Eucharystia - cud Bożej miłości
Reklama
Eucharystia - to ten sam Chrystus, który narodził się w Betlejem, to Chrystus, który żył i nauczał, Chrystus który zmartwychwstał i który chce się oddać całkowicie człowiekowi, być Emmanuelem - Bogiem z nami. I teraz ten Chrystus, który poprzez zmartwychwstanie nadal żyje, otwiera dla nas w Eucharystii ramiona, aby wszystkich przygarnąć do siebie i włączyć na wieki w Boga.
- Żeby zrozumieć Eucharystię, trzeba zrozumieć posłannictwo Chrystusa - słuchaliśmy słów Księdza Kaznodziei. - On przyszedł na świat, aby wziąć ludzkie grzechy na siebie, aby przeprosić Ojca za ludzkie słabości, za ludzkie nędze. Ten Chrystus, który podczas wędrówki po Galilei rozmnożył dwukrotnie chleb dla nakarmienia zgłodniałych słuchaczy, dziś w Eucharystii rozmnaża siebie samego, żeby wierni mieli Go pod dostatkiem, żeby we wszystkich miejscach, we wszystkich czasach, poprzez wszystkie wieki i pokolenia, mógł karmić wszystkich do syta. Jego misja jest zawsze ta sama: zbawić konkretnego człowieka i tego konkretnego człowieka doprowadzić do Ojca, bo nie ma innej drogi do Ojca jak tylko przez Syna.
Przed 2000 lat pasterze i Mędrcy ze Wschodu oddali pokłon Małej Dziecinie narodzonej w żłobie, złożonej na gołym sianie, płaczącej, bezradnej, w otoczeniu wcale nie wskazującym na narodzenie Boga, a jednak poznali gwiazdę, zrozumieli anielskie pienia i uwierzyli. A czy później, stojącym pod krzyżem na Golgocie łatwo było w Tym zdeptanym, poniżonym, skrwawionym, umierającym na krzyżu, rozpoznać Boga? Także nie, więc niektórzy wołali „zejdź z krzyża, a uwierzymy Ci”. Nie zszedł, bo wiedział, że istotą odkupienia nie jest to, co widzieli, lecz to, w co uwierzyli. Dzisiaj my, patrząc na małą białą Hostię uwierzmy, że to nasz Bóg, który pozostał z nami dlatego, aby nas karmić swoim Ciałem, abyśmy życie mieli i mieli je w obfitości.
Znakiem Boga i Jego obecności wśród nas jest liturgia, która nie jest wspominaniem tego co było, lecz tego, że tu i teraz odprawia się Męka Pańska - dzieło odkupienia. Przybycie do świątyni, to przybycie do naszego Boga, to przybycie na celebrowanie pewnego wydarzenia zbawczego. Tu dokonują się wielkie rzeczy. Tu się zasiada do wspólnego stołu, na którym rodzi się Jezus Chrystus. I chociaż nie uzdrawia, nie rozmnaża chleba, nie wskrzesza umarłych, ale uobecnia dzieło swojej miłości: narodzenie, mękę, zmartwychwstanie i wieczernik, abyśmy wiedzieli, że uczestniczymy w tym dziele miłości i byśmy mogli stać się samą miłością.
Msza św. - rzeczywistość obecności Boga
Reklama
Msza św. jest czynnością zleconą Kościołowi przez Boga. To nie ludzie wymyślili Mszę św. i nie ludzie określili jej istotę. Ludzie nadali jej tylko pewną formę zewnętrzną, która ma pomagać w przeżywaniu spotkania z Bogiem - słuchaliśmy w dalszej części rekolekcji głoszonych przez Księdza Asystenta. - Istotą Mszy św. jest to, że Bóg chce być obecny z ludźmi, że chce się ludziom dawać, że chce ich w ten sposób wyzwalać z potęgi zła i szatana. Jeżeli mamy świadomość, że przychodzimy na spotkanie z Bogiem, to wszystko, co czynimy w czasie Mszy św. powinno być wyrazem i znakiem, że w to wierzymy.
W liturgii uczestniczymy wewnętrznie i zewnętrznie, a zewnętrzne nasze postawy mają być wyrazem wewnętrznego przekonania. Klękamy Boże, bo wyrażamy, że jesteś wielki, bijemy się w piersi, bo mamy świadomość, że jesteśmy grzeszni. Kiedy się skłaniamy to cześć Ci oddajemy. Stoimy, bo mamy świadomość, że jesteśmy gotowi do przyjęcia z wiarą tego, w czym uczestniczymy.
Uczestnictwo we Mszy św. ma charakter wspólnotowy, Msza św. nigdy nie jest moja albo twoja, Msza św. jest zawsze nasza, to nasze wspólne dzieło. Przychodząc na Mszę św. każdy z nas przynosi swoje dary takie jak: codzienne modlitwy, zmagania ze sobą, umartwienia, posty, swoje intencje. Powinno zależeć nam na tym, żeby do Boga przyjść jako nędzarz potrzebujący pomocy. Pan wie przecież, że jesteśmy słabi, więc mówi: przyjdźcie jutro, dam wam to samo, albo jeszcze więcej z obfitości mego serca.
Msza św. ma swój rytm, swoją dynamikę, wszyscy wierni celebrują ją wraz z kapłanem. W czasie Mszy św. nie ma czasu na nudy, na bezmyślność. Niczego nie możemy zaniedbać, bo wypadniemy z tego rytmu i już tego nie nadrobimy. Cały czas pamiętajmy, że z Bogiem się spotykamy.
W czasie Mszy św. Bóg zastawia przed nami dwa stoły: stół Słowa Bożego i Stół Chleba Eucharystycznego. Stół Słowa Bożego to czytania mszalne, liturgia Słowa, homilia. One nas zbliżają do Boga i powodują wprowadzenie Słowa Bożego w nasze życie. Pan Jezus powiedział do Apostołów: „Kto was słucha, Mnie słucha, kto wami gardzi, Mną gardzi”, zaś św. Hieronim mówi: „Nieznajomość Słowa, to nieznajomość Chrystusa”. Mów więc do nas Panie, a my Twoi słudzy z wiarą i w pokorze słuchamy.
Przeżywamy tu Wielką Tajemnicę. Chleb i wino, złożone jako dar, przemienia Jezus na mocy słów wypowiedzianych w Wieczerniku w swoje Ciało i Krew Najświętszą. Dzieje się Wielki Cud. Cud narodzenia Boga na ołtarzu. Dotykamy spraw, których nie rozumiemy, wierzymy jednak, że dokonuje się coś wielkiego, „wielka Tajemnica Wiary” i dlatego składamy za to Bogu wielkie dziękczynienie: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie Boże Ojcze Wszechmogący, wszelka cześć i chwała”.
Pan Jezus najpierw przez trzy lata głosił Słowo, a dopiero później dokonał przemiany chleba w swoje Ciało i wina w swoją Krew, dla nas na pożywienie. My także w każdej Mszy św. słuchamy najpierw Słowa Bożego i badamy swoje sumienie, czy jesteśmy w stanie godnie przyjąć Komunię Świętą, i z wielką pokorą przystępujemy do Stołu Pańskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Komunia Święta - chleb z nieba
Komunia Święta, to dar na życie Boże w każdym z nas. Pan Jezus powiedział: „Kto będzie spożywał ten chleb, nie umrze na wieki”. To jest skondensowana moc, mądrość i siła Chrystusa. Może nam ona przynieść to, co przynosi lekarstwo choremu. Mała tabletka potrafi człowieka postawić na nogi, warunek tylko, że należy ją przyjąć. Nieraz jesteśmy poważnie chorzy, jest jednak taka moc w tej tabletce, takie składniki zawiera w sobie, że potrafi zabić zarazki, zatrzymać chorobę i postawić człowieka na nogi. Popatrzmy na te małe tabletki i na potężne ciało człowieka, które ulega mocy tej małej leczniczej tabletki. Spójrzmy teraz na Chrystusa w małej białej postaci Chleba. To jest ta skondensowana moc. To jest wielki dar. Istotnym jest tylko to, że należy Ją przyjąć. Jeżeli nie będziemy przyjmować Komunii Świętej w swoim życiu, nie damy Jezusowi możliwości zamieszkania w nas, nie staniemy się dla Niego niebem. Przyjmując Jezusa pod postacią Chleba, budujemy sobie mieszkanie w niebie. Dzięki temu niebo zaczyna się już tu na ziemi. Komunia Święta ma taką moc, że zabija w nas złe skłonności, leczy nas z następstw grzechu pierworodnego, to dar Boży, który ma nas czynić świętymi i upodabniać do Chrystusa. Mamy czynić jak On, myśleć jak On i pragnąć, żeby On nas upodobnił do siebie.
Już w Starym Testamencie Pan Bóg przygotowywał nas do tego daru, gdy przez 40 lat karmił manną naród wybrany, podążający z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Synowie Izraela buntowali się na Mojżesza i Aarona mówiąc, że woleli umrzeć w Egipcie, gdzie pili i jedli do sytości, niż umrzeć z głodu na pustyni. I spadał z nieba opad ziarnisty niby szron na ziemię, a to był pokarm. Zbierali więc codziennie i najadali się do syta. Pan Jezus zapowiada jednak ludziom podczas nauczania w Galilei, że przyszedł po to, aby dać światu Ciało swoje na pożywienie i Krew swoją na napój. I powiada Jezus wprost: „Nie Mojżesz da wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb, albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. Wielu odeszło od Niego mówiąc, że trudna jest Jego mowa. Jedynie Piotr pozostał wierny, mówiąc: „Panie do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego, Ty jesteś święty Boga”. Wielką łaską jest, gdy patrząc na Eucharystię widzimy Jezusa i nie mamy wątpliwości, że to On. Taka wiara jest darem Ojca i Jego wielką łaską.
W Komunii Świętej Pan Jezus wydaje się w nasze ręce. Co my z Nim zrobimy? Czy jesteśmy godni przyjąć Go? Gdy w nas jest wiara, miłość, czyste serca, wtedy Jezus staje się naszą mocą, a jeśli swoimi grzechami i słabościami depczemy Go, wtedy oddalamy się od Niego. Nie bądźmy dumni, ale zawsze z pokorą przystępujmy do tej niepojętej Tajemnicy.
Adoracja - obcowanie z Bogiem
Ojciec Święty Jan Paweł II zwracając się do wiernych pisze: „Zachęcam chrześcijan, by nawiedzali Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie ołtarza, ponieważ jesteśmy wszyscy powołani, by trwać nieustannie w Bożej obecności dzięki Temu, który pozostaje z nami aż do końca wieków. (...) Ta droga (...) każe wiernym uczynić z Eucharystycznej Ofiary ośrodek swojego życia. (...) Dlatego, gdy wierni ofiarują Panu swoje życie, współpracę i całe stworzenie, ich dnie zostają rozświetlone Jego światłem”.
Nasza wiara kieruje nasze kroki do świątyni na spotkanie z Bogiem, z naszym Panem, Stwórcą i Zbawicielem. On pozostał z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata nie po to tylko, aby tu być, lecz po to, aby przez ten sakrament spotykać się z nami. On czeka na nas dzień i noc w naszych świątyniach i woła „Chodźcie do mnie”. „Dlaczego nie macie dla mnie czasu, dlaczego nie wyrażacie mi swojej miłości”. Wyzwólmy więc w sobie tęsknotę za Jezusem, wyzwólmy w sobie nowe myślenie o Nim, o tym, Który żyje, Który jest stale obecny w tabernakulach naszych świątyń. Przychodźmy i przeżywajmy Jego słowa: „Ja jestem z wami”, szczerze rozmawiajmy z Nim o naszych sprawach i mówmy o naszej miłości i wdzięczności dla Niego.
W czasie adoracji, klęcząc przed białą Hostią, rodzi się zdolność działania, bo tam Pan nam uświadamia, że nie po to żyjemy, by zaspokajać swoje potrzeby, ale po to, by być darem dla innych, tak jak Pan jest darem dla nas. To, że człowiek podejmuje działania dla Chrystusa, Kościoła, bliźnich, to dlatego, że poznaje, iż sam otrzymał dar. Mamy być darem, żeby przemieniać ten świat. Mamy być solą ziemi i światłem świata.
Adoracja prowadzi do kontemplacji. Kontemplacja to poznawanie Boga, to obcowanie z Nim. „Kto widzi mnie, widzi Ojca” - to słowa Pana Jezusa. Jeżeli chcemy coś o Nim wiedzieć, musimy się Go nauczyć, a Boga nauczyć się można nie z książek, nie z homilii i nie z Internetu. Żeby Boga poznać, trzeba mieć zgięte kolana. Kontemplacja, to patrzenie na siebie, to przekazywanie siebie tej drugiej Osobie, to prawdziwe, autentyczne zjednoczenie z Bogiem w bezmiernej miłości. My Ci dajemy Panie swój czas, pragniemy powierzyć się Tobie tacy, jakimi jesteśmy - nędzni i słabi. Wykorzystujemy ten czas trwania na kolanach dla rozmiłowania się w Tobie, gdyż nie ma większego szczęścia jak Bóg i nikt nie jest ważniejszy od Ciebie. Powtarzamy więc za Piotrem: „Ty Panie wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kochamy”.