Różnorakie zagrożenia wiary
Reklama
30 lat temu, 18 lipca 1976 r. tu w Oborach, na placu przyklasztornym, Jego Eminencja Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, przy udziale Biskupów Polskich i ponad dwudziestotysięcznej rzeszy wiernych dokonał uroczystego aktu koronacji koronami papieskimi statuy Matki Bożej Bolesnej, zwanej Pietą Oborską.
W słowie skierowanym do uczestników uroczystości koronacyjnych w Oborach, kard. Stefan Wyszyński mówił: „(...) Uczciliśmy Matkę Chrystusa, która stała pod krzyżem pełna boleści, ale Jej boleść zamieniła się w radość, jaką ma u boku swego Syna w niebie. W takiej chwili, gdy patrzy na nas Matka Boża Bolesna, przypominamy sobie słowa, jakie usłyszała z ust starca Symeona, gdy 40-dniowego Jezusa wraz z Józefem ofiarowała w świątyni: »On jest przeznaczony na upadek i na powstanie wielu i znak, któremu sprzeciwiać się będą«. I my dzisiaj jesteśmy świadkami, jak nieustanne ataki podejmowane są przeciwko Chrystusowi, Jego Ewangelii i Kościołowi” (fragment kazania wygłoszonego podczas koronacji Matki Bożej Bolesnej w Oborach 18 lipca 1976 r.)
Z perspektywy minionych 30 lat od koronacji Piety Oborskiej obserwujemy, jak nauka i wskazania Kościoła są dziś wyśmiewane, bo nakazują rezygnację z czegoś, bo wymagają trudu, by być wiernym słowu Jezusa i Kościoła, by zło dobrem zwyciężać. (...)
Kościół uczy, przypomina, wyjaśnia i nie przestanie tego czynić do końca świata - czego nie wolno robić katolikowi, ale jeśli on to odrzuca, to cóż może zrobić? (...) Kościół naprawdę nie zabrania nikomu grzeszyć. Mówi tylko - że z tego będą same nieszczęścia dla grzeszącego, dla rodziny, dla społeczeństwa, dla Kościoła. I te nieszczęścia są zawsze. Przecież bez trudu widać, do czego prowadzi rozpasanie, zezwolenie na wszystko dzieciom i młodzieży, brak szacunku dla rodziców, nauczycieli, katechetów, do czego prowadzi chuligaństwo, wulgaryzm, rozróby na stadionach i imprezach, złodziejstwo. (...) Dokąd zmierzamy i czym to się skończy?
Szkaplerz ratuje duchowe życie
Reklama
Dzisiaj w Oborach odpust Matki Bożej Szkaplerznej. Historia szkaplerza wiąże się ze św. Szymonem Stockiem, generałem zakonu Ojców Karmelitów. W XII w. w czasie modlitwy ujrzał Matkę Bożą, która podarowała mu brązową szatę jako znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwie, przyniesienie pokoju i wiecznego zobowiązania. Obiecała też, że umierający w tej odzieży nie zazna ognia piekielnego.(...)
Szkaplerz nosili liczni władcy europejscy, w tym polscy, m.in. Stefan Batory, który swoim żołnierzom dał szkaplerz i liczni święci: Maksymilian Kolbe, Sługa Boży Jan Paweł II, który w wieku 10 lat przyjął szkaplerz i nosił go aż do śmierci.
Pochodzące z łaciny słowo „szkaplerz” (scapulae - ramiona, barki, plecy), oznacza szatę złożoną z dwóch płatów sukna z wycięciem na głowę. Gdy nałoży się ją na siebie, jeden płat spada na piersi, drugi - na plecy. W takiej formie szkaplerz jest noszoną na habicie częścią stroju zakonnego. Istnieje też jego mniejsza forma - są to dwa połączone ze sobą kawałki materiału.
Symbolika szkaplerza jest niezwykle wymowna. Część spadająca na plecy oznacza postawę poddania się woli Bożej w znoszeniu trudów, doświadczeń i swojego krzyża - na wzór Maryi i z jej opieką. Przednia część spadająca na piersi ma przypominać, że serce człowieka powinno bić miłością do Boga i bliźnich, że ma on odrywać się od przywiązań doczesnych i za pośrednictwem Maryi zabiegać o dobra wieczne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Być chrześcijaninem na wzór Maryi
Zastanówmy się: czego uczy nas Jezus w dzisiejszej Ewangelii? Uczy nas przede wszystkim, że od więzów krwi liczą się bardziej więzy duchowe, więzy wiary i miłości. „Kto pełni wolę Ojca mego - czytaliśmy w Ewangelii słowa Jezusa - ten jest mi bratem, siostrą i matką”. Nie ulega wątpliwości, że Maryja była Jezusowi bliska. Urodziła Go i wychowała. Ale jeszcze bardziej była mu bliska przez to, że stała się pilną uczennicą w Jego szkole i wiernie poszła ze Słowem Bożym, które On głosi. (...)
Jaka była Jej wiara? Była ona nade wszystko trudna. Bóg nie oszczędził Jej cierpień i prób. Już przy narodzeniu Jezusa znaczy się Jej życie bólem - gdyż nie było dla Niej, Józefa i Jezusa miejsca w żadnej gospodzie. Gdy ofiarowuje 40-dniowego Syna w świątyni, słyszy przeszywające słowa starca Symeona - Jezus przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. Jej duszę ma przeniknąć miecz.
Przez trzydzieści lat życia ukrytego w Nazarecie uczyła się swego Syna. Poznawała Go i coraz bardziej rozumiała. Chłonęła Jego Słowo - Ewangelię, która mówiła o miłości Ojca i wielkiej cenie tej miłości, jaką będzie cierpienie Syna. Kiedy stanęła na Golgocie pod krzyżem, nie utraciła wiary. Nie załamała się, Jej miłość do Boga Ojca i zaufanie okazane w momencie zwiastowania dojrzały w ciągu życia na tyle, że zwycięsko przetrwała i tę mroczną próbę. Miecz przeniknął dogłębnie Jej serce, ale Ona pozostała wierna Bogu. Ból na widok Ukrzyżowanego i rozgoryczenie nie okazały się silniejsze od zawierzenia i poddania się woli Bożej. (...)
To samo dotyczy i tych momentów, gdy spotykamy się ze złem. Nieraz ono nas będzie gorszyć i rodzić wątpienie w sens bycia wiernym, dobrym, uczciwym, pobożnym. Zło potrafi zasiać w nas uczucie goryczy czy zniechęcenia w dążeniu do dobra. Mówi: „Nie warto się trudzić, bo wszyscy i wszystko jest złem”. To nie jest prawda! Bóg jest większy od każdego zła i w końcu zatriumfuje! Zwycięży! Jak Maryja powiedzmy Mu wówczas nasze: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” (por. Łk 1, 38), i bądźmy cierpliwi. (...)
Szczególne działanie Maryi w Oborach
11 lutego 2002 r. do oborskiego sanktuarium nadszedł list od Katarzyny z Otwocka. Stanowi on piękne świadectwo pisane sercem matki. A oto jego treść:
„Jesteśmy małżeństwem od 5 lat. Rok temu w styczniu 2001 r. nasz trzyletni wówczas synek Wojtek zachorował na epilepsję... Badanie EEG wypadło bardzo niepomyślnie, a kolejne leki i coraz większe ich dawki nie dawały wielkiego rezultatu, co oznaczało, że jest to tzw. epilepsja lekooporna. Wojtek wciąż miał kilkadziesiąt napadów dziennie. (...)
Wtedy trafiła do mojego męża stomatologa siostra zakonna i opowiedziała nam o Oborach i o figurze Matki Bożej Bolesnej. Prosiła, abyśmy koniecznie wybrali się z Wojtkiem do tego sanktuarium. Dostaliśmy od niej obrazek Matki Bożej Oborskiej, który umieściliśmy w pokoju Wojtka i już wtedy zaczęliśmy się modlić o pomoc do Matki Bolesnej.
W listopadzie 2001 r. przyjechaliśmy do Obór, gdzie wraz z ojcem modliliśmy się za zdrowie Wojtka, została odprawiona Msza w jego intencji i wszyscy troje wraz z Wojtusiem przyjęliśmy Szkaplerz. Ten dzień bardzo wiele zmienił w nas. Od tej pory codziennie modliliśmy się przed figurką Matki Bożej Oborskiej, którą przywieźliśmy ze sobą do domu.
Dzień Objawienia Pańskiego, tj. 6 stycznia 2002 r. był pierwszym dniem od początku choroby syna, czyli od roku, który minął bez żadnego ataku i do dziś nie zdarzył się żaden napad. Jeszcze dzień wcześniej było ich do południa 6, potem już żadnego…
Mam nadzieję, że może to świadectwo pomoże komuś uwierzyć w te wszystkie niezwykłe i wielkie rzeczy, które się dzieją za sprawą Matki Bożej Oborskiej”.
O Maryjo Oborska, wsławiona na tym miejscu łaskami Boga. Oto my grzeszni i niegodni padamy przed obliczem Twoim, dziękując Ci najpierw, że nam dozwalasz u tronu Twego miłosierdzia złożyć Ci pokornie cześć i uwielbienie.
O Bolesna Matko! Tyś obrała to ustronie dla siebie, abyś stąd tym obficiej zlewała zdroje łask i błogosławieństwo na biedne Twe dzieci. Nie odwracałaś nigdy, Maryjo, łaskawego, acz bolesnego Twego oblicza, od tych, co z ufnością i wiarą przychodzili wzywać Twej pomocy. Słyszałaś zawsze jęki nieszczęśliwych, widziałaś łzy serc boleścią i smutkiem przepełnionych. Więc i my, Matko Bolesna, ufając nieprzebranej dobroci Twojej, mamy nadzieję, że nas nie odrzucisz od siebie, ale wysłuchasz prośby i modlitwy nasze, pocieszysz w smutku i cierpieniach naszych.
Życie nasze pełne trosk, niepokojów, smutku i boleści; niejedną chwilę musimy przeboleć i przepłakać, a nie mamy dokąd się udać po osłodę i pociechę. Przychodzimy wtedy do Ciebie, Matko Bolesna. Ty nas pocieszysz, bo jesteś Matką miłosierdzia i litości. Daj nam siłę do znoszenia wszelkich przeciwności; spraw byśmy z Synem Twoim nosili krzyż swój bez narzekania, w cichości, pokorze i miłości.
O Maryjo! Błagamy Cię, wysłuchaj prośby nasze, zanieś je przed tron Syna Twojego.
O Matko Bolesna! Bądź nam zawsze Matką, oddajemy Ci się z duszą i ciałem na wieki. Amen.