Reklama

Tu serce mocniej biło

Nie ma na świecie drugiego zakątka, który był Papieżowi tak bliski jak Polska. „Zgubił się człowiek z Polski, z Krakowa, i jest w Rzymie!” - mówił o sobie Jan Paweł II

Niedziela Ogólnopolska 19/2011, str. 16-17

Adam Bujak/Biały Kruk/„Pielgrzymki polskie”

„Zbliża się śmierć i ostateczne rozstanie. Koniec jest nieuchronny. Nic nie poradzimy!” - mówił Jan Paweł II do Polaków z okna krakowskiej Kurii w 2002 r.

„Zbliża się śmierć i ostateczne rozstanie. Koniec jest nieuchronny. Nic nie poradzimy!” - mówił Jan Paweł II do Polaków z okna krakowskiej Kurii w 2002 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Kiedyś postawiono papieżowi Janowi Pawłowi II zarzut, że tak wiele czasu poświęca sprawom polskim - chyba aż 60 procent.
„Ile? 60 procent? Może nawet 60, przecież jestem Polakiem!” - odpowiedział Ojciec Święty.
W każdej niemal rozmowie dało się wyczuć ogromną nostalgię za Ojczyzną. Przez cały pontyfikat Papież powracał wspomnieniami do stron rodzinnych, do krajobrazów, górskich szlaków, ukochanych rzek. Z jednej strony został od tego wszystkiego raz na zawsze oderwany, ale jednocześnie nie było to oderwanie absolutne.
Nie ulega wątpliwości, że na tej mapie szczególne miejsce zajmował Kraków. „Tu mieszkam. Jak by się kto pytał: Franciszkańska 3” - mówił Ojciec Święty do młodzieży z okna krakowskiej Kurii.
Wówczas w pokoju Karola Wojtyły mieszkał jego następca - kard. Franciszek Macharski. Ale tak naprawdę obaj do końca nie ustalili, czyj to pokój. Bo kiedy kard. Macharski powiedział Papieżowi w czasie jednej z pielgrzymek, że tu może nocować, bo jest u siebie, Ojciec Święty zapytał: „Ale gdzie ty pójdziesz mieszkać, Franciszku?”.
Jednak to nie od Franciszkańskiej zaczęły się związki Karola Wojtyły z Krakowem. Pierwsze były Krakowskie Dębniki. To tam, przy ul. Tynieckiej, do dziś stoi jednopiętrowy budynek. Jedynie wisząca na bramie tabliczka z papieskim herbem wskazuje, że mieszkał tam kiedyś Karol Wojtyła - student polonistyki i robotnik Solvayu.
Z Tynieckiej jest blisko do kolejnego miejsca papieskiego w Krakowie - do kościoła Ojców Salezjanów. Młody Wojtyła często tam się modlił. Można było zobaczyć go zwłaszcza wczesnym rankiem na klęczniku. Odmawiał wtedy półgłosem jakieś modlitwy, a koledzy żartowali, że mruczy jak chrabąszcz - opowiada jeden z duchownych.
Teraz Karola Wojtyłę w salezjańskiej świątyni upamiętnia tablica, na której wyryty jest napis: „Przed tym obrazem Wspomożycielki wymodlił sobie i ugruntował dar powołania kapłańskiego Karol Wojtyła, apostoł różańca, robotnik Solvayu, artysta słowa, Ojciec Święty Jan Paweł II”.

Jeszcze ciepłe, przyda się

Gdy w czasie okupacji młody Karol Wojtyła chodził do pracy w fabryce Solvay, mijał klasztor Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach. Codziennie do niego zaglądał, lubił modlić się tam przed obrazem Jezusa Miłosiernego z napisem: „Jezu, ufam Tobie”. Interesował się też prowadzonym przez siostry ośrodkiem dla dziewcząt moralnie zagubionych, wielokrotnie odwiedzał zakład wychowawczy, a później - gdy władze państwowe odebrały siostrom zakład dla dziewcząt - świetlicę „Źródło”. Aż do wyboru na papieża co roku spotykał się z młodzieżą, zawsze w niedzielne popołudnie, w okolicach Trzech Króli. Ze wszystkimi łamał się opłatkiem, rozmawiał, a na zakończenie siadał obok młodych gitarzystów i prosił, by zagrali najnowsze przeboje. Błogosławił dzieci, którym pozwalał mówić na „ty”, przymierzać biret kardynalski i wspinać się na kolana, by potem wziąć je na ręce. Żartował przy tym: „U was zawsze jest podwójny program: ten starannie przygotowany i ten nieprzewidziany, spontaniczny”.
Wojtyła, na ile tylko mógł, wspierał ośrodek materialnie. Kiedyś podarował jednej z sióstr pieniądze, które otrzymał od jakiegoś proboszcza, i spytał: „Czy to wystarczy?”. I po chwili dodał: „A to z ręki do ręki, jeszcze ciepłe, przyda się”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Siostra pójdzie do nieba, a „Dzienniczek” nie może zginąć

Reklama

To miejsce było mu bliskie także w czasach, kiedy został biskupem w Krakowie. Włączył się wtedy osobiście w szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego. Podejmował starania o zniesienie tzw. notyfikacji, czyli zakazu Stolicy Apostolskiej dotyczącego szerzenia kultu Bożego Miłosierdzia według form podanych przez s. Faustynę.
Nieżyjąca już s. Beata Piekut, wicepostulator sprawy beatyfikacji s. Faustyny, opowiadała, że gdy w roku 1962 udała się do abp. Wojtyły z prośbą o zbadanie w Rzymie sprawy objawień s. Faustyny, od razu otrzymała zapewnienie, że tym się zajmie. Wkrótce abp Wojtyła oznajmił siostrom, że pozwolono mu rozpocząć proces beatyfikacyjny s. Faustyny. „Musimy szybko brać się do roboty” - usłyszała wtedy s. Beata.
Z pracami nad przebiegiem procesu wiąże ona jeszcze jedno wspomnienie. Otóż, kiedy jeden z księży zażądał od niej, by dostarczyła mu oryginalne zapiski s. Faustyny, zapytała wówczas kard. Wojtyłę, jak ma postąpić. Powiedział: „Proszę powiedzieć Księdzu Profesorowi, że ja siostrze zabroniłem wynieść oryginał zapisków. Jeżeli Ksiądz Profesor chce coś sprawdzić, to niech się pofatyguje do Łagiewnik i u was, na miejscu, sprawdzi. A siostrze stanowczo zabraniam kiedykolwiek wynieść te zapiski za próg klasztoru. Będzie siostra jechała tramwajem, tramwaj się wykolei i «Dzienniczek» zginie. I siostra zginie, ale to nic, bo siostra pójdzie do nieba, a «Dzienniczek» nie może zginąć!”.

Od krypty Leonarda do serca Polski

Reklama

Marek Cholewka, autor książki „Przez Podgórze na Watykan”, wspomina, że podczas jednej z papieskich pielgrzymek siedział w mieszkaniu proboszcza katedry wawelskiej, na pierwszym piętrze. Ustalali szczegóły przyjęcia Papieża na śniadanie. Nagle wpadł bp Stanisław Dziwisz i oznajmił, że starszemu już Papieżowi trudno będzie wejść po schodach na pierwsze piętro, śniadanie więc trzeba przygotować na parterze. - Ale na parterze mieszka dozorca - usłyszał od proboszcza. Dla Papieża nie był to jednak problem i zjadł śniadanie w mieszkaniu dozorcy.
Wawel to ukochane miejsce Papieża w Ojczyźnie. Jan Paweł II wiele razy mówił, że jak przekracza progi tej katedry, to serce mu bije mocniej. Tak jakby szykował się na wielki koncert, gdzie wszystko śpiewa i gra, gdzie tak silnie przemawia historia: św. Stanisław czy św. Jadwiga.
I tak stare mury królewskiej katedry pamiętają Wojtyłę jako studenta, który z upodobaniem siadał po prawej stronie, naprzeciw ołtarza św. Stanisława, i się modlił. Najbardziej ukochał jednak kryptę św. Leonarda. Z pewnością dlatego, że tam właśnie 2 listopada 1946 r. odprawił swoją Mszę św. prymicyjną.
Sercem Polski dla Wojtyły była również krypta Wieszczów Narodowych: Norwida i Mickiewicza. To ich dzieła znał na pamięć i chyba setki razy przywoływał podczas przemówień i homilii.
Nic więc dziwnego, że gdy księża z Polski przyjeżdżali do Watykanu, Ojciec Święty zawsze pytał: „Co na Wawelu?”. „Wszystko dobrze” - odpowiedział mu kiedyś jeden z kapłanów. A Papież na to: „Serce dzwonu Zygmunta pękło, a ty mówisz, że wszystko dobrze?!”.

Widzisz, na co ci to przyszło!

Mówiąc o związkach Papieża z Ojczyzną, nie sposób pominąć podkrakowskiego Tyńca, a w nim klasztoru benedyktynów. „W Tyńcu bywałem parę razy w roku. Pamiętam o. Piotra Rostworowskiego i wszystkich benedyktynów z tamtych czasów...” - wspominał Papież, kiedy w 2002 r. odwiedził klasztor tyniecki. Zanim został papieżem, przyjeżdżał tutaj delektować się ciszą w myśl panującej tam starej zasady: „Ora et labora” - módl się i pracuj. I niezwykłym klimatem duchowym tego miejsca.
Karol Wojtyła lubił przemierzać drogę do benedyktyńskiego klasztoru, pod górę, wzdłuż grubych, średniowiecznych murów. W czasie okupacji przyjeżdżał tu rowerem. Po wojnie natomiast - pekaesem, ale tylko do Kostrza, a potem kilka kilometrów szedł pieszo do Tyńca.
Kiedy zjawił się w klasztorze po raz pierwszy - benedyktyni nie pamiętają. Pierwszy zapis w kronice pochodzi z września 1946 r.: „Dzisiaj odwiedził nas ks. Wojtyła z seminarium krakowskiego”. Było to na dwa miesiące przed jego święceniami. Ale na pewno bywał w Tyńcu wcześniej, gdy mieszkał na krakowskich Dębnikach.
Z tamtych czasów pamiętał Wojtyłę zmarły w 2005 r. o. Augustyn Jankowski. Jako nowicjusz zamiatał akurat klasztorne schody. I wtedy nadszedł właśnie młody ksiądz Karol Wojtyła. „Widzisz, na co ci to przyszło!” - powiedział do o. Jankowskiego. Po latach obaj spotkali się na międzynarodowym kongresie naukowym w Rzymie. Papież, który miał doskonałą pamięć, przywitał zakonnika słowami: „Widzisz, na co ci to przyszło!”.
Ksiądz, a później biskup Wojtyła niekiedy całymi godzinami modlił się w tamtejszym kościele, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. A kiedy tu nocował, zawsze włączał się w klasztorny rytm dnia. Urzekał go łaciński śpiew monastyczny.
Z tamtych czasów pamięta w Tyńcu Wojtyłę o. Leon Knabit. - To do mnie Papież powiedział kiedyś żartem, szukając definicji mnicha: „kupa kości owiniętych w czarny materiał” - wspomina ze śmiechem benedyktyn.
Ślady papieskie w Tyńcu można odnaleźć także w tzw. Opatówce, czyli w Domu Gości, przylegającym do kościoła. Pokój numer 16, który zajmował na parterze, do dziś ma ten sam wystrój: łóżko, klęcznik, przy oknie stolik i cztery drewniane krzesła, a na ścianach XVII-wieczne linoryty i zabytkowy krucyfiks.
Lubił też spacerować po wałach wiślanych. Bo nurt płynącej w dole Wisły, w której przeglądał się klasztor, sprzyjał kontemplacji.

Pożegnanie z Ojczyzną

Miejscem bardzo bliskim Ojcu Świętemu jest grób jego rodziców na cmentarzu Rakowickim. Po raz ostatni Papież odwiedził go w 2002 r., podczas pielgrzymki, która stanowiła zarazem jego pożegnanie z Polską. Mówił wtedy z okna przy Franciszkańskiej: „Od pierwszego wieczornego spotkania w tym miejscu upłynęły 23 lata. I wszyscy są o 23 lata starsi - zarówno Papież, jak i ten Pietrek, co stoi pod oknem siedziby arcybiskupów. Zbliża się śmierć i ostateczne rozstanie. Koniec jest nieuchronny. Nic nie poradzimy. Jest tylko jedna rada. To jest Pan Jezus. «Jam jest zmartwychwstanie i życie». To znaczy, pomimo starości, pomimo śmierci - młodość w Bogu”.
Rozstanie nadeszło w 2005 r. Pod papieskie okno na Franciszkańskiej przyszły tłumy - jak wtedy, gdy pielgrzymował do Krakowa. Podobnie było na Błoniach, w Łagiewnikach i w Tyńcu.
Od śmierci Papieża minęło już sześć lat, ale w miejscach związanych z Karolem Wojtyłą w jego Ojczyźnie można spotkać „Pietrków”. Starszych i młodych. Z całego świata. Wszyscy oni przyjeżdżają do Polski, by lepiej poznać - a przez to lepiej zrozumieć - Człowieka, który odmienił ich życie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś do młodych: nie dajcie się złowić tym, którzy chcą was przeciwstawić innym - także tym, którzy do nas chcą przybyć

2025-07-30 19:50

[ TEMATY ]

Jubileusz Młodych w Rzymie

Jubileusz Młodzieży

Jubileusz Młodych

Vatican News / ks. Marek Weresa

Kard. Grzegorz Ryś

Kard. Grzegorz Ryś

Polacy przybyli do Rzymu na Jubileusz Młodzieży spędzili środowe popołudnie i wieczór w polskim centrum tego wydarzenia - Casa Polonia. Odbyła się tam Msza św. pod przewodnictwem kardynała Grzegorza Rysia. Młodzi Polacy słuchali katechezy i uczestniczyli w koncercie muzyki hip-hop i rap.

Polski ośrodek Jubileuszu Młodzieży, największego wydarzenia Roku Świętego, znajduje się w Instytucie Salezjańskim przy via Tiburtina. Jego utworzenie to inicjatywa Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży. Od środy przez trzy dni odbywać się tam będą msze, katechezy, koncerty i spotkania.
CZYTAJ DALEJ

Loyola - tam, gdzie zaczęło się życie św. Ignacego

Niedziela w Chicago 31/2006

[ TEMATY ]

św. Ignacy Loyola

wikipedia.org

Św. Ignacy z Loyoli

Św. Ignacy z Loyoli
Dla chrześcijan miejsca urodzin świętych - osób, które znacząco wpłynęły na dzieje świata, jego kulturę czy życie duchowe, zawsze wzbudzały ogromne zainteresowanie. Zwyczaj nawiedzania tych miejsc istniał od początku chrześcijaństwa i był wyraźnym wyznaniem wiary, ale jednocześnie miał też za zadanie tę wiarę umacniać. Święci różnego formatu mieli ogromne znaczenie nie tylko dla pielgrzymów z daleka, ale i dla lokalnych społeczności. Mieszkańcy miasta nie tylko liczyli na wstawiennictwo swoich świętych, ale byli im również wdzięczni za nieśmiertelną sławę, jaką zyskiwali z tego powodu, że właśnie od nich wywodził się ten czy inny święty. Kto by na przykład słyszał o niewielkiej miejscowości Loyola, położonej w górach w kraju Basków (Hiszpania), gdyby nie przyszedł tutaj na świat i wychowywał się Ignacy, święty, założyciel zakonu jezuitów. Loyola to bardzo malowniczo położone miejsce. Ukryte jest pośród gór, niezbyt daleko od biegnącej wzdłuż brzegu hiszpańskiej części Zatoki Biskajskiej. Odnaleźć je nie jest łatwo, choćby z tego powodu, że tamtejsze kierunkowskazy zawierają podwójne nazwy miejscowości, po hiszpańsku i po baskijsku. Sanktuarium w Loyola wyrosło wokół rodzinnego domu Ignacego, a raczej małej rodzinnej fortecy. Ten kwadratowy, czterokondygnacyjny budynek to prawdziwy zabytek pochodzący aż z XIV wieku. W 1460 r. zaniedbaną i opuszczoną budowlę odbudował dziadek Świętego. W owym czasie w Hiszpanii warowne domy szlachty, takie jak w Loyoli, nie były niczym nadzwyczajnym. Trzeba bowiem pamiętać, że podobnie jak w Rzeczpospolitej szlachta stanowiła tam aż ok. 10 procent społeczeństwa - znacznie więcej niż w innych krajach europejskich. Ignacy przyszedł na świat w tym domu w 1491 r. Nadano mu na imię Inigo, które później zmienił on na obecnie znane. Dom w Loyola był nie tylko świadkiem pierwszych dni i lat życia świętego, ale również jego gruntownej duchowej przemiany, która poprowadziła go do tak głębokiego umiłowania Kościoła i oddania całego życia na służbę Ewangelii. To stąd zapoczątkował on niezwykle bogatą pielgrzymkę życia, która wiodła przez Paryż, Wenecję, Ziemię Świętą i Rzym, i zaowocowała powstaniem niezwykłego zakonu. Radykalny zwrot w życiu Ignacego nastąpił wówczas, gdy będąć już dojrzałym mężczyzną brał aktywny udział w życiu ówczesnej szlachty i możnowładców. Niestety, miało ono również mniej przyjemny element - wojowanie. Jako trzydziestoletni mężczyzna w czasie wojny z Francją otrzymał ranę, która wprawdzie nie była śmiertelna, ale unieruchomiła tego energicznego człowieka na wiele miesięcy. Szczęśliwie, rekonwalescencję mógł odbyć w swoim rodzinnym domu, w Loyoli. Tutaj przeprowadzono kolejne operacje jego okaleczonej nogi, tutaj Ignacy spędzał godziny na pobożnych lekturach (nie miał wówczas innych książek do dyspozycji), tutaj wreszcie dokonał się najważniejszy zwrot w jego życiu - postanowił oddać się służbie Bogu. Odtąd każdy krok w jego życiu prowadził, jak się wydaje w jednym kierunku - poszukiwania woli Bożej. W powstałych jakiś czas potem Ćwiczeniach duchowych Ignacy przedstawił metodę jej znalezienia, a założone niemal dwadzieścia lat po przemianie (1540) nowe zgromadzenie zakonne - Towarzystwo Jezusowe, posiało ożywczy ferment w Kościele w skali nie spotykanej bodaj od czasów św. Franciszka z Asyżu. Szczęśliwie pomimo wielu wojen i przewrotów, rodzinny dom Ignacego zachował się w doskonałym stanie. Na pierwszym piętrze można znaleźć kuchnię rodziny, a na drugim jadalnię oraz pokój, w którym urodził się Święty. W budynku umieszczono również rzeźbę Matki Bożej z Monserrat - hiszpańskiej Jasnej Góry - oraz kopię miecza, który Ignacy pozostawił w tym katalońskim sanktuarium. W pomieszczeniu, gdzie się kurował obecnie znajduje się kaplica, a w niej niezwykle sugestywna rzeźba przedstawiająca Świętego w chwili duchowej przemiany. Warownię Loyolów szczelnie otaczają budynki klasztorne, w których części urządzono muzeum. Witraże, ołtarze i inne sprzęty liturgiczne przywołują na pamięć życie św. Ignacego i osób z nim związanych. A trzeba pamiętać, że już za życia pociągnął on za sobą wiele wybitnych osób, z których kilku zostało kanonizowanych. Ich statuy - św. Franciszka Ksawerego, św. Franciszka Borgia, św. Alojzego Gonzagi i św. Stanisława Kostki znajdują się w portyku przepięknej barokowej bazyliki, która dominuje nad całym sanktuarium. Pierwotny plan tej świątyni, poświęconej w 1738 r. opracował sam Carlo Fontana. Wnętrze tego dużego kościoła, choć ciemne, imponuje grą różnobarwnych marmurów; widać również szczegółowe dopracowanie detali zwłaszcza w głównym ołtarzu. Drzwi z libańskiego cedru i kubańskiego mahoniu dopełniają kompozycję architektoniczną świątyni. W kościele nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego motta świętego: „Ad Maiorem Dei Gloriam” - „Na większą chwałę Bożą”. Na czterech łukach świątyni umieszczono jednak tylko jego pierwsze litery - A, M, D, G. Urokowi Loyoli, zarówno duchowemu, jak i architektonicznemu, wyraźnie ulegają mieszkańcy regionu, skoro rezerwacji ślubu należy dokonywać tu na długo przed datą uroczystości. Nie ma tu jednak tłumu pielgrzymów, jak w wielu znanych sanktuariach Europy, co powoduje, że wizyta staje się prawdziwym odpoczynkiem. Pielgrzymują tu również duchowni. Przybywają by odprawić Mszę św. prymicyjną, odnowić śluby czy przeżyć rocznicę święceń lub jubileusz życia zakonnego lub tak po prostu. Planując nawiedzenie Fatimy, Lourdes czy Santiago de Compostella, lub też odpoczynek w ekskluzywnym San Sebastian, warto zadać sobie trud, by odwiedzić Loyolę. Uwaga jednak - to urocze miejsce wymusi na nas gruntowną powtórkę z dziejów. Śledząc bowiem losy św. Ignacego i jego dzieła nie w sposób nie przebiec myślą przez pół Europy i przez znaczący fragment jej historii.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: ponad 1000 pątników dotarło w 44. Góralskiej Pieszej Pielgrzymce do Królowej Polski

2025-07-31 18:19

[ TEMATY ]

Jasna Góra

44. Góralska Piesza Pielgrzymka

BPJG

44. Góralska Piesza Pielgrzymka

44. Góralska Piesza Pielgrzymka

Ponad tysiąc pątników dotarło na Jasną Górę 31 lipca w 44. Góralskiej Pieszej Pielgrzymce do Królowej Polski. W strojach regionalnych pokłonili się Czarnej Madonnie. Wcześniej na Wałach Jasnogórskich, przy muzyce i śpiewie podhalańskich pieśni, wielu z pielgrzymów przyjmując postawę krzyża modliło się w chwili ciszy, a grupa z Rabki zatańczyła po góralsku.

„Jan Paweł II. Pielgrzym nadziei” - to hasło 44 Góralskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, która była podzielona jak zawsze na cztery grupy: nowotarską, rabczańską, orawską oraz z Bachledówki. Grupa rabczańska i orawska wyruszyły na szlak pielgrzymi 24 lipca, zaś górale z Nowego Targu i Bachledówki rozpoczęli wędrówkę do Królowej Polski 23 lipca. Wszystkie grupy po dotarciu do klasztoru ojców paulinów udały się do Kaplicy z Cudownym Obrazem na krótką modlitwę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję