Pamiętano o dziedzictwie św. Jana Pawła II, bo pielgrzymka krakowska po raz pierwszy wyruszyła po zamachu na jego życie w 1981r. - W tym roku w związku z atakami na św. Jana Pawła II, chcieliśmy pokazać, że idziemy w intencji Ojca Świętego, tego, który obecnie sprawuje ten urząd, ale też, że jest obecny z nami ciągle ten, od którego to wszystko się zaczęło, czyli Jan Paweł II - powiedział ks. Jacek Pierwoła, główny koordynator, tradycyjnie towarzyszyła im modlitwa za Kościół, papieża i Polskę.
Uczył nas jak wypływać na głębię
- To jest niesamowite, jaki tu jest młody i żywy Kościół. On nie umiera. Na pielgrzymce czujemy wspólnotę ludzi wierzących, modlących się i rozśpiewanych. Podczas tych rekolekcji pokazaliśmy, że mamy św. Jana Pawła II w sercu i jest też naszym papieżem - powiedzieli przedstawiciele młodych Sebastian, Julia i Mateusz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- To jest nasza tradycja i musimy o niej pamiętać, żeby nasz naród nie zginął - podkreślił z kolei Krzysztof Feluś i dodał, że tego uczył Polaków św. Jan Paweł II, który patronuje grupie. - On prowadzi naszą kompanię od wielu lat, w drodze rozważaliśmy jego słowo, wspominaliśmy jego postać, każdy z nas ma z nim bliskie wspomnienia. Jak mówimy za nim, że wypływamy na głębię to oznacza, że wychodzimy w drogę mimo przeciwności - podkreślił pątnik.
To, co polskie jest piękne
Reklama
Janusz Zybura z żoną Anią i córką Małgosią przyszli na Jasną Górę prosić o zdrowie dla chorego taty, jak mówili pielgrzymka jest dla nich bardzo ważna, ponieważ pokazują w drodze to, co polskie. - Jesteśmy w krakowskich regionalnych strojach, mężczyźni mają czapkę z pawim piórem, skórzanym pasem, a kobiety kolorowe gorsety z czerwonymi koralikami. Chcemy pokazać polskość i promować Małopolskę, bo Kraków ma bogatą kulturę i tradycję. Ten strój jest u mnie u pokoleń, więc przekazuję go dalej – opowiadało małżeństwo.
BPJG
BPJG
BPJG
Pielgrzymi w rękach trzymali flagi biało-czerwone, papieskie i maryjne, a także krzyż. - Niesiemy w rękach krzyż i jest on dla nas bardzo ważny, on też góruje nad nami, bo mamy go na Giewoncie i często spoglądamy na niego, a dziś podążamy z nim w rękach, bo on prowadzi do tego, co najważniejsze - zauważyła Teresa.
Nie mogło nas tu nie być…
- Nie mogło nas tu nie być - podkreślają także ci pątnicy, którzy z samolotu z Lizbony udali się wprost na pielgrzymkę do Częstochowy. Robert Dbryka od lat chodzi w pielgrzymce, teraz z żoną i czwórką dzieci. – Dzieci przychodziły tu jeszcze pod sercem żony – uśmiecha się pątnik. Teraz był w Lizbonie, potem pomagał pielgrzymom w Madrycie. - W zasadzie prosto z samolotu wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy, by choć jeden dzień być na pielgrzymce – opowiadał pan Robert.
Magda i Lucyna szły pierwszy raz i choć podkreśliły, że nie było łatwo, bo przez cztery dni padał deszcz, to czują radość, bo przyszły do Mamy. Pątniczki są „ nowicjuszami”, więc na głowach miały piękne kolorowe wianki, które później zostawiły przed figurą Matki Bożej, żeby Jej podziękować i złożyć wszystkie intencje. - Jesteśmy wzruszone, że tu jesteśmy, bo Mamę naszą kochamy - mówiły.
Mszy św. z udziałem pątników krakowskich przewodniczyć ma o godz. 19.00 metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.