Od dziecięcych lat pamiętał swoją mamę Henrykę jako osobę codziennej, systematycznej i wytrwałej modlitwy oraz ciężkiej i rzetelnej pracy. W domu zawsze modliła się na kolanach przed obrazem zawieszonym nad łóżkiem. W drodze szeptała modlitwy, najprawdopodobniej odmawiała różaniec. Niedzielna Msza Święta nigdy nie była przedmiotem dyskusji, po prostu była zawsze. A jak pozwalał czas, uczestniczyła we Mszy Świętej w dzień powszedni.
Przypuszczam, iż z tego powodu, że byłem najmłodszy z rodzeństwa – wspomina ksiądz – zawsze byłem uważany za jej „synka”, choć nigdy nie zdarzyło się, aby zaniedbała którekolwiek z pozostałych dzieci. Kochała nas równo i sprawiedliwie. Gdy w 2004 roku rozchorowała się na Alzheimera, zaszła konieczność, abym pogodził obowiązki służbowe z nowymi obowiązkami, jakie zrodziła choroba matki. Za zgodą ówczesnego biskupa polowego Wojska Polskiego, arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, powierzono mi zadanie duszpasterskie w Warszawie z możliwością zamieszkania w domu rodzinnym w Jabłonnie. W zasadzie nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo przecież takie czynności wykonują codziennie tysiące ludzi wobec swoich rodziców. W moim przypadku była to jednak precyzyjna realizacja woli Boga objawionej przed laty przez Najświętszą Maryję Pannę Jasnogórską mojej matce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Tę historię opowiedziała mu jego chrzestna matka we wrześniu 2004 roku. Według jej relacji matka przyszłego księdza, gdy zorientowała się, że jest w ciąży przeżywała dylemat: zostawić czy przerwać ciążę.
W domu panowała bieda, jak w większości rodzin w tamtych czasach. Zapytany o radę ojciec zachował się jak typowy mężczyzna: „Rób, co chcesz”. W ówczesnej Polsce panowała atmosfera proaborcyjna. Wprowadzona w latach pięćdziesiątych ustawa społecznie usprawiedliwiała przerywanie ciąży, czyli dzieciobójstwo. Stan świadomości w tej dziedzinie był u moich rodziców niski. Z relacji matki chrzestnej wiem, że moja matka była umówiona na wizytę u lekarza w Legionowie, który miał dokonać tak zwanego „zabiegu”.
Z zaplanowanej wizyty jednak zrezygnowała. W przeddzień wizyty miała sen, w czasie którego zobaczyła Matkę Boską Częstochowską, która odezwała się do niej, mówiąc:
Reklama
„Zostaw go. Na starość oprzesz o niego swoją głowę”. Pod wpływem tego silnego widzenia kobieta postanowiła, że urodzi. I tak na świat przyszedł zdrowy syn, któremu rodzice dali na imię Dariusz.
„Przez sześć lat choroby moja coraz bardziej schorowana i uzależniona w istnieniu ode mnie i od mojego brata Mieczysława mama dosłownie opierała o mnie swoją głowę”– wspominał ksiądz. Mama żyła dzięki Bogu i swoim synom. Zmarła 17 lipca 2010 roku o godzinie 12, co też wydaje się nieprzypadkowe. Jak mówił ksiądz, nawet godzina jej doczesnej śmierci okazała się być godziną chwały Boga w życiu Niepokalanie Poczętej Matki Jezusa Chrystusa.
„Ja natomiast dzięki tym wydarzeniom wiem, że jestem na świecie dzięki woli Bożej; że jestem rzeczywiście narzędziem w rękach Boga, przez które on realizuje swoje obietnice. Przed laty dał słowo mojej matce i wiem, że przeze mnie danego słowa dotrzymał”.
WIĘCEJ TAKICH HISTORII ZNAJDZIESZ W KSIĄŻCE: "Cuda dzieją się po cichu. O jasnogórskich cudach i łaskach". DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!
Promuj akcję na swojej stronie internetowej
Wklej kod na swojej stronie internetowej (750px x 200px)
<a href="https://www.niedziela.pl/trzymajsiemaryi"><img src="https://www.niedziela.pl/download/baner-trzymajsiemaryi-750x200.jpg" alt="niedziela.pl - #TrzymajsieMaryi" /></a>
Wklej kod na swojej stronie internetowej (300px x 300px)
<a href="https://www.niedziela.pl/trzymajsiemaryi"><img src="https://www.niedziela.pl/download/baner-trzymajsiemaryi-300x300.jpg" alt="niedziela.pl - #TrzymajsieMaryi" /></a>
Jeżeli potrzebujesz banera o innym rozmiarze lub umieściłeś baner, napisz do nas: internet@niedziela.pl