katolickiego. Oczywiście,
do czasu nominacji, potem te obowiązki objął obecny metropolita szczecińsko-kamieński
- abp Zygmunt Kamiński.
Bp Glemp jest też moim krajanem, pochodzi z tych samych
stron, co moi przodkowie: z Kujaw Zachodnich. To chyba powodowało
bliższe rozumienie osobowości kard. Glempa.