Sercu trudno cokolwiek nakazać. Jak kot chodzi swoimi drogami. Jest przecież w naszej kulturze synonimem uczuć. Te zaś nie dają się podporządkować głosowi rozsądku ani zewnętrznym nakazom. Są bardzo zindywidualizowanym sposobem wewnętrznego reagowania na istniejącą rzeczywistość. Reakcje na tę samą rzeczywistość, u różnych osób mogą być skrajnie odmienne, zarówno co do ich rodzaju, jak i intensywności. Tak to już jest, że niektórzy łatwiej i silniej ulegają zauroczeniu niebieskimi oczami blondynek, podobnie jak niektórzy szybciej niż wszyscy łapią katar w słotne dni. Nie należy zatem wartościować uczuć w oderwaniu od tego, co z nich wynika - od ludzkich poczynań. W tym kontekście Pismo Święte nie zabrania nawet gniewu: "Gniewajcie się, ale nie grzeszcie". Samo uczucie ogarniającego nas zagniewania nie jest grzechem, podobnie jak zakochanie się nie jest zasługą.
A jednak w Ewangelii znajdujemy wyraźne przykazanie miłości i to jako najważniejsze ze wszystkich. W dodatku Chrystus każe nam kochać wszystkich ludzi, i tych sympatycznych i tych odrażających, wobec których nie potrafimy się zdobyć na pozytywne uczucia. Jak to możliwe? Zdaje się, że trochę światła rzuca tu piosenka "Arki Noego", w której dzieciaki z racji Wielkiego Jubileuszu obiecały "pokochać to, czego nie da się polubić". Między lubieniem i miłością jest bowiem zasadnicza różnica. Lubić nikogo nie musimy, a kochać trzeba.
Miłość, o której mowa w przykazaniach, jest świadomym aktem woli, nie tylko odruchem serca. Zaczyna się od rozpoznania jakiejś wartości, której trzeba podporządkować swoje życie. Jest to osobiste doświadczenie słuszności, w którym Bóg odgrywa rolę zasadniczą. On daje nam poznać godność i wartość każdego człowieka jako identyczną z tą, którą przypisujemy sobie samym. Dlatego każdy człowiek jest nazwany bliźnim - bliźniakiem w człowieczeństwie. Syn Boży pokazał jak daleko trzeba podporządkować swoje życie miłości bliźniego i wzywa, abyśmy poszli w Jego ślady. Bez miłości do konkretnych ludzi, miłość do Boga pozostaje bezwartościowym sentymentalizmem.
Uczucia czasem pomagają w miłości, czasem ją utrudniają, ale nigdy nie mogą nas zniewalać. Nawet Matka Teresa przyznała kiedyś wobec nowicjuszki, którą na widok człowieka pokrytego wrzodami chwyciły mdłości, że też nie przezwyciężyłaby swoich oporów, gdyby nie codzienna godzinna adoracji Najświętszego Sakramentu. Dzięki modlitwie widziała w cierpiącym Chrystusa.
Zakochania nie można nakazać, ale miłość - tak. Dlatego przykazanie miłości, jak każde inne, odnosi się do rozumu i woli, a nie do serca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu