Do Aleksandry
Ciekawość czy wścibstwo?
Mam silne poczucie własnej intymności i bardzo nie lubię, gdy ktoś próbuje przekroczyć jej granice. Na ogół nie mam z tym problemów, mam znajomych i przyjaciół, którzy potrafią się zachować i podobne granice wyczuwają właściwie. Ale jednak nie wszyscy! Moja przyjaciółka, z którą znamy się od dzieciństwa, jest takim negatywnym przykładem. Niby kieruje się życzliwością, ale potrafi całkiem bezczelnie wypytywać o wszystko, a szczególnie o intymne szczegóły mojego życia. Jeśli nie chcę jej się zwierzyć, narzeka, że nie mam do niej zaufania lub że jestem dziwna, bo ona przecież o wszystkim mi mówi! Czasem muszę być niezłym dyplomatą, by wybrnąć z niektórych niezręcznych sytuacji. A przecież moje sprawy prywatne – życie uczuciowe, zdrowie, zarobki – to sprawy osobiste i nie lubię o tym rozmawiać z nikim oprócz najbliższych. Uważam więc, że nawet przyjaźń ma swoje granice.
Aldona
Reklama
To prawdziwy dylemat, jak się zachować w sytuacji, gdy ktoś oczekuje od nas szczerości, a wydaje się, że tak naprawdę to chciałby wleźć z butami do naszego życia. Są osoby, które chyba mają zbyt skromne własne życie uczuciowe, bo bardzo lubią się interesować życiem innych. Sama mam takie znajome, które wiedzą o mnie więcej niż ja sama, czasem więc i ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Delikatne aluzje nic tu nie dają, bo takie osoby po prostu ich nie chwytają albo rozumieją je zupełnie opacznie. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że nie chcemy o czymś rozmawiać, ale często to nie pomaga i za naszymi plecami ktoś dalej będzie opowiadał historie z naszego życia. Historie niestworzone, nieprawdziwe, urojone. Na ogół w trudnych sytuacjach mądrzy ludzie zalecają szczerość i jasne stawianie sprawy. Ale, jak wiadomo, w sytuacjach towarzyskich i prywatnych nie zawsze to zdaje egzamin. Czasem musimy bowiem być raczej dyplomatami niż chirurgami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ostatnio zaprzyjaźniona osoba też obrała sobie za temat rozmowy moją rodzinę. Pokrótce omówiłyśmy sytuację poszczególnych osób i ostatnie zmiany w ich życiu, po czym stanowczo i życzliwie przeszłam na grunt rozmówczyni. To ja zaczęłam ją wypytywać o jej sprawy i jej rodzinę. I o dziwo – wcale nie musiałam być wścibska czy ciekawska – sama opowiedziała mi o sobie wiele różności. Nie dopytywałam o szczegóły, po prostu pozwoliłam jej mówić. I co się okazało? To ona chciała mi o sobie wszystko opowiedzieć, łącznie z zasięgnięciem moich rad, zaś jej poprzednie pytania do mnie były tylko pytaniami pilotami. Rozstałyśmy się w wielkiej zgodzie, a szczególnie ona była bardzo ucieszona, że „wreszcie udało nam się tak szczerze porozmawiać”.
Nie będę oryginalna, jeśli na koniec stwierdzę, że to my sami dla siebie jesteśmy najciekawszym tematem do rozmowy.
Aleksandra