Reklama

Angielski dla niewidomych

W Wielkiej Brytanii prof. Bogusław Marek otrzymał od królowej Elżbiety II Order Imperium Brytyjskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauczania języka angielskiego wśród niewidomych dzieci. W Polsce - jest osobą prawie nieznaną

Niedziela Ogólnopolska 34/2007, str. 16-17

Prof. Bogusław Marek
Mateusz Wyrwich

Prof. Bogusław Marek<br>Mateusz Wyrwich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy Bogusław rozpoczynał szkołę średnią, nic nie zapowiadało, że będzie zajmował się nauczaniem angielskiego. Język wyspiarzy znał na poziomie sklepowym. Jednak wielokrotne wizyty młodego zakopiańczyka u rodziny w Anglii sprawiły, że w klasie maturalnej postanowił zdawać na anglistykę. Spodobały mu się mgliste krajobrazy, historia kraju oraz serdeczny i poważny stosunek Brytyjczyków do młodzieńca zza żelaznej kurtyny. Bez problemów zdał na Uniwersytet Warszawski i ukończył anglistykę z wyróżnieniem. Temu nieprzeciętnemu absolwentowi aż dwa uniwersytety zaproponowały pracę naukową: Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wybrał ten drugi, bowiem tu powstawała nowa katedra.

Olśnienie w londyńskim metrze

Reklama

Ważnym wydarzeniem w jego karierze był rok 1981. Wówczas to przeniósł się z UMCS-u na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Tu zdobywał kolejne stopnie. Za następne przełomowe wydarzenie w swoim życiu naukowym uznaje rok 1991 i wizytę w Wielkiej Brytanii. - Nic nieznacząca przesiadka na jednej ze stacji metra wywarła wielki wpływ na moje dalsze prace akademickie opowiada prof. Marek, dziś kierownik Zakładu Tyflodydaktyki Języka Angielskiego KUL, a zarazem pełnomocnik rektora ds. studentów niepełnosprawnych. - Zobaczyłem zdjęcie ociemniałej dziewczynki z modelem wieży Tower Bridge i podpisem mówiącym, że nie zobaczy ona nigdy widoków Londynu. W ten sposób reklamowana była jedna z fundacji pomagających niewidomym. Spojrzałem na ten plakat i olśniło mnie. Wówczas pracowałem z dorosłymi i widzącymi dzieciakami. Pomyślałem: a dlaczego nie mogę uczyć niewidomych dzieci? Pojechałem do tej organizacji i w kilka godzin później zacząłem się uczyć alfabetu Braille’a. Jakiś czas potem przeszedłem pierwszy sprawdzian mojej przydatności. Chłopak na basenie dał mi do potrzymania swoje sztuczne gałki oczne. Nie odstraszyło mnie to. Zawinąłem je w chusteczkę i tylko drżałem, by mi nie wypadły i nie stłukły się.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Filozofia szczotki wiecznie żywa?

Reklama

W polskich szkołach na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku uczenie niewidomych dzieci języka angielskiego prawie nie istniało. Bardziej udawano, że dzieci uczą się języka, niż tak było naprawdę. Na rynku dostępny był tylko jeden podręcznik w brajlu. I tylko dla młodzieży. Bardzo przestarzały i osiągalny w nielicznych szkołach. Nikt jednak się tym nie przejmował, nawet w szkołach i kuratoriach. Uważano, że angielski dzieciom niewidomym na nic się nie przyda; wystarczy, aby nauczyły się robić szczotki. Bogusław Marek rozpoczął więc wędrówki po szkołach dla niewidomych, proponując wykorzystanie brytyjskich doświadczeń w nauczaniu niewidomych dzieci. Jednakże nie wzbudził zainteresowania.
Dopiero prowadzona przez franciszkanki szkoła dla niewidomych w podwarszawskich Laskach wyraziła zgodę. Przez lata więc Profesor, prowadząc zajęcia na KUL-u, dojeżdżał kilka razy w miesiącu i prowadził w Laskach zajęcia jako wolontariusz. - Tu nabywałem pierwsze doświadczenia - opowiada. - Ot choćby takie, że osoby niewidome mają zdecydowanie lepszą pamięć niż widzące. Nie z urodzenia, ale jest to efektem ćwiczeń. Nie widząc, bardziej muszą polegać na pamięci. Laski to szkoła prowadzona przez zakonnice, więc rozpoczynaliśmy każdy dzień od modlitwy. Nie znałem jednak po angielsku żadnej modlitwy szkolnej, więc wprowadziłem „Ojcze nasz”. Dzieciaki w drugiej klasie szkoły podstawowej nauczyły się pacierza w ciągu niecałej lekcji. Później powtórzyłem tę lekcję z widzącymi studentami anglistyki i trwało to znacznie dłużej. Zauważyłem też u niewidomych dzieci niezwykłą ciekawość. Każde zajęcia budziły bardzo żywe zainteresowanie. Poza tym również wszystko inne, nie tylko czytanie kropek brajlowskich, pobudzało ich wyobraźnię.

Dziwne mechanizmy Profesora

Dzięki kolejnym spotkaniom z niewidomymi Bogusław Marek poznawał świat „widzenia” niewidomego. Dzieci pytały: Czy ryba idzie po piasku, kiedy skończy pływać? Czy kamień wygląda tak samo, jaki jest w dotyku? Jak można zobaczyć duże góry przez małe okno? Jeśli widzisz przez zamknięte okno, to dlaczego nie widzisz przez ścianę? Jak to się dzieje, że mówi się o podobieństwie Tomka do dziadka, skoro dziadek jest pomarszczony, a Tomek ma gładką skórę? - Pewnego dnia jeden z uczniów stwierdził, że według niego widzieć, to przewidywać przyszłość - opowiada Profesor. - I rzeczywiście, jako osoba widząca, idąc w kierunku drzewa, wiem, że ono jest coraz bliżej. Ociemniały „zobaczy” je dopiero, kiedy dotknie. Czyli, rzec by można, niewidomy to ktoś, dla kogo czas i przestrzeń mieszają się w jakiś nowy wymiar. I trzeba to kryterium brać pod uwagę, ucząc języka. Inny przykład: Zdawać by się mogło, że kolor jest pojęciem niedostępnym dla osób niewidomych. Otóż nie. Mają skojarzenia, które im zastępują definicję kolorów. Kolor zielony np. to skoszona trawa. A niebieski to plaża.
Obserwując zachowanie niewidomych, Profesor budował swój program nauczania języka angielskiego, również system uczenia innych języków. Rozpoczął też kompletowanie i nagrywanie dźwięków. W ten sposób opracowywał słownik dźwiękowo dotykowo-brajlowski. - Mieliśmy znakomicie wykształconych tyflopedagogów. Nie byli jednak profesjonalistami od prowadzenia konkretnych przedmiotów - np. angielskiego, matematyki czy geografii - mówi prof. Marek. - Uważałem, że byłoby idealnie, gdyby młodzież np. z anglistyki zdobyła doświadczenie tyflopedagoga praktyka. No i zacząłem od siebie. Zrobiłem w 1993 r. dwuletnie studia z tego zakresu na University of London.
Niebawem udało się prof. Markowi stworzyć na KUL-u Zakład Tyflodydaktyki Języka Angielskiego. Dziś w niewielkich pomieszczeniach zakładu na uniwersyteckim poddaszu, wśród komputerów i drukarek, poustawiane są dziwne mechanizmy, które widzącemu niewiele mówią. Dla niewidomego natomiast są znakomitą pomocą do nauki języka. Wiele z nich zbudował sam prof. Marek, m.in. transfograf, czyli zestaw pomocy wyjaśniających relacje między przedmiotami a rysunkami, rotograf - komplet drewnianych płytek z wyciętymi figurami geometrycznymi, które można obracać. Pomaga to dzieciom niewidomym zrozumieć, że rotacja zmienia położenie, ale nie kształt. Z kolei symetrograf to rodzaj drewnianej książeczki z figurami. Po jej złożeniu figury nachodzą na siebie i pomagają wyjaśnić zasady symetrii. Profesor wprowadził też wypukłe rysunki, gdyż dla niewidomych najtrudniejsze jest ich interpretowanie.
Przez lata Profesor próbował znaleźć sponsorów w polskich firmach na wykonywane przez niego pomoce naukowe. Jednak poza - jak mówi - „sinymi od poklepywania z uznaniem plecami” niczego nie zdobył, nie znalazł żadnego polskiego sponsora. - Jeśli chodzi o wymyślanie pomocy naukowych, to najważniejszym sponsorem byłem sam - przyznaje. - A jeśli chodzi o sprzęt elektroniczny, to pierwszymi sponsorami były ambasady brytyjska i kanadyjska. Wyposażyły naszą pierwszą pracownię dla dzieci i studentów niewidomych w linijki brajlowskie, notatniki osobiste brajlowskie, urządzenia do tworzenia słowników dźwiękowych, deski mówiące, komputery.
Dziś mija blisko piętnaście lat od czasu, kiedy prof. Marek przygotował pierwszych dwunastu studentów anglistyki do pracy z dziećmi niewidomymi. Wtedy też na KUL-u powstał Zakład Tyflodydaktyki. Każdy student „dostał” swoje niewidome dziecko do nauki i „robił” magisterium, opierając się na jego przykładzie. Obecnie Profesor ma kilkudziesięciu studentów. Również kilkudziesięciu niewidomych, już dorosłych, poznało znakomicie język angielski. Wielu z nich studiuje filologię angielską.

Więcej smutku, niż....

Dziś, choć jest zdecydowanie lepiej niż przed laty, w Polsce nadal nie ma zainteresowania pomocą dzieciom niewidomym w nauczaniu języka. Wprawdzie w wielu szkołach niewidomi uczą się języków, jednak - zdaniem Profesora - bardziej wynika to z chęci wykorzystania przez szkoły funduszy unijnych niż z rzeczywistej potrzeby pomagania dzieciom. - Ale, jak mówi angielskie przysłowie „Czasem ze złego powodu wyrasta coś dobrego”. Można np. uzyskać unijną pomoc finansową na wyposażenie pracowni dla osób niewidomych, choćby na dostęp do internetu. Z tego programu korzystają również pracownie na KUL-u. Wprowadzany jest także w naszych szkołach unijny program dla niewidomych, bardzo zresztą podobny do stworzonego przed piętnastu laty na KUL-u. Jednak do dziś w Polsce nie jesteśmy przygotowani, aby nauczać niewidomych języków obcych. Przede wszystkim brak jest nauczycieli przygotowanych do pracy z dziećmi niewidomymi. Na filologii angielskiej nie ma zajęć z nauczania osób niewidomych. Tego typu kształcenie prowadzi jedynie KUL. Tymczasem tacy nauczyciele są niezbędni w tzw. szkołach integracyjnych. Tam zajmują się niewidomymi dziećmi nauczyciele, którzy mają dobrą wolę, ale niewielkie przygotowanie dydaktyczne. Przy żadnym z kuratoriów nie ma też placówki, która by pozwoliła wykonywać pomoce dydaktyczne dla niewidomych.
Zajęcia prowadzone przez prof. Marka i wykształconych już przez niego młodych pracowników naukowych są nie tylko wyjątkiem na skalę kraju, ale również na skalę europejską. Prof. Marek jeździ z wykładami na różnorodne konferencje w świecie. W ubiegłym roku entuzjastycznie został przyjęty jego program nauczania języka angielskiego dla dzieci niewidomych, który został zaprezentowany w Malezji podczas Światowego Kongresu Niewidomych. Od niedawna też prof. Marek realizuje wspólnie z Uniwersytetem Warszawskim projekt EQUAL - w dosłownym tłumaczeniu: równy. Jest to przedsięwzięcie podjęte w ramach UE, na które składają się różnego rodzaju kursy języka angielskiego dla osób niewidomych. Prowadzony jest też kurs przygotowawczy dla nauczycieli, którzy uczą angielskiego osoby niewidome. W dalszej kolejności organizowanie są ośrodki adaptacji materiałów dydaktycznych dla osób niewidomych. - Kilkanaście dni temu kupiliśmy unikalny sprzęt dla tworzenia grafiki dotykowej na KUL-u. Finansowała to UE - podkreśla prof. Marek. - Możemy więc tworzyć wypukłe rysunki za pomocą termografii. Jako pierwszy wydruk zrobiliśmy mapę Polski.
Od początku pracy prof. Marka jego działania cieszą się ogromnym zainteresowaniem kierownictwa KUL-u oraz studentów. Anglistykę studiuje coraz więcej osób niewidomych. Profesor zwykle ma bardzo wielu chętnych do nauki i pracy. W jego zakładzie rocznie prace magisterskie pisze 15 studentów. Większość jednak znajduje zajęcie w Anglii. - Jedna z moich studentek została szefową edukacji specjalnej na całe hrabstwo - mówi prof. Bogusław Marek. - Z jednej strony to może dobrze, że oni wyjeżdżają z Polski, bo u nas nie ma jeszcze możliwości wykorzystania ich umiejętności. Można więc mówić, że mam powód do zadowolenia, bo absolwenci są dobrze przygotowywani. Lecz tak naprawdę więcej jest w tym wszystkim smutku, bo przecież oni opuszczają nasz kraj...

2007-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Najświętsze Imię Maryja

Niedziela świdnicka 39/2017, str. 8

[ TEMATY ]

wspomnienie Imienia NMP

Ks. Zbigniew Chromy

Bazylika Santa Maria Maggiore – najważniejsza świątynia dedykowana Matce Bożej

Bazylika Santa Maria Maggiore – najważniejsza świątynia dedykowana Matce Bożej
Wśród wielu uroczystości, świąt i wspomnień Najświętszej Maryi Panny, jakich wiele jest w ciągu roku liturgicznego, dowolne wspomnienie Najświętszego Imienia Maryi jest nieco zapomniane, już przez sam fakt, że jest ono dowolne. Święto imienia Maryi zaczęto obchodzić w Hiszpanii, ale dopiero po zwycięstwie odniesionym przez Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, 12 września 1683 r. papież bł. Innocenty XI, na wniosek polskiego króla rozciągnął jego obchód na cały Kościół katolicki. Zgodnie z tradycją i żydowskim zwyczajem Matka Boża cztery dni po swoim urodzeniu otrzymała imię Maryja. Ponieważ Jej urodziny obchodzimy 8 września, stąd 12 września przypada wspomnienie nadania Najświętszej Dziewicy imienia Miriam. To hebrajskie imię oznacza „być pięknym lub wspaniałym”, zaś w języku aramejskim, którym posługiwano się w Palestynie w czasach Jezusa i Maryi, imię to występuje w znaczeniu „Pani”. Gdy zsumujemy znaczenia tego imienia w języku hebrajskim i aramejskim, otrzymamy tytuł „Piękna Pani”. Zatem Maryja to „Piękna Pani”, i tak jest ona nazywana od najdawniejszych czasów. Potwierdziły to badania archeologiczne przeprowadzone w Grocie Nazaretańskiej pod kierownictwem o. Bellarmimo Bagattiego. Największą niespodzianką było wydobycie kamienia z napisem: EMAPIA. To skrót greckiego wyrażenia: „Chaire Maria” (Bądź pozdrowiona, Maryjo). To jedne z najstarszych dowodów czci oddawanej Maryi, Matce Bożej. Po przeprowadzeniu zaś wnikliwych badań archeolodzy doszli do wniosku, że znaleziska te są fragmentami najstarszej świątyni chrześcijańskiej w Nazarecie. Znaleziono tam również dwa inne napisy z końca I wieku. Drugi z nich zawiera dwa słowa: „Piękna Pani”. Kiedy czytamy relacje osób widzących Matkę Bożą, np. św. Katarzyny Labouré, św. Bernadety Soubirous czy Dzieci z Fatimy, wszystkie te osoby nazywają Maryję Piękną Panią. Przejdźmy teraz do samego wspomnienia Najświętszego Imienia Maryi. Wyżej powiedziano, że bł. Innocenty XI wspomnienie to rozciągnął na cały Kościół na wiosek naszego Króla Polski. W 1683 r. potężna turecka armia groziła całej Europie, w tym Stolicy Apostolskiej. Pewny siebie Sułtan Mehmed IV rozmyślał, jak to uczyni z Bazyliki św. Piotra stajnię dla swoich rumaków. Wydawało się, że nie ma już ratunku ani dla oblężonego Wiednia i całego chrześcijaństwa. W tym ciężkim położeniu bł. Innocenty XI wysłał posła do Jana III Sobieskiego z prośbą, aby pośpieszył na odsiecz, podobne poselstwo wysłał cesarz austriacki. Jednak Sejm, mając na uwadze pusty skarb i wyczerpany wojnami kraj, wahał się. Wtedy to spowiednik króla św. Stanisław Papczyński dzięki Maryi ostatecznie przekonał króla oraz sejm. Matka Boża ukazała się św. Stanisławowi i zapewniła o zwycięstwie. Kazała iść pod Wiedeń i walczyć. Założyciel Marianów wystąpił wobec króla, senatu, legata papieskiego i przemówił tymi słowami: „Zapewniam cię, królu, Imieniem Dziewicy Maryi, że zwyciężysz i okryjesz siebie, rycerstwo polskie i Ojczyznę nieśmiertelną chwałą”. Sobieski idąc na odsiecz Wiednia, zatrzymał się na Jasnej Górze. Wstępował też po drodze do innych sanktuariów maryjnych, aby błagać Maryję o pomoc. 12 września Sobieski przed bitwą uczestniczył w dwóch Mszach św., w tej drugiej służąc bł. Markowi d’Aviano jako ministrant. Przystąpił do Komunii św. i leżąc krzyżem, wraz z całym wojskiem ufnie polecał się Matce Najświętszej. Chcąc, aby wszystko działo się pod Jej znakiem, dał rycerstwu hasło: „W imię Panny Maryi – Panie Boże, dopomóż!”. Polska jazda z imieniem Maryi na ustach ruszyła do ataku, śpiewając „Bogurodzicę”. Armia turecka licząca ok. 200 tys. żołnierzy uciekała przed 23 tys. polskiej jazdy. Atak był tak piorunujący i widowiskowy, że wojska cesarza austriackiego opóźniły swoje uderzenie, żeby podziwiać szarżę naszej husarii. Tego dnia zginęło 25 tys. Turków, a Polaków tylko jeden tysiąc.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania abp. Andrzeja Przybylskiego: Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

2025-09-12 13:32

[ TEMATY ]

rozważania

abp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Andrzej Przybylski

Abp Andrzej Przybylski

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa abp Andrzej Przybylski.

W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję