Reklama

Zapomniana choroba, zapomniani chorzy

Niedziela Ogólnopolska 5/2011, str. 20-21

Kazimierz Szałata

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdego roku przy okazji obchodzonego w ostatnią niedzielę stycznia Światowego Dnia Trędowatych rodzi się wiele pytań, np.:czy w pięknie urządzonym, zamożnym świecie można mówić o trądzie, a jeśli tak, to jak mówić o tej zapomnianej chorobie, która wciąż wywołuje najgorsze skojarzenia?

Historia pewnej pani

Reklama

Kiedyś Raoul Follereau otrzymał list od pani, którą zbulwersowały publikowane w biuletynie Fundacji zdjęcia trędowatych. Pani o wielkiej wrażliwości estetycznej włożyła do koperty 30 franków, pisząc, iż przekazuje ofiarę dla tych nieszczęśników, ale bardzo prosi, by jej już nigdy nie posyłać takich okropnych zdjęć.
Raoul Follereau odesłał pieniądze, które nie były ofiarą, ale raczej rozpaczliwą próbą uwolnienia się od wyrzutów sumienia. Jeśli bowiem przeraża mnie bieda drugiego człowieka, to powinienem zadać sobie pytanie, czy mam prawo stawiać wysoki mur, bym mógł spokojnie korzystać z tego, czego nie potrafię podzielić z innymi? Kiedy przeraża mnie widok żebraka, powinienem siebie samego zapytać, co tak naprawdę mnie przeraża. Czy ten żebrak, czy to, że nie potrafię dla niego nic zrobić? Uwalniając się z tego przerażenia, zaczynam szukać powodów, dlaczego to on jest w opłakanym stanie, a nie ja. Na pewno jakoś zawinił, bo przecież ja to wszystko, co mam, ciężko wypracowałem. A ci chroniący się pod palmami przed upalnym słońcem Afryki czy Indii, cóż oni wypracowali?
Im więcej podobnych pytań, tym bardziej ujawnia się nasza głupota, pycha i egoizm. To nie zdjęcia dzieci umierających z głodu, nie widok trędowatych winien nas przerażać, ale nasz płytki, głupi i tchórzliwy egoizm. Iluż „szlachetnych” ludzi przechodziło obok leżącego przy drodze biedaka, którego zauważył dopiero dobry Samarytanin z ewangelicznej przypowieści. Człowiek odważny, wrażliwy, prawy. Prawdziwy realista, który widzi więcej niż czubek własnego nosa.
Ale problem języka, którym trzeba mówić o trudnych, zapomnianych albo niechcianych tematach, pozostaje wciąż nierozwiązany. Kilka lat temu telewizja francuska wyemitowała wstrząsający spot reklamowy z okazji Światowego Dnia Trędowatych. Otóż między krzykliwymi reklamami samochodów i kosmetyków przez 30 sekund w absolutnej ciszy pojawiała się twarz człowieka trędowatego, po której bezkarnie przechadzała się mucha. Jedyny napis, jaki pojawił się na ekranie, brzmiał: „Światowy Dzień Trędowatych”. Wszelki komentarz zbędny, i nie na miejscu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Statystyki

Reklama

Jednym z często stosowanych sposobów opisywania świata jest język statystyk. To język dosyć bezpieczny, neutralny, w którym w sposób elegancki, zaledwie formalny, da się ująć największe dramaty ludzkości. Jak ktoś kiedyś powiedział, wypadek jednego człowieka to dramat, kataklizm ujęty w wielocyfrowych liczbach, to tylko statystyki. Każdego roku dokładnie obserwuję posługiwanie się danymi statystycznymi dotyczącymi problemów związanych z trądem. Są kraje, które wstydząc się trądu, jako symbolu skrajnego ubóstwa i nędzy, ukrywają dane statystyczne, inne natomiast chcąc zwrócić uwagę organizacji pomocowych, zawyżają dane statystyczne. To oczywiście nic innego, jak statystyka w realizacji politycznych celów.
Ale mimo że Światowa Organizacja Zdrowia publikuje oficjalne dane dotyczące liczonych w skali każdego roku nowych przypadków trądu, pojawiają się obok tych danych różne, bardzo rozbieżne liczby, sięgające od 200 tys. do 15 mln trędowatych obecnie żyjących na świecie. Takie dane publikowane są także w Polsce.
Skąd te liczby. Jedną z przyczyn zawyżania liczby trędowatych na świecie jest chęć zwrócenia uwagi na ten wielki dramat ludzi dotkniętych straszną chorobą trądu. Same statystyki nie poruszają ludzkich sumień. Raczej je usypiają. Oczywiście, istnieje pewna racja, dla której wciąż pojawia się liczba 15 mln trędowatych oprócz oficjalnych danych, mówiących o tym, że obecnie liczba chorych nie przekracza 250 tys. Trzeba bowiem zastanowić się nad różnym rozumieniem pojęcia „trędowaty”. W znaczeniu klinicznym trąd jest chorobą zakaźną, wywołaną przez bakterię Hansena, która atakuje układ nerwowy człowieka, dokonując dramatycznych spustoszeń w jego organizmie. Jest to choroba bardzo podstępna, trudna do zdiagnozowania na etapie bezobjawowego rozwoju, trwającego nawet pięć lat. Można więc przez całe lata być zarażonym i nieświadomie zarażać innych. Trąd nieleczony może stać się chorobą bezlitośnie i trwale okaleczającą człowieka. Zatem jeśli chory trafi za późno na leczenie, dzięki skutecznej polichemioterapii w ciągu 6-12 miesięcy uwolni się od bakterii Hansena, ale jeśli stracił wzrok, stracił kończyny albo uległ częściowemu paraliżowi - następstw trądu usunąć się już nie da. Będzie skazany przez całe życie na noszenie w swym ciele skutków trądu. Liczbę ludzi uwolnionych od trądu w stanie ciężkiego kalectwa szacuje się dziś na 3 mln. Czy są to trędowaci? Z klinicznego punktu widzenia nie, bo są wolni od bakterii, nikogo nie mogą zarazić trądem. Wymagają jednak specyficznego leczenia chirurgicznego, neurologicznego, a często też psychiatrycznego w specjalistycznych ośrodkach, zwanych wciąż leprozoriami.

Trąd to również choroba społeczna

Przez całe stulecia z obawy przed zarażeniem trędowaci byli eliminowani z życia społecznego i rodzinnego. Umieszczano ich w miejscach odosobnienia, by tam czekali na niechybną śmierć w strasznych męczarniach. Historycy przypominają, że były czasy, kiedy trędowaci za życia byli traktowani jak umarli. Wejście do przeklętej społeczności trędowatych było jakby zejściem z tego świata, ze świata ludzi zdrowych. Na dodatek paniczny lęk przed chorobą był tak paraliżujący, że tylko najodważniejsi misjonarze i misjonarki mieli odwagę nieść im pomoc. Stąd pomoc trędowatym jest jednym z najpiękniejszych dzieł charytatywnych Kościoła. Ta radykalna stygmatyzacja życia ludzi dotkniętych trądem jest tak bardzo obecna w kulturze, że nawet w czasach, gdy trąd stał się chorobą uleczalną, mówi się, że co prawda można z trądu wyzdrowieć, ale trędowatym człowiek zostaje na całe życie. Co to znaczy? To znaczy, że ktoś, kto raz chorował na trąd, nawet po całkowitym wyzdrowieniu nie może wrócić do rodziny, nie może znaleźć pracy, jest wciąż eliminowany z życia, jest wciąż człowiekiem z „tamtego świata”.

Pocałunek trędowatego

Raoul Follereau - człowiek, który najwięcej zrobił dla wyeliminowania trądu na świecie, dążył za wszelką cenę do eliminacji wszelako pojętego trądu. „Bo tak naprawdę to nie trąd mnie interesuje, ale człowiek, jego godność, jego szczęście” - podkreślał. Zatem z punktu widzenia pewnej, nazwijmy to tak, pedagogiki rzeczą ważną jest, by ludzi uwolnionych od trądu nie nazywać trędowatymi. By wreszcie świat uwierzył, że trąd jest uleczalny, że ludzie nie muszą wcale cierpieć z jego powodu - mogą uczyć się, pracować, zakładać rodziny i cieszyć się życiem. Oczywiście, nie wolno też zapominać o tych, którzy już nie są chorzy, ale cierpią na skutek wyniszczenia organizmu przez trąd. Tych trzeba uwalniać od cierpienia i społecznego naznaczenia złowieszczym mianem „trędowaty”, które znaczy mniej więcej tyle co „wyklęty”, „wykluczony”. Trzeba otwierać drogi wychodzenia z syndromu „bycia trędowatym”. Bo każdy człowiek jest wyjątkowy, każdy nosi w sobie osobową godność. Każdy zasługuje na akceptację, pomoc i naszą miłość - nawet jeśli bezpiecznie mieszkamy w Polsce.
Potrzebna jest powszechna wiedza, że żaden chory, który został poddany terapii, nikomu już nie zagraża, nawet wtedy, kiedy na swoim ciele nosi znamiona przebytego trądu. Kiedy jeszcze nie było skutecznych leków, Raoul Follereau mówił, iż jednym z najpilniejszych zadań jest uwolnić świat od panicznego i absurdalnego lęku przed trędowatymi. Oni nikomu nie zagrażają, oni nie oczekują nawet naszej litości, ale chcą kochać i być kochani. Sam Follereau nie bał się kontaktów z trędowatymi. Do dziś wzruszają nas stare fotografie, na których Apostoł Miłosierdzia całuje swoich przyjaciół trędowatych. Gest ten powtarzał papież Jan Paweł II przy okazji swoich podróży apostolskich do najbiedniejszych krajów świata. Powtarzają go w swej codziennej pracy misjonarze, którzy czekają na nasze wsparcie poprzez modlitwę i ofiarę. Z jaką miłością mówią o swoich podopiecznych siostra Noemi pracująca wśród trędowatych w Kongo Brazzaville, siostra Róża z Angoli, siostra Józefa z Centrum Chabot w Kamerunie... Być może one dają nam tym samym odpowiedź na nasze pytanie, jak dziś mówić o trądzie i trędowatych - po prostu z miłością.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wyzwania stojące przed nowym Papieżem - refleksje kard. Duki po konklawe

2025-05-27 19:51

[ TEMATY ]

kard. Dominik Duka

Papież Leon XIV

Kulturkampf

Włodzimierz Rędzioch/Niedziela

Kulturkampf, czyli „walka o kulturę”, to polityka Otto von Bismarcka prowadzona w Cesarstwie Niemieckim w latach 1871–1878, kiedy to kanclerz chciał ograniczyć wpływy Kościoła katolickiego w państwie. W Cesarstwie Niemieckim protestantyzm pełnił nieformalnie rolę religii państwowej, a Królestwo Prus – państwo protestanckie – odgrywało w nim dominującą rolę.

Włączenie do Cesarstwa południowoniemieckich państw katolickich na czele z Bawarią sprawiło, że 36% ludności Niemiec stanowili katolicy. Bismarck postrzegał to jako źródło destabilizacji społeczeństwa, gdyż katolikom, którzy mieli podlegać zewnętrznej władzy, tzn. władzy papieża, zarzucano brak patriotyzmu niemieckiego. W ramach Kulturkampfu wprowadzano wiele ustaw wymierzonych przede wszystkim w Kościół katolicki, których celem miało być jego upaństwawianie.
CZYTAJ DALEJ

Oddał Wszystko Maryi! – prawdziwa historia Prymasa Wyszyńskiego

[ TEMATY ]

kard. Stefan Wyszyński

Maryja

beatyfikacja kard. Wyszyńskiego

Archiwum Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Upokarzany, okłamywany i wyszydzany – tak wyglądał okres więzienia Prymasa Polski. Pomimo wielkich prób, nie ugiął się. Pozostał wierny Bogu. Jaka jest prawdziwa twarz Prymasa Wyszyńskiego? Czego może nas dziś nauczyć? Odpowiedzi udziela Milena Kindziuk w reporterskiej biografii „Kardynał Stefan Wyszyński. Prymas Polski”.

Władze państwowe pozbawiły Wyszyńskiego wszelkich praw. Został uwięziony, nie wiadomo na jak długo, bez wyroku, bez aktu oskarżenia. Był jak więzień obozu koncentracyjnego, lecz jego dramat rozgrywał się na oczach całej Europy. Nieustannie dopominał się więc Prymas pozwolenia napisania listu wyjaśniającego do władz państwowych. Uważał, że jego milczenie mogłoby być odczytane jako zgoda na zaistniałą sytuację lub lekceważenie postawionych mu zarzutów.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV o płaczu matek w Gazie i cierpieniu Ukraińców

2025-05-28 13:05

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

W tych dniach moje myśli często kierują się ku narodowi ukraińskiemu, dotkniętemu nowymi, poważnymi atakami na ludność cywilną i infrastrukturę – mówił Leon XIV podczas audiencji ogólnej na Placu Świętego Piotra. Mówił też o Gazie, skąd „wznosi się ku niebu płacz matek i ojców, którzy trzymają w ramionach martwe ciała swoich dzieci”. Wezwał do wstrzymania ognia na tych terenach.

Papież nawiązał do ostatnich ataków na infrastrukturę cywilną na Ukrainie oraz ofiary cywilne w Gazie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję