Reklama

Wiadomości

Dobrze żyć – to wiele. Dobrze umrzeć – to wszystko

O śmierci to nawet często rozmyślałam, ale pewnego dnia przyszła mi taka myśl do głowy: czy po mojej śmierci ktoś pomodli się za moją duszę? – napisała na internetowej stronie Apostolstwa Dobrej Śmierci pani Jadwiga. Trzeba o śmierci myśleć, trzeba o niej pamiętać, bo jak mówił kard. Joseph Ratzinger, jeśli będziemy wypierać się śmierci, to nie nauczymy się także obchodzić właściwie z życiem.

[ TEMATY ]

śmierć

strecosa/pixabay.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W październiku 2019 roku CBOS zapytał Polaków o umieranie. Nie da się ukryć, że współcześnie temat ten funkcjonuje na marginesie społecznej świadomości. O śmierci nie myślimy i nie mówimy, a jeśli już, to zwykle w kontekście nieszczęśliwych wypadków, które „nam się przecież nie przydarzą”. Umieranie stało się sprawą prywatną, niekiedy nawet wstydliwą. I pomyśleć, że jeszcze sto lat temu do umierającego schodziła się na modlitwę cała wieś, a rytuały związane z ostatnią posługą miały charakter publiczny.

Memento mori?

W średniowiecznym „Dialogu Mistrza Polikarpa ze śmiercią” czytamy, że choćby się za nic śmierć miało, trzeba będzie ją przy skonaniu poznać, bo nikt „stary albo młody, żadny nie ujdzie śmiertelnej szkody”. Dla ludzi tamtego czasu śmierć była naturalną częścią życia. Bynajmniej go nie kończyła. Teologia uczyła przecież, że jest tylko bramą, przez którą przechodzi się do wieczności. Mało kto podważał tę prawdę. Była oczywistością jak codzienne wschody i zachody słońca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Człowiek średniowiecza bał się śmierci, ale jej nie ignorował. Żył z nią na co dzień. Choroby, głód, zarazy, wojny – wszystko to sprawiało, że średnia wieku w tamtym czasie sięgała czterdziestki. Epidemie dziesiątkowały ludność Europy szczególnie w XIV i XV wieku. Co dwa, trzy lata zaraza nawiedzała jakiś region lub kraj. Morowemu powietrzu towarzyszył zwykle głód. W połowie XIV wieku przez kontynent przeszła tzw. „czarna śmierć” – największa epidemia w dziejach ludzkości, która zabrała z tego świata niemal połowę ludności Europy (szacuje się, że było to od 30 do 60 procent). Śmierć była więc wszechobecna, oswojona i być może dlatego pozbawiona współczesnej rozpaczy, a nawet grozy, u której źródeł leży m.in. nasz racjonalny sceptycyzm.

Ze wspomnianych badań CBOS wynika, że większość Polaków o śmierci nie myśli. Połowa badanych zadeklarowała, że refleksja na temat spraw ostatecznych nachodzi ich rzadko, a co trzeci przyznał, że wcale. Tylko 3% odpowiedziało, że o śmierci myśli bardzo często, często – 15%. To znaczny spadek w stosunku do 2001 roku, kiedy na to samo pytanie twierdząco odpowiedziało 29% pytanych.

Co ciekawe nawet najstarsi z badanych, ludzie po 75 roku życia, którzy w naturalny sposób zbliżają się do jego kresu, przyznają, że o śmierci myślą niewiele – 44% robi to rzadko, a 18% wcale.

Podziel się cytatem

Większość pytanych Polaków życzyłaby też sobie śmierci nagłej. Tylko co piąty zadeklarował, że chciałby się do tego momentu przygotować. W grupie tej przeważają osoby religijne, regularnie praktykujące. Tym, którzy chcieliby przygotować się do śmierci, zależy przede wszystkim na możliwości pożegnania się z bliskimi – 83%. Większość (59%) chciałaby też uporządkować sprawy majątkowe. Niestety mniej osób niż jeszcze kilka lat temu zadeklarowało, że chciałoby przed śmiercią wyspowiadać się i przyjąć sakramenty. Potrzebę taką zgłosiło 55% pytanych. Dla porównania w 2012 roku było to 71%.

Żyjąc ku spotkaniu z Bogiem

Reklama

„Jeśli będziemy wypierać się śmierci, to nie nauczymy się także obchodzić właściwie z życiem. Życie i śmierć są razem, życie może być udane tylko wtedy, kiedy zdołamy we właściwy sposób wyjść śmierci naprzeciw” – mówił w jednym z kazań kard. Joseph Ratzinger. Śmierć staje się więc kluczem do zrozumienia życia, a postawa wobec śmierci decyduje o postawie wobec życia. Zaakceptowanie owego wzajemnego przenikania się życia i śmierci umożliwia przyjęcie wezwania do czujności, to zaś – jak uczy dalej Ratzinger – jest oznaką przygotowania się na śmierć. Czym ono jest w praktyce? Papież senior wymienia tu kilka elementów, które w skrócie polegają na akceptacji własnej śmiertelności i spoglądaniu na nasze dziś z perspektywy wieczności.

W praktyce – wylicza kard. Ratzinger – oznacza to po pierwsze: gotowość do przedkładania wiary, prawdy, sprawiedliwości ponad własną korzyść „wyjścia bez szwanku”; po drugie – świadomość, że śmierć nie następuje w jednym momencie, nie dopiero na końcu naszego istnienia, ale w załamaniach naszego życia rozgrywa się wydarzenie śmierci. Wszystkie te załamania razem składają się na naszą jedną śmierć, a więc nie są tylko ślepymi przypadkami ani też tylko ślepymi biologicznymi incydentami, lecz ostatecznie działaniem Boga na nas, poprzez które wyrywa On nas z naszego egocentrycznego, samolubnego, egoistycznego istnienia; trzecie – to chrześcijańskie przeżywanie niedzieli i uczestnictwa w Eucharystii, zgodnie ze starą maksymą „Jaka niedziela, taki dzień sądu”; czwarte – mówienie o śmierci jako przejściu do prawdziwego życia, co pomaga przezwyciężyć lęk, jaki może się zrodzić w obliczu nadchodzącego końca; piąte – to po prostu życie w perspektywie zbliżającego się spotkania z Panem Bogiem.

Reklama

W „Ostatnich rozmowach”, wywiadzie-rzece z Benedyktem XVI papież-senior na pytanie o to, czy można się do śmierci przygotować odpowiada: „Myślę, że nawet się musi – nie w sensie dokonywania określonych aktów, ale żyjąc wewnętrznie ku temu, że kiedyś zda się przed Bogiem ostatni egzamin; że opuści się ten świat i będzie się przed Nim, przed świętymi, przed przyjaciółmi i nieprzyjaciółmi; że, powiedzmy, przyjmuje się skończoność tego życia i wewnętrznie dochodzi ku temu, by stanąć przed obliczem Boga”. I dalej mówi Benedykt XVI: „Wciąż wracam myślą ku temu, że zbliża się koniec. Próbuję przygotować się do tego, a przede wszystkim trwać w obecności Boga. Najważniejsze właściwie jest nie samo wyobrażenie, lecz życie w świadomości, że cała egzystencja zmierza ku spotkaniu”.

Dobra śmierć dla wszystkich

W Górce Klasztornej, w diecezji bydgoskiej, a więc na terenie metropolii gnieźnieńskiej, mieści się centrala polskiej filii Apostolstwa Dobrej Śmierci. To międzynarodowe zrzeszenie modlitewne, które przypomina o konieczności dobrego przygotowania do spotkania z Bogiem. Wspólnota ma swoją stronę internetową apostolstwo.pl. Dołączyć może każdy, należy tylko wyrazić zgodę na wpisanie do Księgi i tym samym powierzyć ostatnią chwilę życia Matce Bożej Bolesnej. Na potwierdzenie otrzymuje się świadectwo – książeczkę. Nie ma żadnych zobowiązań, jeśli chodzi o ćwiczenia, modlitwy czy opłaty. Członkowie zachęcani są do codziennego rachunku sumienia, a także – o ile to możliwe – udziału w dniach skupienia i rekolekcjach organizowanych w wielu regionach Polski. Zrzeszenie ma trzy główne cele działalności – wytrwanie dla wierzących, nawrócenie dla obojętnych i grzeszących, dobra śmierć dla wszystkich.

Pisze Jadwiga, jedna z członkiń: „O śmierci to nawet często rozmyślałam, ale pewnego dnia przyszła mi taka myśl do głowy: czy po mojej śmierci ktoś pomodli się za moją duszę? Przecież ja codziennie modlę się za żyjących, chorych i cierpiących, za dusze zmarłych i konających. Moje dzieci na pewno będą się modlić, ale czy ktoś inny tak bezinteresownie pomodli się za mnie, tak jak ja to czynię? (…) potwierdzam to, że przynależność do Apostolstwa Dobrej Śmierci pomogła mi lepiej żyć oraz z wielkim spokojem i ufnością w Boże Miłosierdzie przybliżać się do kresu mojego ziemskiego życia. Pokorne odmawianie koronki do Miłosierdzia Bożego wiąże się z wielkimi obietnicami Pana Jezusa. W każdej chwili jestem przygotowana na śmierć, która nie wiadomo kiedy i gdzie może mnie zastać. (…) Teraz o śmierci myślę już bez lęku i nie martwię się, czy ktoś będzie modlił się za moją duszę. Również moje życie będzie przygotowaniem do dobrej śmierci”.

2022-10-30 15:32

Oceń: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Specjaliści od anatomii dusz

Numery ich telefonów komórkowych udostępnione są często w Internecie. Najczęściej widnieją na stronach parafialnych, ale nierzadko imię i nazwisko kapelana wraz z jego osobistym numerem można znaleźć na stronach szpitala czy hospicjum

Tu chodzi o całkowitą dyspozycyjność – mówi ks. Józef Waśko. – Nieraz dzwonią do nas osoby z całej Polski, niemal o każdej porze dnia i nocy.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłość Jezusa nie upokarza

2025-10-01 10:28

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Jezus ofiarowuje swoje rany jako gwarancję przebaczenia. I pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest przekreśleniem przeszłości, ale jej przemianą w nadzieję miłosierdzia - wskazał Papież podczas audiencji generalnej. Środowa katecheza stanowiła kontynuację rozważań dotyczących Paschy Jezusa (J 20, 19-23).

Na początku katechezy Papież wskazał, że „centrum naszej wiary i serce naszej nadziei mają swoje głębokie zakorzenienie w zmartwychwstaniu Chrystusa”. Lektura Ewangelii pokazuje, że jest to tajemnica zaskakująca poprzez fakt w jaki sposób Syn Boży to uczynił. Nie jest to „pompatyczny triumf”, zemsta czy odwet na przeciwnikach. To „cudowne świadectwo tego, jak miłość potrafi podnieść się po wielkiej porażce, aby kontynuować swoją drogę, której nie da się powstrzymać”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję